Przestarzałe samoloty polskich VIP-ów

Przestarzałe samoloty polskich VIP‑ów

Przestarzałe samoloty polskich VIP-ów
Źródło zdjęć: © PAP/Radek Pietruszka
10.04.2010 17:47, aktualizacja: 10.04.2010 21:08

Ta data z pewnością położy się cieniem nie tylko na historii polskiego lotnictwa, ale całego kraju - 10 kwietnia 2010 roku. Tego dnia, o godzinie 8:56 czasu polskiego pod Smoleńskiem rozbił się rządowy samolot z Prezydentem Polski Lechem Kaczyńskiem oraz wieloma najważniejszymi osobami w Państwie na pokładzie. Od dawna mówiło się o konieczności wycofania ze służby przestarzałych maszyn i zastąpieniu ich nowszymi konstrukcjami, lecz nie nastąpiło to do dzisiaj. Przyjrzyjmy się bliżej maszynie, na pokładzie której śmierć zebrała potworne żniwo

Samolot, którym lecieli polscy oficjele na uroczystości w Katyniu to TU-154M, jedna z dwóch maszyn produkcji Rosyjskiej, które w dniu tragedii znajdowały się na wyposażeniu 3. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Prototyp pierwszego samolotu TU-154M powstał w zakładach Tupoleva w roku 1981. Początkowo nosił on oznaczenie TU-164, ale później powrócono do pierwotnego nazewnictwa. Projekt samolotu powstał na zamówienie Polskich Linii Lotniczych LOT i w 1984 roku pierwsze maszyny zostały wprowadzone do eksploatacji. W 1986 roku PLL LOT zakupił 14 takich maszyn, jednak zaledwie po 3 latach rozpoczęto zamianę floty na nowocześniejszą, skupiając się na zakupie samolotów pasażerskich produkcji zachodniej. Oczywiście było to związane z przyjęciem przez Polskę bardziej prozachodniej polityki. Dwa TU-154M pozostawiono jednak do wykorzystania przez najwyższe władze państwowe. Maszyna oznaczona numerem 101 została wcielona do 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego w 1990 roku. Koszt zakupu TU-154M Lux
wyniósł 14 milionów rubli, czyli około 3 mln dolarów, co w tamtych czasach nie było specjalnie wygórowaną kwotą. Jednak MON zabrakło pieniędzy i ministerstwo nie zakupiło w 1990 roku drugiej maszyny - została ona przejęta od LOTu dla Pułku dopiero w roku 1994.

Obraz
© Samolot rządowy Tu-154M na lotnisku Okęcie (fot. PAP/Radek Pietruszka)

Samoloty oznaczone jako wersja LUX niewiele różnią się od wersji przeznaczonej do transportu "zwykłych" pasażerów. Model dla VIP-ów posiada specjalnie wydzielone cztery przedziały pasażerskie. Najważniejszym z nich jest przedział przeznaczony dla prezydenta, wyposażony w kanapę, fotele oraz telewizor. Za salonem prezydenckim, rozdzielone przedziałem kuchennym znajdują się dwa ośmioosobowe przedziały dla pozostałych VIP-ów. Za tymi pomieszczeniami umieszczono dużo większy przedział dla około 60 osób - dziennikarzy, członków rodzin, ochrony prezydenta i innych podróżujących samolotem osób. Na pokładzie TU-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem znajdowało się 96 osób. Z zewnątrz rządowe samoloty praktycznie nie różnią się od standardowego modelu. Wyjątek stanowi dodatkowa antena łączności specjalnej oraz zabudowana przed kabiną pilotów mała antena układu nawigacji satelitarnej GPS. Układ ten traktowany jest jako rezerwowy w stosunku do podstawowego układu nawigacyjnego Universal UNS-1 zespolonego z układem
automatycznego pilota.

Jak "tragiczny" samolot polskich władz wypada na tle najsłynniejszego samolotu prezydenckiego świata - maszyny prezydenta Stanów Zjednoczonych? Okazuje się, że bardzo słabo. Jeśli potraktujemy najważniejszy samolot USA jako wzór maszyny dla państwowych dygnitarzy, nasze TU-154. nie dorastają tej konstrukcji do pięt - są przestarzałe i już dawno powinny zostać wymienione.

Obraz
© Air Force One (fot. US Air Force)

Bez względu na to, gdzie podróżuje prezydent Stanów Zjednoczonych, samolot, na pokładzie którego się znajduje, nosi kryptonim Air Force One. Teoretycznie nazwa ta jest przypisywana dowolnej maszynie, którą podróżuje głowa USA. W praktyce jednak, jest ona stosowana w odniesieniu do dwóch rządowych maszyn. Wzorem samolotów prezydenckich są specjalnie przystosowane Boeingi 747-200. o numerach 28000 oraz 29000.

