Zanim nadejdzie Kruk: Niezbędna modernizacja Mi‑24 [Defence24]
24.08.2019 14:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Polska planuje zakup co najmniej 32 nowoczesnych śmigłowców uderzeniowych w programie Kruk. Jednak potrzeba przeszacowania budżetu, związana z zakupem myśliwców F-35 w programie Harpia, może opóźnić lub ograniczyć zakup maszyn uderzeniowych. W tej sytuacji potrzebne jest rozwiązanie pomostowe.
W celu odtworzenia i utrzymania zdolności operacyjnych. Obecnie jedyna dostępna opcja to modernizacja posiadanych maszyn Mi-24D/W, przywracająca im zdolności do zwalczania pojazdów opancerzonych.
Prowadzony od lutego b.r. dialog techniczny w zakresie modernizacji śmigłowców Mi-24 jest szansą nie tylko na doraźne wypełnienie luki w możliwościach operacyjnych, ale też na zapewnienie zdolności pomostowych. Nawet gdyby, co jest nierealne, umowa na zakup śmigłowców Kruk została zawarta w bieżącym roku, to do osiągnięcia przez nie gotowości operacyjnej minie co najmniej 6 do 10 lat. W tym czasie Wojsko Polskie nadal nie dysponowałoby śmigłowcami zdolnymi do zwalczania czołgów i skutecznego wsparcia działań bojowych. Co prawda, Polska ma na wyposażeniu około 30 sprawnych śmigłowców Mi-24D/W, ale od co najmniej dekady nie dysponują one uzbrojeniem kierowanym, a ich uzbrojenie strzeleckie niebawem wyczerpie resursy. Program modernizacji jest szansą na wykorzystanie potencjału, jakim nadal dysponują te maszyny.
Śmigłowce Mi-24W mogą się dobrze prezentować na pokazach, ale ich możliwości bojowe są bardzo ograniczone.
Program śmigłowców uderzeniowych Kruk od 2014 roku znajduje się wśród priorytetów programu modernizacji technicznej. Mimo to od lat nie był w stanie wyjść poza wstępną fazę. Obecnie znalazł się, co prawda, na krótkiej liście priorytetów PMT 2017-2026, wymienionych przez ministra obrony Mariusza Błaszczaka, ale procedura nie weszła jeszcze w fazę zakupową, a jedynie analityczno-koncepcyjną. Z pewnością na ten kosztowny projekt wpłynie również znaczny nacisk, jaki po kolejnym wypadku MiGa-29 minister Błaszczak i prezydent Duda kładą na przyspieszenie programu myśliwców Harpia.
Kruk, czyli śmigłowiec uderzeniowy którego zjadła Harpia?
Program śmigłowców uderzeniowych Kruk od 2014 roku znajduje się wśród priorytetów programu modernizacji technicznej. Mimo to od lat nie był w stanie wyjść poza wstępną fazę. Obecnie znalazł się, co prawda, na krótkiej liście priorytetów PMT 2017-2026, wymienionych przez ministra obrony Mariusza Błaszczaka, ale procedura nie weszła jeszcze w fazę zakupową, a jedynie analityczno-koncepcyjną. Z pewnością na ten kosztowny projekt wpłynie również znaczny nacisk, jaki po kolejnym wypadku MiGa-29 minister Błaszczak i prezydent Duda kładą na przyspieszenie programu myśliwców Harpia.
Jeszcze podczas posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej 6 lutego 2018 roku, wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz zadeklarował, że w programie Kruk rozważane jest pozyskanie 16-32 maszyn. Jednak równocześnie potwierdził, że Inspektorat Uzbrojenia nadal oczekuje na wyniki oceny występowania Podstawowego Interesu Bezpieczeństwa Państwa, od którego uzależniony jest dalszy harmonogram działań. Status BP prawdopodobnie przyspieszyłby proces, gdyż umożliwiłby pominięcie długotrwałej procedury przetargowej, jednak pomimo tego, że minął już ponad rok, brak jest informacji na temat rozstrzygnięcia tej kwestii. Jesteśmy więc w sytuacji, gdy należałoby rozpocząć procedurę przetargową. Alternatywą są negocjacje z jednym lub kilkoma wybranymi oferentami.
Kwestia samych ofert jest dość złożona. W dialogu technicznym udział wzięli czołowi producenci, oferując bardzo zróżnicowane produkty. Temat ten był prezentowany na przez Defence24 wielokrotnie, dlatego można ograniczyć się do krótkiego podsumowania.
