Pracodawcy będą "czytać" w naszych myślach? Nowy pomysł budzi kontrowersje
26.11.2022 12:54, aktual.: 26.11.2022 19:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Technologia już niedługo może pomóc pracodawcom "czytać" w myślach swoich pracowników. Pomysł budzi wiele wątpliwości, ale coraz więcej firm wykazuje zainteresowanie specjalnymi czujnikami, które są w stanie wykryć różnego rodzaju reakcje fizjologiczne czy zidentyfikować emocje.
Na pomysł wykorzystania neurotechnologii w miejscach pracy uwagę zwrócił IEEE Spectrum. Chociaż na razie nie ma żadnych rozwiązań, które faktycznie czytałyby w naszych myślach, istnieją technologie, dzięki którym można wykryć aktywność elektryczną w różnych obszarach mózgu, czyli efekt komunikacji neuronów między sobą. Jak zaznacza serwis, powtarzające się "wzorce tej aktywności można ogólnie skorelować z różnymi uczuciami lub reakcjami fizjologicznymi, takimi jak stres, koncentracja lub reakcja na bodźce zewnętrzne".
Pracodawcy zajrzą do naszych mózgów?
Zgromadzone w ten sposób dane mają pomagać w zwiększaniu wydajności pracowników. Pomysł wydaje się ciekawy i jednocześnie dość kontrowersyjny. Na rynku istnieje co najmniej kilka firm, które mogłyby pomóc pracodawcom w monitorowaniu pracy mózgów swoich pracowników, ale IEEE Spectrum zwraca uwagę na dwie z nich. Są to izraelski start-up InnerEye oraz firma neurotechnologiczna z Doliny Krzemowej - Emotiv.
Celem pierwszej z nich jest wyposażenie pracowników w nadludzkie zdolności, a drugiej po prostu śledzenie działania mózgu podczas wykonywania obowiązków zawodowych. InnerEye oferuje specjalne zestawy słuchawkowe, które wykorzystują uczenie maszynowe i naturalne zdolności naszych mózgów, aby zwiększyć wydajność i szybkość pracy oraz szybkość podejmowania decyzji. Z kolei Emotiv tworzy bezprzewodowe zestawy słuchawkowe, pozwalające na śledzenie samopoczucia pracowników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Każdy z pomysłów bazuje na elektroencefalografii (EEG). Jest to nieinwazyjna metoda diagnostyczna, dzięki której można zbadać bioelektryczną czynność mózgu. Zazwyczaj w tym celu na głowie badanej osoby umieszczane jest od kilku do kilkunastu specjalnych elektrod. Do tej pory z elektroencefalografii korzystali głównie naukowcy i lekarze. Już niedługo może trafić także do użytku komercyjnego.
Na razie trudno ocenić, w jaki sposób do tego pomysłu odniosą się sami pracownicy, ale zwolennicy rozwiązania przekonują, że ma ono nie tylko zwiększyć produktywność, ale też zapewnić dobre samopoczucie. Dodają też, że takie monitorowanie pracy mózgu realizowane byłoby dla dobra zatrudnianych osób.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski