Robił zdjęcia samolotom. Uratował pilota myśliwca F‑15
Fotograf i miłośnik lotnictwa Ian Simpson robił zdjęcia myśliwcom podczas ćwiczeń w bazie Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w angielskim Suffolk. W pewnym momencie zauważył płomienie wydobywające się z maszyny F-15E Strike Eagle. Szybka reakcja Simpsona pozwoliła uratować pilota, który znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
W rozmowie z dziennikarzami Simpson przyznał, że podczas ćwiczeń zauważył coś, co jego zdaniem odbiegało od standardowej procedury startu samolotu - z jednej z maszyn wydobywały się iskry i płomienie. Z początku nie wzbudzały one jego podejrzeń – fotograf myślał, że pochodzą z dopalacza.
Iskry było widać jednak także wówczas, gdy samolot znajdował się w powietrzu. Wedy Simpson zrozumiał, że coś jest nie tak, gdyż dopalacz powinien być włączony tylko podczas startu.
Entuzjasta lotnictwa postanowił działać. W wyszukiwarce internetowej znalazł numer telefonu do centrali RAF Lakenheath. Następnie przekonał operatora, by połączył go z wieżą kontroli lotów, która obsługuje 48. skrzydło myśliwskie Sił Powietrznych USA.
– Powiedziałem mu: "Słuchaj, zdecydowanie coś jest nie tak z tym samolotem. Mamy mnóstwo zdjęć, na których widać iskry wydobywające się z tyłu" – opowiadał Simpson w rozmowie z agencją Associated Press.
Okazało się, że siedzący za sterami major Grant Thompson nie zdawał sobie sprawy z awarii swojego samolotu, w którym stwierdzono po czasie uszkodzenie silnika. Po otrzymaniu tej informacji pilot przystąpił do bezpiecznego sprowadzania maszyny na ziemię. Thompson podziękował potem Simpsonowi, wręczając mu swoją czapkę, insygnia oraz emblemat.