Oferowane Polsce śmigłowce Boeing AH-64E Apache Guardian oraz Bell AH-1Z Viper są dostępne jedynie w ramach programu Foreign Military Sales realizowanego za pośrednictwem administracji USA. Jest to procedura G2G, czyli tryb umowy międzyrządowej o sztywno określonych przez prawo amerykańskie zasadach, które nie są w niektórych punktach kompatybilne z procedurami przetargowymi. Oprócz maszyn amerykańskich w dialogu technicznym brano pod uwagę również maszynę Airbus Helicopters Tiger oraz tureckie TAI T129 ATAK. Z przyczyn politycznych pierwsza z tych ofert jest dość trudna dla obecnych władz MON, natomiast druga stanowi problem w zakresie rosnącego napięcia między Turcją a UE oraz Stanami Zjednoczonymi.
Brytyjskie śmigłowce Apache na poligonie w Orzyszu.
Niedawno pojawiła się również propozycja koncernu Leonardo Helicopters dotycząca nowej maszyny AH-249A, która jest obecnie dopiero opracowywana jako następca śmigłowców AH-129 Mangusta. Jej zaletą może być istotny udział polskiego przemysłu i nowoczesna konstrukcja, ale jednocześnie jest to opcja pełna niewiadomych, gdyż prototyp maszyny jeszcze nie został oblatany.
Niezależnie od wybranego śmigłowca, zakup nowo wyprodukowanych maszyn będzie w praktyce możliwy dla Polski najwcześniej w 2020 roku. Realnie, zgodnie z zeszłorocznymi deklaracjami, zakup przesunięto poza rok 2022. Sam proces produkcji i realizacja zamówień wymuszają co najmniej kilkuletnie oczekiwanie na dostawy. Przy tym należy pamiętać, że dostarczenie maszyn oznacza dopiero początek procesu wprowadzania ich do służby i wypracowywania gotowości operacyjnej. Ile może trwać taki proces widać choćby po historii polskich F-16 Jastrząb, które dopiero od niedawna wzięły udział w działaniach operacyjnych, w ramach PKW Orlik 7 nad krajami bałtyckimi oraz PKW OIR Kuwejt działającym nad Syrią.
Czas od zawarcia umowy do osiągnięcia pełnej gotowości operacyjnej przez nowe śmigłowce uderzeniowe szacować można na ponad pięć, a może nawet siedem do dziesięciu lat. Mowa tu o procesie dostarczenia, wprowadzenia do służby, przeszkolenia personelu i osiągnięcia zdolności do realizacji działań bojowych. W tym czasie Polska nie będzie dysponować śmigłowcami uderzeniowymi zdolnymi do rażenia celów opancerzonych z pomocą uzbrojenia kierowanego i wykonywania dużej części innych zadań.
Zanim nadejdzie Kruk, czyli zdolności pomostowe
Obecnie Polska dysponuje około 30 śmigłowcami Mi-24D/W z których 11 przeszło w ostatnim czasie remont główny w WZL-1, a remont kolejnych wszedł obecnie w fazę negocjacji. Choć czas ich eksploatacji zostanie wydłużony, to maszyny te nie są już w stanie pełnić większości swoich zadań. Śmigłowce te od dekady nie posiadają na uzbrojeniu przeciwpancernych pocisków kierowanych, gdyż ich zapasy się wyczerpały. Niebawem zaczną się wyczerpywać części do czterolufowych karabinów JaKB-12,7 kalibru 12,7 mm umieszczonych w ruchomej gondoli.
Polskie śmigłowce Mi-24 można czasem zobaczyć z pociskami 9K114 Szturm, ale od lat są to tylko ćwiczebne atrapy. Oprócz nich na belkach widać wyrzutnie rakiet kalibru 57 mm.
Dostępnym uzbrojeniem pozostaną wówczas jedynie posowieckie niekierowane rakiety, bomby i zasobniki artyleryjskie. Nie jest to potencjał adekwatny do zadań jakie powinny realizować te maszyny i wysoce niedostateczny względem zagrożeń, z jakimi mogą się mierzyć w konflikcie zbrojnym. Śmigłowce Mi-24 mogą jednak zostać skutecznie zmodernizowane, w celu zwiększenia (a w zasadzie przywrócenia) potencjału bojowego oraz poprawy innych parametrów.
W 2017 roku WZL nr 1 zakończyły proces modernizacji śmigłowców Mi-24W na potrzeby sił zbrojnych Senegalu. Zmiany jakie wprowadzono w tych maszynach obejmowały przede wszystkim instalację nowocześniejszych jednostek napędowych, dostosowanie do gogli noktowizyjnych i system GPS wyposażony w duży wyświetlacz wielofunkcyjny z opcją symulacji przyrządów. Jest to jednak znacznie mniejszy zakres prac, niż planowana i nigdy nie przeprowadzona modernizacja polskich Mi-24 w ramach programu Mi-24PL Pluszcz.
Dorobek uzyskany w tym programie stanowi interesująca podstawę dla potencjalnego programu modernizacji śmigłowców Mi-24, w kwestii którego realizowany jest obecnie przez Inspektorat Uzbrojenia dialog techniczny. Bierze w nim udział 15 podmiotów, których oferta jest bardzo różnorodna. Część z nich oferuje gotowe kompleksowe rozwiązania, takie jak Night Hawk (wcześniej znany jako Super Hind) firmy Paramount Aerospace Systems z RPA, czy program modernizacji Mi-24 izraelskich firm Israel Aircraft Industries oraz Elbit Systems. Inne proponują jedynie rozwiązania dla wybranych zakresów modernizacji, jak pociski Brimstone firmy MBDA, czy systemy walki elektronicznej i samoobrony produkcji BAE Systems czy Saab.
„Mi-24PL” użytek własny i na eksport
Możliwe jest zrealizowanie znacznej części prac w oparciu o polski przemysł, we współpracy z zagranicznymi dostawcami technologii. Oznacza to, że zamiast gotowych rozwiązań modernizacji, należałoby wykorzystać oferowane systemy wyposażenia i uzbrojenia, dla stworzenia optymalnej konfiguracji w zakresie koszt/efekt. Powinna ona optymalizować również udział polskiego przemysłu, gdyż może stanowić interesującą ofertę eksportową dla użytkowników maszyn Mi-24, którzy będą szukać niezależności od rosyjskich kontrahentów.
Pomocna może tu być tutaj zarówno współpraca z ukraińskim producentem silników, zakładami Motor Sicz, które oferują silniki kompatybilne z Mi-24, ale nie wykorzystujące komponentów ani systemów produkcji rosyjskiej.
Kolejnym ważny czynnik, to fakt, iż WZL nr 1 podpisały 4 września 2018 roku protokół ustaleń (ang. memorandum of understanding) z koncernem Boeing, określający obszary współpracy i realizacji projektów biznesowych dotyczących platform śmigłowcowych wyprodukowanych przez innych niż Boeing, w tym producentów poza Stanami Zjednoczonymi. Wśród wymienionych opcji znalazła się m.in. „produkcja wybranych komponentów, których produkcji zaniechano”, co obejmuje przede wszystkim śmigłowce Mi-24, Mi-8/17 i Mi-14, otwierając interesujące nowe opcje.
Night Hawk (wcześniej znany jako Super Hind) firmy Paramount Aerospace Systems z RPA to najbardziej kompleksowa modernizacja Mi-24 realizowana poza Rosją.
Jeśli chodzi o bieżącą sytuację w zakresie części zamiennych, to zgodnie z informacjami uzyskanymi nieoficjalnie przez Defence24.pl Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 w Łodzi dysponują zapasem kluczowych komponentów, takich jak łopaty wirnika, które pozwalają na eksploatację co najmniej jednej eskadry maszyn Mi-24 przez kolejną dekadę niezależnie od rosyjskiego producenta czy innych dostawców. Jest to kwestia o tyle istotna, że jednym z często powtarzanych argumentów przeciw modernizacji jest właśnie uzależnienie od Rosji.
Należy też wziąć pod uwagę fakt, iż wiele rozwiązań związanych z modernizacją Mi-24 zostało już przeanalizowanych i od lat oczekuje na wdrożenie lub odpowiednie wykorzystanie. Są to przede wszystkim efekty nigdy nie ukończonego, międzynarodowego programu Mi-24 Pluszcz.
Mi-24PL Pluszcz i Głuszec
W latach 2001-2004 Polska, najpierw w kooperacji międzynarodowej a potem już samodzielnie rozwijała program modernizacji śmigłowców Mi-24 o kryptonimie Pluszcz. Pierwotnie miał to być projekt realizowany przez Czechy, Polskę, Słowację i Węgry we współpracy z producentem i mający na celu dostosowanie około 100 śmigłowców Mi-24D/W do standardów NATO. Plany zakładały nie tylko zastosowanie komputera misji i co najmniej częściowe ucyfrowienie awioniki, ale również integrację pocisków Hellfire i innych typów uzbrojenia stosowanego w krajach Sojuszu. Polska planowała zmodernizować 40 śmigłowców, jednak pomimo dużego potencjału program w formacie międzynarodowym nie doszedł do skutku.
