Polskie F‑35: skok jakościowy czy kosztowna wyspa nowoczesności? [4 PUNKTY]

Dzięki zakupowi myśliwców F-35A polskie lotnictwo zyska zupełnie nowe zdolności, przydatne na współczesnym polu walki. Z drugiej strony pojawiają się obawy o to, czy Wojsko Polskie zdoła wykorzystać nowe myśliwce, a także o to, czy zakup samolotów nie wydrenuje środków na inne potrzeby.

Polskie F-35: skok jakościowy czy kosztowna wyspa nowoczesności? [4 PUNKTY]
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Jeśli chodzi o sam zakup F-35, to wszystko wydaje się przesądzone: minister Błaszczak podpisał umowę międzyrządową dotyczącą pozyskania 32 maszyn wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym. Jej wartość to 4,6 mld dolarów, czyli ok. 17,8 mld złotych. Kwota tej umowy jest zbliżona do wartości głównej umowy FMS, podpisanej w ramach pierwszej fazy programu obrony powietrznej Wisła. Koszt ten jest nieco wyższy niż w wypadku Belgii (4,25 mld USD za 34 samoloty), ale różnica ok. 10 proc. może wynikać z zakresu zamówionego pakietu logistycznego i szkoleniowego i być – przynajmniej w części – uzasadniona.

To jednak nie koniec kosztów związanych z zakupem nowych myśliwców. Do tej sumy należy doliczyć wydatki na uzbrojenie (nie objęte kontraktem, podobnie jak w wypadku innych podobnych umów w innych państwach) i infrastrukturę, którą trzeba będzie zbudować w Polsce w celu stałego bazowania i wsparcia F-35. Wreszcie, kosztem dla budżetu MON (ale nie budżetu państwa), będzie podatek VAT, który zgodnie z obowiązującymi przepisami – resort obrony musi odprowadzić do Urzędu Skarbowego w momencie dostawy uzbrojenia z USA (tak jak przy innych umowach FMS). Biorąc to pod uwagę, należy oszacować koszt myśliwców F-35 – do 2030 roku – na kwotę rzędu 25-30 mld złotych. Dla porównania, w tegorocznym budżecie MON na cały Plan Modernizacji Technicznej przeznaczono 13,4 mld zł, z kolei wydatki na funkcjonowanie Wojsk Obrony Terytorialnej – to rocznie 1,427 mld złotych.

Program nowego myśliwca – przy założeniu że będzie finansowany równolegle z dostawami – będzie więc pochłaniać istotną część modernizacyjnego budżetu, zbliżoną do nawet 0,1 proc. PKB rocznie (w br. to prawie 2,5 mld zł). To wszystko powoduje, że trzeba postawić pytania dotyczące samego sprzętu, jego miejsca w systemie walki, jak i wpływu na inne programy modernizacyjne.

Umowa, która została podpisana przez ministra Błaszczaka w piątek, dotyczy 32 myśliwców F-35A wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym. Polska otrzyma nowo wyprodukowane maszyny, w wersji Block 4, dostosowanej do przenoszenia większej liczby środków rażenia w komorach wewnętrznych (do sześciu rakiet AMRAAM), a także – zintegrowanej z nowszymi środkami rażenia takimi jak amerykańskie pociski JSOW C1 czy AARGM-ER, bomby SDB-II, rakiety powietrze-powietrze AIM-9X Block II, a także systemy europejskie: ASRAAM, SPEAR, Meteor.

Ponadto, myśliwce otrzymają zmodernizowane sensory i systemy walki elektronicznej. Maszyny w opracowywanej wersji Block 4 uznaje się za „dojrzały” wariant myśliwca F-35A, w pełni przystosowany do działań operacyjnych, a także przygotowany do łatwiejszego przyjmowania dalszych usprawnień. Polskie myśliwce tej wersji będą wyróżniać się dodatkowo tym, że – podobnie jak maszyny norweskie – będą zaopatrzone w spadochrony hamujące. Takie wyposażenie ułatwia lądowanie na krótkich pasach startowych, jest dziś powszechnie stosowane przez polskie Siły Powietrzne tak na F-16, jak i na samolotach posowieckich. W wypadku zagrożenia może nieco pomóc w rozśrodkowaniu myśliwców.

Specyfika myśliwca F-35, jako maszyny stealth i jednocześnie projektowanej od podstaw do działania w środowisku sieciocentrycznym powoduje, że wyposażenie dodatkowe i pakiet logistyczny mają dla niego szczególne znaczenie. Umowa FMS obejmuje nowej generacji system wsparcia ALGS wraz z wspomagającym go systemem informatycznym ALIS. Te rozwiązania będą kluczowe dla utrzymania polskich F-35A w gotowości. Jak informował Defence24.pl, specyfika systemu wsparcia F-35, zunifikowanego dla wszystkich użytkowników samolotów i „zamkniętego” jest jednym z powodów, dla którego nie zdecydowano się na zastosowanie offsetu związanego z utrzymaniem tych maszyn. System ALIS ma jednak zapewnić odpowiedni poziom dostępności myśliwców, choć autonomia Polski w zakresie wsparcia ich eksploatacji będzie mocno ograniczona. Oprócz tego umowa zawiera pakiety: części zamiennych i szkoleniowy.