Samoloty prezydenta USA mają możliwość tankowania w powietrzu, dzięki czemu ich zasięg jest praktycznie nieograniczony. Polskie jednostki, podróżując w odległe rejony globu zmuszone są do wykonania międzylądowania. Elektronika na pokładzie Air Force One jest specjalnie ekranowana przed impulsami elektromagnetycznymi. Dodatkowo samoloty wyposażone są w zaawansowany sprzęt komunikacyjny, co pozwala im funkcjonować jako mobilne centra dowodzenia, w wypadku ataku na Stany Zjednoczone.

Na pokładzie Air Force One znajduje się wiele pomieszczeń, rozmieszczonych na trzech poziomach. Najważniejszym z nich jest rozległy apartament prezydenta, z którym sąsiaduje toaleta, duże biuro oraz sala konferencyjna. Na pokładzie jednostki znajdują się również dwie kuchnie, które mogą wyżywić 10. osób. Air Force One jest również wyposażony w salę operacyjną, a wraz z prezydentem zawsze podróżuje lekarz.

Polskim samolotom rządowym wiele brakuje do poziomu, jaki reprezentują amerykańskie jednostki. Nie ulega również wątpliwości, że już dawno nasze maszyny powinny być wymienione. W latach 200. - 2003, za rządów premiera Leszka Millera, próbowano zrealizować Program wymiany średnich samolotów dyspozycyjnych do przewozu VIP. Do przetargu zgłosiło się trzech potencjalnych dostawców: kanadyjski Bombardier, francuski Dassault Aviation i amerykański Gulfstream. Niestety dwaj pozaeuropejscy oferenci w ostatniej chwili wycofali swoje oferty. Mimo możliwości prowadzenia rozmów z jedynym w tej sytuacji oferentem - Dassault Aviation, rząd podjął decyzję o anulowaniu przetargu. Od tego czasu problem wymiany rządowych maszyn co jakiś czas powracał, ale do dzisiaj nie został zrealizowany. Ostatnie doniesienia mówią o planie zamiany rządowych samolotów na Embraery 175.

Obraz
© Kunming, Chiny, 07.10.2004: Polski samolot specjalny, którym premier Marek Belka udawał się na szczyt Azja-Europa w Hanoi, miał awarię podczas międzylądowania w mieście Kunming, w południowych Chinach. Na zdjęciu: samolot specjalny Tu - 154 M po ewakuacji pasażerów. (fot. PAP/Radek Pietruszka)

Czy modernizacja polskich samolotów mogła zapobiec wypadkowi? Nie wiadomo, być może nie, ale nie ma wątpliwości, że TU-154. już od dawna borykały się z problemami technicznymi. Zaledwie rok temu należący do Kaspijskich Linii Lotniczych TU-154M rozbił się około 150 kilometrów na zachód od stolicy Iranu. Na pokładzie było 153 pasażerów, w tym dwoje dzieci, 10-osobowa młodzieżowa drużyna dżudo i żona szefa gruzińskiej placówki w Iranie. Załoga liczyła 15 osób. Jeśli zaś chodzi o polskie samoloty, aż do dzisiejszego dnia nie doszło do tragicznego w skutkach wypadku, ale kłopoty dawały się we znaki wielu oficjelom. Były Premier - Józef Oleksy opowiadał, że latać polskimi TU-154M to była zgroza. Natomiast Marek Belka musiał swego czasu, podczas lotu do Wietnamu, lądować w Chinach. Powodem były kłęby dymu wydobywające się z jednego z silników polskiej maszyny. Premier zmuszony był pożyczyć samolot od Chińczyków. Z drugiej strony piloci Tupolevy chwalą i opowiadają, że to samolot, który daje dużą kontrolę
człowiekowi. Dodatkowo posiada trzy silniki co zwiększa bezpieczeństwo. Wycofanie TU-154M przez inne państwa byłego bloku wschodniego tłumaczy się tym, że były one zbyt głośne, przez co nie mogły lądować na wielu międzynarodowych lotniskach. Polskie samoloty rządowe stanowiły w tym wypadku wyjątek.

O tym, czy nowa maszyna mogła uratować naszego prezydenta nie dowiemy się aż do zakończenia śledztwa w sprawie przyczyn tragedii. Na pewno warto jednak jak najszybciej wrócić do tematu wymiany samolotów na mniej awaryjne i bardziej reprezentacyjne. Miejmy nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (366)