W lutym 2003 roku zatwierdzono wstępne założenia taktyczno-techniczne wspólne dla Mi-24 wszystkich uczestników programu, ale już 4 miesiące później program zakończono, podejmując na szczeblu międzyrządowym decyzję o samodzielnym przygotowaniu prototypów przez każdy z krajów osobno. W listopadzie 2003 roku Ministerstwo Obrony Narodowej podpisało z WZL nr 1 umowę na opracowanie modernizacji i przygotowanie dwóch prototypów maszyn Mi-24 Pluszcz. Planowano zmodernizować 12 śmigłowców do wersji bojowej Mi-24PL i kolejne 4 do zadań ratownictwa bojowego oznaczonych Mi-24PL/CSAR. Umowa została jednak anulowana już w czerwcu 2004 roku.
W śmigłowcu W-3PL Głuszec zastosowano m. in. awionikę i system zarządzania uzbrojeniem opracowane w ramach programu Mi-24PL Pluszcz.
Część opracowanych dla Pluszcza rozwiązań wykorzystano później w programie maszyny W-3PL Głuszec. Natomiast modernizacja polskich Mi-24 skończyła się na dostosowaniu maszyn do użycia gogli noktowizyjnych i instalacji prostego modułu GPS. Prekursorami były w tym zakresie trzy maszyny wysłane wraz z polskimi żołnierzami do Afganistanu. Od tego czasu, poza realizacją tych prac na wszystkich posiadanych maszynach, nie posunęliśmy się naprzód w modernizacji Mi-24, który nie przystaje już dziś całkowicie do potrzeb pola walki. Jednocześnie jednak nie może liczyć zbyt szybko na następcę, z przyczyn wskazanych na początku tego tekstu. Potrzebne jest więc unowocześnienie co najmniej części posiadanych maszyn przy zachowaniu rozsądnego stosunku koszt/efekt. Jakie powinny być główne zakresy takiej zoptymalizowanej modernizacji.
Podstawowe problemy polskich Mi-24 to obecnie:
- Brak nowoczesnego uzbrojenia, zgodnego ze standardem NATO
- Niskie osiągi systemu napędowego
- Niska świadomość sytuacyjna (archaiczna awionika i systemy obserwacyjne)
- Brak nowoczesnych systemów samoobrony.
Są to priorytety, które należy mieć na uwadze podczas prac nad uzasadnioną operacyjnie i ekonomicznie modernizacją śmigłowców rodziny Mi-24.
Napęd, czyli więcej mocy i mniej pracy
Podstawą dla jakichkolwiek modernizacji śmigłowców Mi-24, ale również Mi-17, powinno być unowocześnienie jednostki napędowej. Proces ten może być zrealizowany w kraju. Już obecnie WZL nr 1 jest w stanie modernizować silniki TW-3-117W stosowane we wszystkich śmigłowcach Mi-24W i ostatniej serii Mi-24D do znacznie nowocześniejszej wersji TW-3-117WM, dostarczanej przez ukraińskie zakłady Motor Sicz. Taki model silnika zastosowano w senegalskich maszynach, uzyskując dostrzegalny wzrost osiągów bez zmian w układzie przeniesienia mocy.
Jest on widoczny przede wszystkim w dynamice lotu, prędkości wznoszenia i udźwigu. Nie ma potrzeby, jak miało to miejsce w Afganistanie, „startować na przednim kole”, czyli z rozbiegiem, jak samolot. Manewr ten, często stosowany przez polskie śmigłowce Mi-24 w Afganistanie nie wynikał z brawury, ale z niewystarczającej mocy silników do klasycznego, pionowego startu maszyny obciążonej uzbrojeniem.
Użycie silników TW-3-117WM zapewnia również niższy koszt eksploatacji, ze względu na nowocześniejsze oprzyrządowanie i dłuższe okresy eksploatacji między przeglądami i remontami. Zastosowanie silników tego typu otwiera również potencjalnie możliwość dalszej modernizacji poprzez wdrożenie jednostek serii WMA i wyższych, o ile będzie takie zapotrzebowanie. Wymiana silników na nowsze może zostać zrealizowana w ramach remontu. Co równie istotne, nowe silniki nie korzystają z rosyjskich komponentów, a więc są bezpieczniejsze od jednostek starego typu.
