Polki walczą o prawa. Co sądzą eksperci o wypowiedzeniu konwencji antyprzemocowej?
Środowiska prawicowe skupione wokół PiS i Ordo Iuris dążą do tego, aby Polska wypowiedziała Konwencję Antyprzemocową. Zapewnia ona ochronę kobietom i ofiarom przemocy w rodzinie. Spytaliśmy psychologa i socjologa, jaki wpływ na życie Polaków miałyby takie zmiany.
24.07.2020 | aktual.: 24.07.2020 21:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od jakiegoś czasu tematem zapalnym w Polsce jest tzw. Konwencja Stambulska, którą nasz kraj przyjął w 2015 roku. Niektórzy politycy PiS oraz działacze organizacji Ordo Iuris próbują przekonać społeczeństwo, że konwencja ta atakuje religię, wskazując ją jako źródło przemocy.
To kompletna nieprawda.
Podkreśla to Rzecznik Praw Obywatelskich, przywołując art. 12 ust. 5 Konwencji Stambulskiej. Jego zapis mówi wyraźnie, że żaden czynnik – w tym "kultura, zwyczaje, religia, czy tzw. honor" nie może usprawiedliwiać aktów przemocy.
Mówiąc potocznie, chodzi o to, że dokument ten zaznacza, by nie można było tłumaczyć przemocy powoływaniem się na kwestie religijne. To coś zupełnie innego, niż zarzucają mu jego przeciwnicy.
Niestety, przy stopniu dezinformacji panującym w sieci oraz częstej skłonności do zakopywania się w ideologicznych okopach, wyjaśnienie takich niuansów może być trudne.
Sprawa jest jednak ekstremalnie ważna, bo zniesienie ustawy antyprzemocowej otworzyłoby furtkę do agresywnych, toksycznych zachowań w ognisku rodzinnym. I pozbawiło wiele kobiet nie tylko godności, ale i obrony przed przemocą domową.
Odejście od konwencji antyprzemocowej okiem psychologa i socjologa
Aby lepiej zrozumieć temat, sięgnąłem po opinie przedstawiane z dwóch perspektyw: psychologicznej i socjologicznej. Tę pierwszą nakreśliła psycholożka, mgr Marta Gostkowska, która wyjaśniła wpływ przemocy w związku na psychikę osoby będącej jej ofiarą.
Socjolożka, dr Agnieszka Rothert zauważa, że przeciętnego Polaka nie będzie interesował sam akt prawny, ale siłą rzeczy, jeśli będziemy powielać negatywne wzorce, to świat wokół nas będzie zmierzał w kierunku negatywnym.
W odejściu od konwencji antyprzemocowej dr Rothert widzi "wdrukowywanie negatywnych stereotypów płciowych i negowanie fundamentalnego szacunku do drugiej osoby". Socjolożka zauważa, że rezygnując z Konwencji Stambulskiej zrzekamy się wypracowywanych od dłuższego czasu "uniwersalnych matryc człowieczeństwa", do których dochodziliśmy bardzo długo i boleśnie.
Takich praw, jak te wypracowane w Konwencji Antyprzemocowej po prostu nie powinno się przekreślać, bo będzie to miało uwsteczniający wpływ na to, jak postrzegamy nasze człowieczeństwo.
Kobiety świetnie sobie radziły także w czasach pandemii
W związku z tym 24 lipca 2020 zaplanowano szereg protestów, między innymi organizowanych przez organizację Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Polki sprzeciwiają się inicjatywie zbierania podpisów pod projektem "Tak dla rodziny, nie dla gender".
Zakłada on właśnie wypowiedzenie wspominanej wyżej Konwencji Stambulskiej, czyli zapobiegającej przemocy wobec kobiet i rodziny.
Kobiety w Polsce już udowadniały, że jak mało kto potrafią się zebrać i zorganizować w grupie, gdy ktoś chce ograniczać ich prawa.
Wcześniej w tym roku wypowiedziano im wojnę w momencie, gdy kwarantanna ograniczyła możliwości reagowania na sytuację. Jak jednak zauważa w rozmowie z WP Tech Marta Lempart, inicjatorka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, nawet w tak nietypowej sytuacji kreatywność nie zna granic.
Na wcześniejszych protestach przeciw projektowi ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne wszystkie hasła na banery zostały opracowane wspólnie na spontanicznie powołanej do życia grupie na Facebooku.
Ponadto na tej platformie zorganizowano 8-godzinny protest w formie transmisji, wyczerpując maksymalny limit czasowy na transmisję w tym portalu. W trakcie przekazu pojawiło się 48 kobiet, które mówiły o tym, co mogą zrobić i skąd wziąć na to siłę.
Pojawiły się osoby takie, jak wicemarszałkini Senatu Gabriela Morawska-Stanecka czy reżyserka Agnieszka Holland. Marta Lempart mówi, że całe wydarzenie obejrzało 130 tysięcy osób.
