Polska, rosyjska i amerykańska armia robotów

Polska, rosyjska i amerykańska armia robotów

Polska, rosyjska i amerykańska armia robotów
Źródło zdjęć: © US Army
24.07.2012 13:50, aktualizacja: 24.07.2012 15:32

Największe armie świata wprowadzają roboty, a co na to Polacy?

Od Leonarda do Predatora

Maszyna walcząca zamiast człowieka, została wymyślona już w 149. roku przez samego Leonarda da Vinci. Odnalezione w 1950 roku szkice pokazują humanoidalnego robota, który sterowany był za pomocą zestawu dźwigni. Maszyna potrafi wykonywać proste czynności, jak siadanie czy niezależne poruszanie kończynami. Niemal pewne jest, że robot Leonarda powstał z myślą o wykorzystaniu w bitwie. Co więcej, współcześni naukowcy zbudowali tę maszynę opierając się jedynie na notatkach włoskiego wynalazcy - urządzenie jest w pełni funkcjonalne.

W czasach Leonarda nikt jednak nie myślał nawet o wprowadzeniu maszyn do bitew, a prezentacja opisanego wyżej wynalazku na dworze Sforzów była dla możnowładców co najwyżej ciekawostką. Warto również wiedzieć, że do 192. roku nie istniało pojęcie robota, którego dzisiaj używamy tak naturalnie. Słowo robot pochodzi z języka czeskiego, a konkretnie ze sztuki Karela Capka, o maszynach, które wykonywały czynności za ludzi - robotach. Na pierwsze współczesne roboty militarne nie trzeba było długo czekać – w trakcie drugiej wojny światowej Niemcy wykorzystywali zdalnie sterowane czołgi Goliat. Były to niewielkie pojazdy wypełnione materiałami wybuchowymi, które wprowadzano pod czołgi wroga i detonowano. Druga strona tego konfliktu nie pozostawała Niemcom dłużna – Rosjanie posiadali Teletanki, czyli zdalnie sterowane czołgi.

Prawdziwa rewolucja w militarnych zastosowaniach robotyki rozpoczęła się jednak dopiero wiele lat po II Wojnie Światowej - za oceanem - w USA. Chyba najsłynniejszym robotem w amerykańskiej armii są bezzałogowe samoloty RQ-1 Predator. Sterowane na odległość pojazdy UAV (Unmanned Aerial Vehicles - bezzałogowe pojazdy latające) pełnią zazwyczaj role zwiadowcze, ale można je również wyposażyć w pociski powietrze-ziemia. Wykorzystanie technologii UAV obecnie wykracza jednak poza wojsko i sporych rozmiarów maszyny. Wymiary i waga nowoczesnych robotów drastycznie się zmniejszyły, odkrywając jednocześnie nowe możliwości.

Obraz
© Żołnierze brytyjscy z przejętymi niemieckimi czołgami Goliat

Mikroroboty i nieograniczony zasięg

Terroryści przetrzymują zakładników w trudno dostępnym budynku w centrum miasta. Policja nie może wiele zrobić, ponieważ nie posiada wiedzy o liczbie, uzbrojeniu i dokładnym rozmieszczeniu przestępców. Jednak przez szyb wentylacyjny do budynku dostaje się niewielki robot. Terroryści biorą go za osę i kompletnie ignorują, tymczasem robot cały czas przekazuje do operatora wszystkie dane o pomieszczeniu, napastnikach i zakładnikach.

To nie scenariusz najnowszego filmu akcji, ale realne możliwości dzisiejszych dronów. Już w 200. roku norweska firma Prox Dynamics stworzyła robota o długości 20 cm i wadze zaledwie 15 gramów. Model PD-100 Black Hornet jest pojazdem autonomicznym, który działa w oparciu o system GPS. Oznacza to, że „mechaniczny szerszeń” potrafi sam odnaleźć drogę do celu - bez interwencji operatora. PD-100 ma jednak pewne wady. Największą jest uzależnienie od nawigacji GPS. W miejscach, do których sygnał GPS nie dociera, robot nie może działać autonomicznie – zwyczajnie nie potrafi określić swojej pozycji. Jednak również ten problem został już rozwiązany. Inżynierowie z laboratoriów NASA opracowali MAV (Micro-Aerial Vehicle, ang. mikropojazd latający), który potrafi samemu odnaleźć drogę do celu nawet w miejscach, gdzie nie działa nawigacja GPS, jak choćby wnętrza budynków. Robot wykorzystuje do tego celu system kamer i oprogramowanie, które analizuje otoczenie i tworzy jego trójwymiarowy model. Takiemu dronowi wystarczy
tylko wprowadzić położenie początkowe, z którego zaczyna lot oraz punkt docelowy – dalej robot sam już znajdzie drogę i wykona powierzone zadanie.

Obraz
© PD-100 Black Hornet (fot. Prox Dynamics)

Inną grupą bezzałogowych pojazdów latających są drony sterowane przez człowieka. To również żadna nowość –. operatorzy w naziemnych centrach śledzą obraz z kamery oddalonego o całe kilometry pojazdu. Takie rozwiązania stosowane są od dobrych paru lat choćby w Iraku – oczywiście przez stronę amerykańską. Nowością w tym segmencie jest natomiast długość lotu, którą niedawno udało się naukowcom wydłużyć do nieskończoności. Jak to możliwe? Wszystko zawdzięczamy laserom - badacze pokazali nową metodę dostarczania dronom energii za pomocą lasera. Doświadczenie przeprowadzone przez firmy Lockheed Martin i LaserMotive zakończyło się wnioskiem, że drony zasilane laserem z ziemi mogą latać w nieskończoność - po zakończeniu testu baterie pojazdu były naładowane w większym stopniu niż przed jego rozpoczęciem. Kolejnym krokiem ma być adaptacja systemu do przesyłania energii z powierzchni Ziemi do satelitów na orbicie, a nawet na Księżyc.