Awionika – co widzi załoga?
Modernizacja Mi-24 ma odbywać się przy założeniu, że docelowo śmigłowce tego typu zostaną wymienione na nowe maszyny. Nie ma więc raczej potrzeby wprowadzania całkowicie nowego, zintegrowanego systemu awionicznego, gdyż mogłoby to okazać się zbyt kosztowne. Absolutne minimum, dyktowane też względami bezpieczeństwa, nakazuje wskaźniki przeskalować na standardowe w lotnictwie NATO jednostki anglosaskie (np. wysokościomierze z metrów na stopy, a prędkościomierz z km/h na węzły). Takie zmiany wprowadzają Czesi w swoich śmigłowcach Mi-17 i Mi-171Sz.
Opracowana przez ITWL "ucyfrowiona" awionika dla śmigłowca Mi-24 prezentowana była m. in. podczas MSPO 2018 (na zdjęciu kabina pilota).
Uzasadnione byłoby również doprowadzenie do odpowiednio bezpiecznego standardu systemu łączności. Wraz z nim można byłoby zainstalować nowocześniejszy wyświetlacz systemu GPS, umożliwiający wyświetlanie mapy i być może (w pakiecie minimum), wybranych parametrów lotu. Dla zarządzania nowych uzbrojeniem (o którym nieco dalej) niezbędny będzie odpowiedni system obserwacyjno-celowniczy oraz układy kierowania i zarządzania, co daje przesłanki do co najmniej częściowego ucyfrowienia awioniki. Można zastosować rozwiązania opracowane dla Mi-24 i wprowadzone częściowo na śmigłowcach W-3PL Głuszec lub też na tej bazie stworzyć nowocześniejszy system, o ile nie spowoduje to opóźnienia w programie.
Jakie uzbrojenie, czyli siła ognia?
Mi-24, oznaczony przez NATO „Hind”, jest z założenia śmigłowcem uderzeniowym przeznaczonym między innymi do zwalczania broni pancernej przeciwnika. Polska nie posiada już jednak możliwości użycia ppk 9M114 Szturm, które stanowiły uzbrojenie Mi-24W. Również Mi-24D nie korzystają już od dawna z rakiet 9M17 Skorpion. Wszystkie śmigłowce mogą przenosić bomby lotnicze o masie od 100 kg do pół tony oraz zasobniki z działkami 23 mm i niekierowanymi pociskami rakietowymi kalibru 57 mm lub 80 mm. Stałe uzbrojenie stanowi czterolufowy karabin maszynowy JaKB-12,7 kalibru 12,7 mm w wieżyczce dziobowej.
Resurs tych ostatnich jest obecnie na wyczerpaniu i niebawem trzeba będzie zrezygnować z ich użycia ze względu na brak części zamiennych i możliwości dalszego wydłużania eksploatacji. Jak więc widać głównym problemem polskich śmigłowców jest kurczący się i nie dostosowany do nowoczesnych działań bojowych zestaw uzbrojenia. Dotyczy to szczególnie pocisków kierowanych.
_Przednia część śmigłowca Mi-24W z dobrze widoczną wieżyczką z karabinem JaKB-12,7 kalibru 12,7 mm i systemem celowniczym Raduga, stosowanym do naprowadzania rakiet 9M114 i 9M17. _
Paradoksalnie, możliwość rezygnacji z archaicznego systemu celowniczego Raduga stosowanego do naprowadzania pocisków 9M114 i 9M17 ułatwia modernizację śmigłowców. Dzieje się tak, ponieważ celownik ten wykorzystuje kanał optyczny oparty na systemie soczewek i luster, zajmujący znaczną przestrzeń w przedniej części kadłuba pod miejscami załogi. Usunięcie tego zbędnego systemu to „odchudzenie” maszyny o około 250 kilogramów zbędnego balastu. To również znaczna przestrzeń w przedniej części śmigłowca do zagospodarowania, na przykład na nowoczesne systemy optoelektroniczne, awionikę oraz dodatkową amunicję do uzbrojenia w wieżyczce przedniej.
