Policja i Andrzej Duda chętnie żartują w mediach społecznościowych. Tylko czy tego od nich oczekujemy?
Polska policja w mediach społecznościowych bardzo chętnie chwali się swoimi dokonaniami i wrzuca śmieszne obrazki z psami. Po wydarzeniach z Radomia wpisów na temat pobicia jednak zabrakło. Nie po raz pierwszy spotkaliśmy się z sytuacją, kiedy w internecie żarty były ważniejsze od konkretów. To problem nie tylko policji, ale i prezydenta.
Grupa narodowców pobiła w Radomiu sympatyka KOD-u. W sieci bardzo szybko znaleziono facebookowy profil jednego z atakujących. M.in. dziennikarz “Rzeczpospolitej” Jacek Nizinkiewicz i Agnieszka Gozdyra z Polsatu wykorzystali Twittera, by zadać policji pytanie, czy sprawca jest już zatrzymany.
“Zaczepianie” policji w mediach społecznościowych może wydawać się niepotrzebne, wszak rzecznik prasowy (a to on wraz z koleżanką z zespołu prasowego odpowiada za konta na Twitterze i Facebooku - jak dowiedział się Spider’s Web) nie jest od ścigania przestępców.
Agnieszka Gozdyra słusznie jednak zauważyła, że policja na swoim twitterowym koncie lubi chwalić się skutecznością. “Policjant uratował yorka” - napisano na przykład 24 czerwca.
Tego samego dnia dowiedzieliśmy się również, że policja rozpracowała “grupę wyłudzającą zaliczki na sprzedaż maszyn budowlanych i rolniczych”, a policyjne orkiestry “dały wspaniały koncert na placu Zamkowym”.
Informacje o oświadczeniu z mazowieckiego oddziału policji pojawiły się dopiero w niedzielę, po pytaniach twitterowiczów o interwencję. I na dodatek w odpowiedziach, a nie jako osobny wpis. Ten ukazał się dopiero w poniedziałek, 26 czerwca.
Biorąc więc pod uwagę historię wpisów policji w mediach społecznościowych, można było domagać się szybkiej informacji o zatrzymaniu lub podjęciu odpowiednich działań.
Profil “Polska Policja” w mediach społecznościowych znany jest nie tylko z pochwał skuteczności. Nie brakuje też dowcipów i żartów, pokazujących dystans policji do swojego zawodu czy też stereotypów.
Fakt, że obok informacji o poszukiwanych przestępstwach zamieszczano śmieszne obrazki z pieskami, pozwalał tworzyć nowy, pozytywny wizerunek stróżów prawa w internecie. Tym bardziej że za wszystko odpowiadają sami policjanci, a nie wynajęta firma. Rozgłos był, bo wpisy cieszyły się sporą popularnością.
Wydarzenia z Radomia pokazują, do czego jeszcze może to doprowadzić. Policja stała się ofiarą własnego sukcesu.
Dobrze obrazuje to ten wpis:
Policja musi tłumaczyć się, że nie informuje o swoich działaniach, tylko po prostu normalnie pracuje. Dlaczego? Bo wszyscy zdążyli przyzwyczaić się, że na profilu dzieje się dużo. A gdy zabrakło reakcji w naprawdę poważnej sprawie, ludzie zaczęli się niepokoić: skąd ta cisza?!
Może to i nawet sympatyczne, że policja jest wyluzowana. W końcu to internet, tu wszyscy się śmiejemy z obrazków. Ale nie tego od policji się wymaga. Kiedy dzieje się coś poważnego, oczekujemy stanowczej i szybkiej reakcji. A nie memów czy newsów o uratowanym piesku.
Oczywiście śmianie się w internecie nie oznacza, że policja nie pracuje. Jednak jest dysonans, kiedy na ulicy pobity zostaje mężczyzna o odmiennych poglądach, a profil policji wrzuca obrazek z odpowiedziami funkcjonariusza drogówki na zarzuty pijanego kierowcy. Nie mówiąc już o tym, że wcześniej żartował z wakacji czy schwytanych przestępców, a teraz milczy lub zdawkowo odpowiada.
To nie tylko problem polskiej policji. Bardzo cenię prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka. Jednak po obserwowaniu go na Twitterze, coraz rzadziej kojarzę go z pozytywnymi zmianami w polskiej piłce. Za to bardziej pamiętam jego liczne wpadki i niepotrzebne wpisy:
Paradoks polega na tym, że prędzej przeczytam wpis Bońka wyśmiewający błędy dawnego zawodnika niż np. merytoryczną odpowiedź na tekst Marka Wawrzynowskiego o problemach w szkoleniu w polskiej piłce.
Podobnie jest z Andrzejem Dudą. Cieszę się, że prezydent jest dostępny na Twitterze. Tylko czemu chętniej wchodzi w dyskusję z maturzystami, a jak już odpowiada na polityczne zarzuty, to raczej w formie dowcipu? Tam, gdzie zażartować się nie da, riposty nie ma.
Luz także jest potrzebny, ale na pewnych stanowiskach wizerunek “śmieszka” powinien być dodatkiem, a nie czymś, z czego internetową działalność kojarzymy. Taki PR “pod publiczkę” pasuje firmie produkującej gazowane napoje, a nie prezesowi, prezydentowi czy całej policji. Zamiast budować nowy wizerunek, widzimy tylko luzaków, którzy niemal zawsze gotowi są do żartów. Kiedy jednak dzieje się coś poważnego, niepokojąco milczą. A chyba nie od tego powinny być media społecznościowe, mające informować obywateli tak szybko, jak to tylko możliwe.