Prawo patentowe wspiera plagiaty
Międzynarodowy system patentowy cierpi na kryzys akceptacji. Zamiast bronić prawowitych wynalazców przed plagiatorami, nierzadko umacnia on jedynie potęgę silniejszych. Co do do propozycji refom, to nie można narzekać na ich niedostatek. Brakuje jednak międzynarodowego konsensusu w tej sprawie - stwierdza magazyn "Technology Review"
Spektrum krytyków systemu rozciąga się od organizacji ochrony środowiska, które najchętniej usunęłyby ze świata europejskie dyrektywy dotyczące biopatentów - albowiem pozwalają one na „patenty na życie”. - przez radykalnych przeciwników wszelkiego rodzaju własności intelektualnej (intelectual property) i używających konstruktywnej argumentacji umiarkowanych krytyków aż po urzędujących weryfikatorów patentów, którzy sami nie są zadowoleni z zasad, według których przyszło im pracować.
Nawet wielcy przemysłowi beneficjenci tego systemu nie są z niego do końca zadowoleni. Z ich punktu widzenia należałoby pozbyć się kosztownej biurokracji z tłumaczeniami na wszystkie możliwe języki; obawiają się oni także ataków ze strony spekulantów wyspecjalizowanych w zagadnieniach IP. Są to głównie inwestorzy, którzy skupiają wątpliwe prawa patentowe jedynie w tym celu, aby molestować wielkie koncerny o pieniądze, grożąc rujnującymi finanse procesami przed amerykańskimi sądami.
Ci nieliczni, którzy - poza tłumaczami i prawnikami patentowymi - nigdy nie powiedzieli złego słowa o systemie patentowym, to tak zwane trolle patentowe: oni mogą jedynie wygrać. Amerykańskie sądy cywilne, przed które trolle pozywają inne firmy, rozstrzygają jedynie na podstawie obowiązującego status quo. Nawet jeśli patent zostanie uznany za nieważny, ich wyroki utrzymują się w mocy. Troll może zatrzymać sobie uzyskane niesprawiedliwie "odszkodowanie dla poszkodowanego" wraz z dodatkowymi płatnościami karnymi. Kanadyjskiego producenta urządzeń BlackBerry taka niespójność w systemie amerykańskiego prawodawstwa kosztowała ponad pół miliarda dolarów.
wydanie internetowe www.heise-online.pl