Rakiety kierowane – absolutny priorytet
Stosowane obecnie na śmigłowcach Mi-24D/W pociski niekierowane S-5 i S-8 są uzbrojeniem w posowieckim standardzie. Powinny zostać zastąpione przez odpowiedniki zgodne ze standardem NATO. Mesko już obecnie posiada w ofercie pociski niekierowane kalibru 70 mm, natomiast ZM Tarnów opracowało wyrzutnie dostosowane zarówno do podwieszania pod zachodnimi, jak i wschodnimi maszynami.
Alternatywną dla pocisków 70 mm opcją, prezentowaną przez WZL-1 podczas MSPO 2017, są kierowane pociski rakietowe 68 mm firmy Thales, oparte na rakietach niekierowanych stosowanych na śmigłowcach francuskich. W 2016 roku Thales podpisał z PGZ i Mesko porozumienie dotyczące współpracy przy produkcji tych pocisków, a w 2017 roku zawarto umowę z ITWL.
Możliwe jest przekształcenie rakiet niekierowanych w pociski kierowane na odbity od celu promień lasera. Obecnie dostępne są „z półki” liczne systemy umożliwiające tego typu modyfikacje, oferowane przez firmy BAE Systems (APKWS), Elbit (STAR), MBDA, Lockheed Martin (DAGR) czy Raytheon (TALON). Izraelski system STAR został już zintegrowany z Mi-24 dla jednego z zagranicznych klientów. Po decyzji o pozyskaniu określonego typu rakiet uzasadnione byłoby pozyskanie licencji do ich produkcji w Polsce, albo docelowe opracowanie własnego rozwiązania.
Pocisk kierowany Hellfire i rakiety niekierowane kalibru 70 mm (w wersji ćwiczebnej).
Jeżeli Polska zdecyduje się na zakup lekkich rakiet kierowanych laserowo, niezależnie od wybranej opcji, wymagane będzie wyposażenie śmigłowca Mi-24 w głowicę optoelektroniczną z laserowym podświetlaczem celów, podobnie jak w wypadku integracji ciężkich kierowanych laserowo przeciwpancernych pocisków rakietowych. Jest to więc rozwiązanie dość uniwersalne, otwierające dostęp do szerokiej gamy uzbrojenia. Mogą to być np. amerykańskie rakiety AGM-114 Hellfire lub brytyjskie Brimstone.
Inną opcją, która nie wymaga instalacji kosztownej głowicy wyposażonej w podświetlacz laserowy, są pociski naprowadzane optycznie lub na podczerwień, takie jak ppk Spike. Rakiety rodziny Spike mogą być dostępne w różnych wariantach. Wojsko Polskie posiada na uzbrojeniu rakiety Spike-LR o zasięgu 4 km, ale do odpalania ze śmigłowców powinny zostać zostać raczej pozyskane pociski o większym zasięgu Spike-ER lub ich nowy wariant ER2, czy nawet cięższe Spike-NLOS osiągające dystans 40 km. Elementem rodziny Spike jest jednak również pocisk LR2, którego zasięg w wersji odpalanej ze śmigłowca może być wydłużony nawet do 10 km. Warto również wspomnieć, że pociski Spike-LR są produkowane na licencji w Mesko i inne, cięższe wersje również mogłyby powstawać w ramach kooperacji.
Warto powiedzieć, że wymieniono tu jedynie kilka najbardziej popularnych opcji. Wybór systemu uzbrojenia kierowanego zależny jest od celów i możliwości ekonomicznych, a poszczególne opcje mogą różnić się, na przykład, wymaganym czasem integracji. Każdy z systemów uzbrojenia kierowanego będzie wymagał zintegrowanego systemu naprowadzania i nowoczesnej głowicy optoelektronicznej. Może ona zostać umieszczona nie tylko w nosowej części maszyny, ale też w kilku innych, alternatywnych lokalizacjach. Warto w tym zakresie czerpać ze stosowanych na świecie rozwiązań. Tego typu prace nie będą stawić większego problemu i mogą zostać zrealizowane przez krajowe zakłady.
Wieżyczka – precyzja i siła ognia
Zgodnie z posiadanymi przez Defence24 informacjami karabiny JaKB-12,7, w które uzbrojone są przednie wieżyczki śmigłowców Mi-24D/W, powinny być w najbliższym czasie zastąpione innym rodzajem broni. Po pierwsze, ze względu na wyczerpanie ich możliwości eksploatacyjnych, a po drugie, aby wprowadzić w ich miejsce uzbrojenie lepiej odpowiadające potrzebom, najlepiej zgodne ze standardem NATO.