Z punktu widzenia wykorzystania operacyjnego w Siłach Powietrznych, kluczowe cechy F-35A to obniżona wykrywalność, i zdolność do działania w środowisku sieciocentrycznym w połączeniu z bogatym pakietem sensorów. Powoduje to, że maszyny te mogą przebywać w powietrzu znacznie „bliżej” stanowisk nieprzyjacielskiej obrony powietrznej, niż klasyczne myśliwce czwartej generacji (nie mówiąc już o samolotach klasy AWACS). Mogą więc wykonywać uderzenia, ale też przekazywać dane do innych systemów walki: nie tylko samolotów 4/4.5 generacji, ale też systemów naziemnych.

W tym kontekście najczęściej wymienia się zestaw artylerii rakietowej HIMARS, ale w Stanach Zjednoczonych prowadzono już testy współpracy – za pośrednictwem odpowiedniego wyposażenia, w tym stacji Harvest Lightning i zestawu A-Kit – z systemem IBCS, używanym do zintegrowania różnych „pięter” obrony powietrznej w USA, i zamówionym w Polsce wraz z zestawem Wisła. Myśliwce mogą więc wskazywać bateriom przeciwlotniczym cele niewidoczne dla naziemnych radarów, na przykład z uwagi na horyzont radiolokacyjny.

Same F-35A, dzięki obniżonej wykrywalności, są uznawane za zdolne do wykonywania szerokiego spektrum misji w warunkach przeciwdziałania przeciwnika. Zarówno działań powietrze-powietrze, jak i powietrze-ziemia. Z kolei w sytuacji, gdy zdolności stealth nie będą potrzebne, w konfiguracji „bestia” (beast) z podwieszeniami zewnętrznymi mogą przenosić znacznie większy ładunek uzbrojenia (nawet do 16 rakiet powietrze-powietrze). Ważną zaletą podawaną przez zwolenników tego myśliwca jest też interoperacyjność. Podaje się, że do 2030 roku w Europie (łącznie z lotnictwem Wielkiej Brytanii, i amerykańskimi jednostkami stacjonującymi na stałe) bazować ma ponad 500 maszyn tego typu, nie mówiąc już o jednostkach USAF na kontynencie.

Aby jednak móc korzystać z myśliwców F-35A, polskie Siły Powietrzne będą musiały przejść istotną transformację. Już na poziomie szkolenia, bo maszyny tego typu nie są dostarczane w szkolno-bojowej wersji dwumiejscowej, tak jak to było np. z F-16. W treningu załóg F-35 w dużo większym stopniu wykorzystywane są za to systemy symulacyjne.

Kolejną kwestią jest włączenie się w globalny system logistycznego zabezpieczenia eksploatacji tych samolotów. Będzie to stanowiło generacyjny przeskok w stosunku do myśliwców F-16. Żołnierze personelu technicznego będą musieli wypracować często zupełnie nowe nawyki, i to nawet jeśli dysponują bogatym doświadczeniem. Konieczne będzie także aktualizowanie systemów wsparcia oraz oprogramowania myśliwców, które – jak się należy spodziewać – będą modyfikowane w cyklu życia. To zupełnie inny system wsparcia w porównaniu do tego, co funkcjonowało w Siłach Powietrznych do tej pory.

Wreszcie, do pełnego wykorzystania F-35A w odpowiedni sposób trzeba będzie przygotować pilotów. Samoloty tego typu, z własnościami stealth i nowej generacji sensorami oraz łącznością, wymagają nieco innych umiejętności, nawet w stosunku do maszyn F-16C/D, nie mówiąc już o samolotach pochodzenia posowieckiego. Kluczowe będą więc nie tylko umiejętności pilotażu czy nawet obsługi pokładowych systemów, ale przede wszystkim współdziałania z innymi środkami walki i wykorzystania informacji.

Aby „system F-35” mógł w Polsce funkcjonować bez przeszkód, niezbędne będzie jeszcze przygotowanie stosownej infrastruktury. Nie chodzi tutaj jedynie o to, aby te myśliwce mogły jedynie wystartować, wylądować, i pobrać paliwo oraz uzbrojenie (takie ćwiczenie przeprowadzono już w Powidzu), ale o to, aby w miejscu stałego stacjonowania mogły być wspierane w ramach normalnego procesu eksploatacji. Podobnie rzecz się ma np. z maszynami F-16. W Polsce na stałe stacjonują one w dwóch bazach (Łask i Krzesiny), ale okresowo są przebazowywane na Litwę lub do Estonii w ramach Baltic Air Policing. Z kolei belgijskie F-16 przez pewien czas pełniły dyżur bojowy w bazie w Malborku, w ramach tej samej misji. Oczywiście, charakter F-35 powoduje, że są one bardziej zależne od stałego systemu wsparcia, niż inne maszyny. Serwis Breaking Defense podał w ubiegłym roku, powołując się na oficjalne dane, amerykańskiej strony rządowej, że F-35 może operować bez połączenia z ALIS przez okres do 30 dni.

Wreszcie, konieczne będzie prowadzenie zakupów uzbrojenia. Możliwe są dwie drogi: albo FMS (jak czyni to większość użytkowników F-35A), albo kontraktowanie wybranych typów uzbrojenia w państwach europejskich (np. rakiety powietrze-powietrze MBDA Meteor i ASRAAM).

Jakub Palowski, Jędrzej Graf

Źródło artykułu:Defence24
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)