Palaczy nie ubywa, ale koncerny tytoniowe zachęcają do… rzucenia palenia
To nie pomyłka. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że papierosy bardzo szkodzą naszemu zdrowiu. Dlatego zarówno ich producenci, jak i konsumenci przerzucają się na potencjalnie mniej szkodliwe alternatywy. Nawet naukowcy potwierdzają już, że to może obniżyć ryzyko choćby nowotworów.
Przez dwa dni uczeni i eksperci rozmawiali na ten temat podczas Global Forum on Nicotine (GFN) – siódmej odsłony corocznej imprezy poświęconej nikotynie i produktom pochodnym. Impreza miała odbyć się w Warszawie, ale ze względu na koronawirusa odbyła się w sieci.
Na świecie papierosy pali co siódmy człowiek, w Polsce – co czwarty (czyli ok. 9 mln rodaków). Ważnym motywem tegorocznego GFN był fakt, że statystyki te… są stabilne. Czyli złe – marzeniem ekspertów i naukowców jest spadek liczby palaczy. Co więcej – Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przewiduje, że przynajmniej przez najbliższych 5 lat liczby te się… nie zmienią.
- To rytuał, w którym istotny jest i ruch ręki w kierunku ust i widok wydmuchiwanego dymu… Nikotynowa terapia zastępcza tego nie zapewnia, dlatego jej efektywność jest bardzo ograniczona – powiedział w trakcie konferencji dr Konstantinos Farsanolis z The National School of Public Health w Grecji.
Kto pali papierosy, wie to doskonale. Jest też ich kolejna "funkcja" – redukcja stresu. – Palenie jest dla niektórych niczym bieganie czy joga, tyle tylko że nie muszą wykonywać wysiłku i tracić dużo czasu. Szybki papieros to redukcja stresu – tak odczytuje to mózg – tłumaczy Farsanolis.
Rzuć lub giń, lub… spróbuj rzucić
W tych kilku słowach zawierają się obie strategie walki z globalnym uzależnieniem od papierosów. Pierwsza jest prosta – rzuć palenie. W jaki sposób do tego zmusić? Choćby tak jak 20 maja tego roku, gdy rozpoczął obowiązywać zakaz sprzedaży papierosów mentolowych. 4 miliony Polaków musiało pożegnać się z "mentolami".
Albo można w inny sposób – "rzuć lub spróbuj rzucić". Czyli spróbuj, palaczu, znaleźć alternatywę. I właśnie do tego przekonują obecnie największe koncerny tytoniowe świata.
Chodzi przede wszystkim o produkty o potencjalnie obniżonym ryzyku, do których zaliczamy m.in. e-papierosy i systemy podgrzewania tytoniu. Oba te produkty łączy fakt, że nie spalają tytoniu, a więc nie wytwarzają szkodliwego dymu. A to w nim znajduje się to całe zło, czyli substancje toksyczne i rakotwórcze. Tych pierwszych w dymie papierosowym jest blisko setka, tych drugich – 69.
Alternatywy mają tych substancji mniej i w mniejszych stężeniach. Tu mamy do czynienia z wdychaniem aerozolu wytworzonego dzięki podgrzaniu tytoniu lub specjalnego płynu zawierającego nikotynę. Dzięki temu człowiek pochłania związki nikotynowe (uwalniają się już przy ok. 250 stopnia Celsjusza), a nie substancje toksyczne i rakotwórcze (uwalniane przy ok. 800 st. C – tak jak w papierosie właśnie). Musimy jednak pamiętać, że mamy do czynienia tylko z redukcją szkód wywoływanych przyjmowaniem tytoniu lub nikotyny.
Eksperci podczas Global Forum on Nicotine przekonywali, że w krajach, gdzie te produkty wchodzą do sprzedaży, widać spadek sprzedaży klasycznych papierosów. Ale i wszyscy zgodnie przekonują: jedynym absolutnie pewnym sposobem na spokój i bezpieczeństwo jest rzucenie palenia całkowicie.