Podczas MSPO 2017 Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 zaprezentowały opcję zastąpienia czerolufowego karabinu maszynowego JaKB-12,7 na amunicję 12,7x108 mm karabinem WKM-Bm produkcji ZM Tarnów, zasilanym nabojami 12,7x99 mm w standardzie NATO, stosowanym w Wojsku Polskim. Jest to uzbrojenie identyczne z zastosowanym w śmigłowcu W-3PL Głuszec i produkowane w kraju. Możliwe jest również zastąpienie WKM-BM sześciolufowym karabinem WLKM. Jednak warto zwrócić uwagę, że broń kalibru 12,7 mm nie jest już obecnie stosowana na śmigłowcach uderzeniowych czy szturmowych. Nawet w przypadku rosyjskich Mi-24/35 nowszych wersji stosowane są ruchome działka kalibru 23 mm lub nieruchome 30 mm. Jest to związane zarówno z rosnącym poziomem ochrony pojazdów, jak też z rozwojem lekkich, precyzyjnych systemów uzbrojenia lufowego.
W rosyjskich śmigłowcach Mi-35M karabin 12,7 mm w wieżyczce zastąpiono dwulufowym działkiem 23 mm. Natomiast optyczny system Raduga oparty na pryzmatach ustąpił miejsca głowicy optoelektronicznej.
Myśląc perspektywicznie, należy rozważyć opcją uzbrojenie Mi-24 w działko automatyczne kalibru 20 lub 30 mm. Dla przyspieszenia prac powinno to być rozwiązanie dostępne na rynku w wersji gotowej wieżyczki, lub też uproszczony wariant z nieruchomym działkiem 23 mm lub 30 mm, jaki zastosowano np. w Mi-24P czy W-3W/WA Sokół. Jest to konfiguracja najprostsza, ale mało wszechstronna i obarczona istotnymi wadami.
Najbardziej logiczne jest zastosowanie wieżyczki ruchomej, zapewniającej precyzję i siłę ognia, najlepiej dostępną z półki. Jedną z alternatywnych możliwości jest zastąpienie wieżyczki USPU-24 wieżyczką Nexter THL 20 z działkiem M 621 kalibru 20 mm. Taka wieżyczka zastosowano już np. w rumuńskich IAR330 SOCAT, będących przeciwpancerną wersją śmigłowca Puma, produkowaną lokalnie na licencji. Wymiary wieżyczki, jej masa i generowane dla struktury obciążenia dość dobrze odpowiadają przestrzeni jaka powstaje po demontażu USPU-24 stosowanej na Mi-24D/W.
Działko M 621 kalibru 20 mm jest stosunkowo lekkie, zbliżone masą do ckm-u w słynnym kalibrze pół cala, ale zapewnia większą precyzję, penetrację i siłę ognia. Być może należy rozważyć zastosowanie takiej wieżyczki również na innych statkach powietrznych. Nie jest wykluczone, że broń ta już niebawem trafi do Wojsk Specjalnych. Zainteresowanie pozyskaniem działka 20 mm, jako alternatywy dla ciężkich karabinów maszynowych 12,7 mm wyraziła w ostatnim czasie JW Grom, rozpisując stosowny przetarg.
System walki elektronicznej i samoobrony
Ostatnim obszarem, choć wcale nie najmniej ważnym, jest zastosowanie na śmigłowcach Mi-24 nowoczesnego systemu ostrzegania i samoobrony przed pociskami kierowanymi oraz systemów walki elektronicznej. Jest to szczególnie istotne, jeśli maszyny mają pozostać w służbie po wprowadzeniu śmigłowców Kruk, o czym nieco później. Na rynku dostępne są obecnie liczne rozwiązania, z których część zaproponowano w ramach dialogu technicznego. W przypadku podjęcia decyzji o wyborze maszyn w programie Kruk, może być uzasadnione zastosowanie podobnego lub identycznego systemu walki elektronicznej i samoobrony, jednak powinno to również podlegać ocenie zasadności, aby nie zawyżyć kosztów programu. Mogą to być np. systemy proponowane przez Saab, BAE Systems czy Elbit. Tego typu pracę mogą być realizowane w kooperacji z krajowymi zakładami, takimi jak WZE oraz WZL-1. Przykładem jest system samoobrony All-in-Small, zaprezentowany na targach Air Fair przez Wojskowe Zakłady Elektroniczne, we współpracy z firmą Elisra. System ten integruje urządzenia ostrzegające o opromieniowaniu laserowym i radarowym, o ostrzale przeciwnika i odpaleniu rakiet oraz wyrzutnie flar i dipoli.