W walce z taką sprawą przydaje się wsparcie celebrytów
W roku 2018 znany amerykański muzyk i laureat Oscara Trent Reznor krytycznie wypowiadał się o gwiazdach pokroju Taylor Swift, które milczały w tematach społeczno-politycznych. Niektórzy nie zabierali głosu nawet, gdy dochodziło do neonazistowskich ataków usprawiedliwianych przez Donalda Trumpa. Artysta sądził, że brak reakcji był spowodowany obawą o utratę części fanów.
Reznor, lider grupy Nine Inch Nails, podkreślał, że będąc gwiazdą, jest wręcz jego moralnym obowiązkiem poruszać tematy i reagować na sytuacje, wokół których nie można przejść obojętnie. Dlaczego? Muzyk zauważył, że wiele osób może mieć podobne opinie, ale zarazem brak im odwagi, aby je wyartykułować.
To samo można powiedzieć o temacie zaostrzania aborcji w Polsce.
Całe szczęście niedawno w przypadku projektu zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej sprawa nie pozostała bez echa, a na projekcie Kai Godek suchej nitki nie pozostawiły Martyna Wojciechowska, Paulina Młynarska, Maja Ostaszewska, Anna Nowak-Ibisz (Pani Gadżet), a nawet z reguły powściągliwa Małgorzata Rozenek w bardzo dosadnym wpisie na Instagramie.
Na osobny akapit zasługuje Anja Rubik, mocno zaangażowana od dłuższego czasu w temat walki z zaostrzeniem aborcji oraz propagowanie rzetelnej edukacji seksualnej. Rubik tak mocno nadepnęła na odcisk Godek, że ta druga zapowiedziała skierowanie pozwu przeciwko sławnej modelce. Jednak ponowne zniknięcie profilu Godek na Facebooku to oznaka, że kiepsko mają się jej argumenty.
Oczywiście to nieuniknione, że na tyle zaangażowanych społecznie celebrytów pojawi się też garstka gadających absolutne (a czasem również bardzo szkodliwe) bzdury.
Jednak jak pokazuje zyskujący w ekspresowym tempie na popularności serwis TikTok, mający najwięcej odbiorców między 16 a 24 rokiem życia – młodzież coraz bardziej i coraz sensowniej angażuje się w tematy społeczno-polityczne. Wbrew temu, co się stereotypowo temu pokoleniu przypisuje, czyli szukaniu uwagi skupionej wokół własnego wyglądu.
Marta Lempart słusznie jednak zauważa, że "social media są zawsze tylko drogą do celu". - Tym celem zawsze jest to, żeby ktoś zrobił coś w prawdziwym świecie, choćby miało to być powieszenie parasolki na balkonie – mówi aktywistka.
Edukacja seksualna – trzeba ją wynieść ze średniowiecza
To znamienne, że Facebook, Twitter, a przede wszystkim nasze instytucje rządowe odsyłały do WHO jako autorytetu w temacie koronawirusa. Nie tak dawno temu ten sam rząd uruchomił kampanię dezinformacji na temat wytycznych WHO odnośnie edukacji seksualnej.
Jarosław Kaczyński skutecznie wmawiał milionom Polaków, że rzetelna edukacja seksualna proponowana przez WHO to "celowa demoralizacja". Wykorzystywał tę kwestię instrumentalnie, stawiając domniemaną "seksualizację dzieci" w samym centrum swojego ideologicznego manifestu.
Dlaczego edukacja seksualna jest ważna? Podam przykład Hiszpanii, gdzie za życia generała Franco był to temat absolutnie zakazany. Od jego śmierci w 1975 musiało minąć 15 lat, zanim tam zaczęto myśleć o jej wprowadzeniu. I tak naprawdę nikt tego na poziomie ogólnopaństwowym nie zrobił. Efekt był taki, że w 2004 aż 41 proc. Hiszpanów nie rozumiało, po co używać prezerwatyw.
Edukacja seksualna nie jest tylko nauką o seksualności. Ona także uczy poszanowania podstawowych ludzkich praw, jak godność. Pokazuje, by nie ingerować i ograniczać praw człowieka (a taką jest możliwość wyboru) w momencie, kiedy osoby, których dotyczą takie ustawy, mają ograniczone możliwości wyrażenia swojego niezadowolenia publicznie.
– Edukacja seksualna w zakresie przemocy może uświadomić kobiety, że każda forma przemocy jest niedopuszczalna oraz że istnieją organizacje oraz działania, które niosą skuteczną pomoc – mówi Gostkowska. – Dzięki temu kobiety mogą szybciej z takiej pomocy skorzystać oraz rozpoznać działania manipulacyjne sprawców, zanim dojdzie do tragedii. – dodała w rozmowie z WP Tech psycholog.
Jak głosi jednak stare porzekadło, lepiej zapobiegać niż leczyć. I właśnie dlatego, także nawiązując do słów drugiej rozmówczyni, warto jednak zachować długo (i niełatwo) wypracowywane wzorce człowieczeństwa.
Dążenie do tego, by być jak Rosja z państwowo usankcjonowaną przemocą domową, którą pada rocznie 16 milionów kobiet – to nie tylko droga wstecz, ale i donikąd.