Nie tylko Amerykanie chcą Terminatorów

Choć Amerykanie zdecydowanie przodują w militarnym wykorzystaniu robotów, Rosjanie również mają ambitne plany wyposażenia armii w takie nowoczesne rozwiązania. Zrobotyzowany sprzęt został niedawno zaprezentowany przedstawicielom Ministerstwa Obrony na poligonie jednej z podmoskiewskich brygad zmechanizowanych. Jaki to sprzęt? Jak to często w przypadku Rosjan bywa - nie wiadomo. Możemy się jednak domyślać, że chodzi głównie o roboty lądowe, takie jak skonstruowany na "Baumiance" - moskiewskiej politechnice - model MRK-35. Ten zdalnie sterowany robot pozwala wykrywać substancje niebezpieczne, rozbrajać bomby, przenosić ładunki czy prowadzić rekonesans. Rosyjska mobilna platforma może jednak zostać zmodyfikowana, co pozwala ją wyspecjalizować w zadaniach zwiadowczych lub przygotować do likwidowania celów za pomocą karabinów maszynowych. Trzeba jednak zauważyć, że również na polu naziemnych robotów, Rosjanie zostają w tyle za Amerykanami, którzy już takie rozwiązania testują w Afganistanie.

Polacy nie gęsi, swojego Proteusa mają

Również Polska nie pozostaje w tyle, choć na zastąpienie 3. proc. sprzętu wojskowego robotami, raczej nie mamy co liczyć. Najważniejsze polskie ośrodki naukowe zajmujące się robotyką: PIAP, CBK PAN, CNBOP, ITME, Politechnika Poznańska, Politechnika Warszawska, WAT połączyły siły pod szyldem projektu Proteus. Jest to zintegrowany system, który zakłada stworzenie Mobilnego Centrum Dowodzenia – dużego samochodu ciężarowego wyposażonego w skomplikowane systemy łączności i dowodzenia. Do tego centrum będą spływać dane z różnych elementów systemu – w tym oczywiście robotów: tak naziemnych, jak i dronów.

Doborem i integracją danych GIS (systemu informacji geograficznych) zajmuje się Centrum Badań Kosmicznych PAN, które również jest odpowiedzialne za budowę czujników położenia oraz promocję projektu. Aktualnych danych z miejsca akcji będzie dostarczał budowany przez Politechnikę Poznanską Bezzałogowy Statek Latający (BSL). Dzięki zamontowanym na nim kamerom i innym czujnikom dowodzący akcją będą dysponowali szerokim obrazem sytuacji z miejsc interwencji.

Bezpośrednio w miejsce akcji mają być kierowane roboty mobilne trzech typów, każdy o innych funkcjonalnościach i przeznaczeniu. Mały Robot Mobilny (MRM) to niewielkich gabarytów, niezwykle mobilny robot przeznaczony do działań w trudno dostępnych miejscach. Dzięki zamontowanym kamerom - wizyjnej i termowizyjnej - będzie mógł pełnić funkcje inspekcyjne tam, gdzie dotarcie człowieka lub większego robota będzie niemożliwe. Z kolei Robot Mobilny Interwencyjny (RMI) jest technologicznym odpowiednikiem oddziałów specjalnych. Większy i cięższy, będzie wyposażony w manipulator oraz zestaw czujników służących określeniu stopnia zagrożenia. Największym z trójki robotów będzie Robot Mobilny o Zwiększonej Funkcjonalności (RMF) - ciężka kawaleria Proteusa. Masa ok. 30. kg, możliwość przenoszenia ciężarów o masie do 40 kg za pomocą manipulatora o zasięgu 2 metrów, konstrukcja przystosowana do montażu dodatkowych urządzeń: czujników, zestawu do negocjacji lub np. wyrzutników pirotechnicznych - to jego podstawowe cechy.

Na miejsce akcji wszystkie roboty dowiezie Mobilne Centrum Operatorów Robotów (MCOR), zamontowane (podobnie jak Mobilne Centrum Dowodzenia) na podwoziu samochodu ciężarowego. MCOR ma być wyposażony w sprzęt do szybkiego załadunku i rozładunku robotów, przenośne stanowiska operatorów robotów (PSOR) oraz system łączności z centrum dowodzenia. Wszystkie elementy systemu Proteus będą mobilne, co umożliwi ich transport do miejsca interwencji, a modułowa budowa całości pozwala na szybkie dostosowanie do specyfiki danej akcji.

Czekamy na Terminatory

Czy wyposażanie armii w roboty jest dobrym kierunkiem rozwoju wojskowości ciężko jednoznacznie ocenić. Oczywiście najlepiej, gdyby udało się zrezygnować z wojen w ogóle, ale to utopia, dlatego możliwość zastąpienia żołnierzy maszynami wydaje się jak najbardziej słuszna i rozsądna. Z drugiej strony roboty nie posiadają moralności - wybiorą zawsze najbardziej optymalny sposób wykonania zadania. Już teraz Amerykanie zostali oskarżeni o zabicie trzech osób z obywatelstwem USA, po tym jak bezzałogowe drony zbombardowały zabudowania w Jemenie. Niestety, szarzy obywatele mają niewielki wpływ na rozwój armii. Poza tym, w przypadku polskiego wojska jakikolwiek progres technologiczny jest wskazany. Inaczej możemy się obudzić w świecie, kiedy nasi żołnierze będą musieli walczyć ramię w ramię lub nawet przeciwko T1000.

_ Grzegorz Barnik _

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (159)