Ważne, aby system był dostosowany do maszyny i jej systemów pokładowych, zapewniając optymalną ochronę. Jest to element w istotny sposób wpływający na przeżywalność w warunkach nowoczesnego pola walki.
Życie zmodyfikowanych Mi-24 po Kruku?
Modernizacja śmigłowców Mi-24, jak wynika z powyższej analizy, jest możliwa i może być uzasadniona stosunkiem koszt/efekt. Zakres modernizacji powinien być określony przez siły zbrojne na podstawie potrzeb, jednak przy założeniu iż obejmie modyfikację napędu i co najmniej częściową wymianę uzbrojenia oraz demontaż zbędnego systemu Szturm. Procesem tym mogą być objęte przede wszystkim śmigłowce Mi-24W oraz najmłodsze Mi-24D pochodzące z czwartej serii i wyposażone w identyczne jednostki napędowe (TW-3-117W), gdyż mogą one zostać łatwo zmodyfikowane do standardu WM.
Ulepszone maszyny mogą nie tylko stanowić niezbędne obecnie rozwiązanie pomostowe, do czasu pozyskania śmigłowców uderzeniowych Kruk i osiągnięcia przez nie gotowości operacyjnej. W wielu zadaniach Mi-24 będą w stanie uzupełniać niedostateczną liczbę nowych maszyn, których zakup ma objąć w obecnym postępowaniu 32 egzemplarzy, a więc zaledwie dwie eskadry. Tymczasem, oprócz odwodu strategicznego, śmigłowce uderzeniowe powinny znaleźć się również w jednostkach kawalerii powietrznej oraz w formacjach lotniczych przypisanych poszczególnym brygadom, o czym pisałem w ostatnim tekście na ten temat.
W tym kontekście liczba 32 maszyn Kruk będzie wysoce niewystarczająca dla potrzeb Wojsk Lądowych, a są przecież inne zapotrzebowania. Przykładowo, maszyny tego typu mogą zostać użyte do wsparcia Wojsk Specjalnych, co było planowane projektując wariant Mi-24PL/CSAR jeszcze w ramach programu Pluszcz. De facto w składzie 7. Eskadry Działań Specjalnych powinny znajdować się zgodnie z etatem co najmniej dwa śmigłowce Mi-24.
Należy też pamiętać, że docelowo, zgodnie z rekomendacjami Strategicznego Przeglądu Obronnego, Polska ma znacząco zwiększyć liczbę śmigłowców uderzeniowych, być może nawet do 100 maszyn. Zmodernizowane Mi-24 będą więc prawdopodobnie eksploatowane przez pewien czas równolegle z nowymi śmigłowcami, aż do osiągnięcia pełnej gotowości przez odpowiednią liczbę Kruków i innych maszyn wsparcia.
Zgodnie z obecnie panującymi trendami część zadań mogą realizować lżejsze, tańsze, ale równie nowocześnie uzbrojone śmigłowce, takie jak AH-6 Little Bird, czy H145M z systemem HForce, a w niedalekiej przyszłości H160M Geupard. Rozwiązaniem pośrednim jest też użycie uzbrojonych w pociski kierowane wersji średnich śmigłowców wielozadaniowych, takich jak Black Hawk czy Caracal. Mimo to Mi-24, po odpowiedniej modernizacji, może jeszcze służyć w polskiej armii przez długie lata. Ze względu na zbliżoną konstrukcję, de facto powinny pozostać w służbie co najmniej tak długo jak będące dziś podstawowymi maszynami transportowymi Mi-8/17. Po wprowadzeniu do eskadr uderzeniowych śmigłowców Kruk, zmodernizowane Mi-24 powinny znaleźć się m. in. w Kawalerii Powietrznej.
Nie należy też pomijać potencjału eksportowego. Tego typu pakiet modernizacyjny, najlepiej skalowalny, może znaleźć uznanie wśród obecnych użytkowników Mi-24/Mi-35. Dotyczy to zarówno krajów chcących podnieść walory operacyjne tych maszyn, jak też krajów, które będą zainteresowane pozostawieniem ich w linii, ale jednocześnie nie będą chciały uzależniać się od Rosji. Takim klientem mogą być np. Węgry, które jako kraj NATO utrzymują maszyny w linii i muszą serwisować je w Rosji, ale też państwa Azji, Afryki czy Ameryki Południowej. Do tych samych odbiorców mogą trafić polskie Mi-24PL po ich ostatecznym wycofaniu ze służby.