PlayStation 5 jak gadżet z lat 80. Taki będzie w sklepach? Nie ma na to szans
Po sieci jak piorun rozszedł się wyciek rzekomego wyglądu PlayStation 5 w wersji developerskiej. Trzeba przyznać - koncepcja była zdecydowanie zaskakująca. Nic dziwnego, że sieć zaczęła się zastanawiać, czy Sony da właśnie tak cudaczne PS5 do sklepów.
Data ukazania się PS5 w sklepach to jedno. Natomiast premierowy pokaz nowej konsoli – albo samej jej wizualizacji – to zawsze wydarzenie niczym papieskie konklawe. Niby to tylko skrzynka, na którą popatrzymy się przy podłączaniu kabli, a jednak tak ważna. Ale w przypadku PlayStation 5 nie dziwię się wcale tej zbiorowej szajbie.
Tak odważne projekty, jak powyższa wizualizacja devkitu w kształcie litery "V", widzi się rzadko. Zerknijcie sobie na zaokrąglonego Xboxa 360 i wybrzuszone PS3. Nawet one, choć dziś wyglądają "dość staroszkolnie", wyglądają bardziej bezpiecznie.
PlayStation 4 i Xbox One było kolejnym przystankiem. Zdecydowanie mniej oryginalne, stonowane. I gdy na nie zerkam, jestem pewien, że PS5 będzie kontynuacją tego trendu. Czemu?
Zabawka dla dorosłych
Kiedy miałem 20 lat z hakiem, uważałem, że Xbox 360 jest spoko. Nie wiedziałem, co można mu zarzucić od strony estetycznej. Z tropu zbił mnie (nie pierwszy raz) Tadek Zieliński, człowiek-legenda branży growej. I przekonał, że PS3 było jednak krokiem w stronę ładnego gadżetu. Gadżetu, który kupi sobie ktoś po 30-stce i bez krępacji postawi w salonie.
Przyznałem rację. Miałem wtedy swoją gamerska norkę, mieszkając z rodzicami i przemieszczając się między łóżkiem a ogromnym biurkiem z PC, konsolą i monitorami. Minęła prawie dekada i sam zrozumiałem tę perspektywę. Mając rodzinę i urządzając salon, myślałem o tym, co będzie na blacie stołu, gdzie pójdą kable i tak dalej.
Tak było!
I na tym blacie niechętnie zrobiłbym miejsce na taki retro-futurystyczny gadżet, jak devkitowe PS5. Tak samo jak centralnego miejsca już dawno nie zajmują gadżety, figurki czy edycje kolekcjonerskie, bo na szafkach, kredensach, półkach pojawiło się sporo innych rzeczy.
Oczywiście nie róbmy z tego skrótu myślowego w stylu: "Co za bzdury. Przez to, że konsola będzie brzydka, nikt jej nie kupi?". Tak by się nie stało. Ale gigantyczny koncern Sony, który zapewne liczy, że znów dotrze do 100 milionów domostw, musi się mierzyć z tym, że ma różnego odbiorcę. Konsola nie od dziś ma być multimedialnym centrum domu, a nie skrojonym pod nastolatka pudełkiem od gier.
Inne powody?
Oczywiście developerskie wersje konsol zawsze różnią się od tych sklepowych, więc szanse na "V" w domu są generalnie małe. Jak przypomina mi redakcyjny kolega, Piotrek Urbaniak z dobreprogramy, inna konstrukcja devkitów wynika też z innych bebechów pod maską. Bo devkit musi być wydajniejszy od retailowej wersji. To nie wszystko.
- Sam układ tego devkitu - w moim mniemaniu - na sprzęt konsumencki się nie nadaje. Ludzie zaczęliby robić z tego wcięcia półkę na drobiazgi, blokując cyrkulację powietrza – kontynuuje Piotrek. Z kolei Ania Rymsza, również dobreprogramy, dodaje, że taki projekt wygląda jej na marnowanie przestrzeni i materiału.
Sony nie zaszokuje świata tak odważną konstrukcją. Szkoda? Być może. Pewnie wiele osób sporo by dopłaciło, żeby ich obudowa się wyróżniała. Ale na "V" nie ma co liczyć. Poza tym nie oszukujmy się - w 2020 rok u będzie miejsce tylko na jedno "V".