Orientacja XXI wieku. Digiseksualizm staje się faktem
Znany aktor na randce z tajemniczą nieznajomą! Taki nagłówek rozgrzałby pewnie niejeden portal plotkarski, zwłaszcza, że gwiazdą jest sam Will Smith. Jego wybranką nie była jednak żywa kobieta, ale Sophia - humanoidalny robot.
Całą sytuację trzeba potraktować z przymrużeniem oka. Aktor na swoim oficjalnym kanale na YouTubie umieścił wideo ze streszczeniem jego spotkania z Sophią. Cała sytuacja była dość niezręczna – rozmowa nie do końca się kleiła, a kiedy gwiazda nachyliła się, by pocałować robota, Sophia uznała, że lepiej, by zostali przyjaciółmi.
Trudno nie potraktować całej sytuacji jako żart bądź satyrę na próby randkowania online. Ale sytuacje, kiedy człowiek i maszyna zostają sam na sam, już się zdarzają. Mówi się już o nowej orientacji seksualnej – digiseksualizmie, w której satysfakcję seksualną czerpie się właśnie z obcowania z technologią.
Nowa seksualność
"W nadchodzących latach, technologie seksualne staną się bardziej wyszukane, wciągające i pociągające. Wielu ludzi uzna, że ich doświadczenia z taką technologią staną się integralną częścią ich orientacji seksualnej. Niektórzy uznają, że preferują oni taki kontakt od bezpośrednich kontaktów seksualnych z ludźmi" - to fragment artykułu naukowego przygotowanego przez dr. Neila McArthura oraz Markie Twist. "Niezbędne jest stworzenie odpowiedniej struktury wokół digiseksualizmu w celu zrozumienia natury tej orientacji i w jaki sposób powinniśmy do niej podchodzić", czytamy dalej.
To ostatnie zdanie powyższego akapitu jest właśnie kluczowe. Digiseksualny trend rozpoczął się dosłownie kilka lat temu – kiedy technologia pozwalała na opracowywanie bardziej rozwiniętych seks-zabawek, który nie tylko służyły do zaspokajania potrzeb, ale zaczęły dawać pewne poczucie obcowania z drugą osobą. Czy to przez wbudowany syntezator mowy, czy bardziej zbliżony do realnego kształt syntetycznego ciała.
Rozwój tej orientacji nie dotyczy tylko fizycznego aspektu – pornografia w VR i materiały 3D dla dorosłych również wpisują się w ten nurt. Osoba digiseksualna spełnia się w momencie kontaktu z technologią – ta zaś miewa różne oblicza.
Trzeba pamiętać, że pojawienie się takiej orientacji jest w pewnym sensie efektem postępu technologicznego. By nie sięgać za daleko, pojawienie się telekomunikacji stworzyło instytucję sekstelefonu, telewizor zapewniło łatwiejszy dostęp do "filmów dla dorosłych", a internet to oczywiście seksczaty i "cyberseks", zwłaszcza w związkach na odległość. To wtedy też zaczęto praktykować zbliżenia między awatarami, sterowanymi przez ludźmi. Niektóry gry erotyczne, jak 3DXCHAT, umożliwiają właśnie taką formę kontaktów seksualnych u graczy.
To jednak ciągle były interakcje między ludźmi. Teraz zdarzają się pierwsze przypadki potwierdzające, że związki człowiek-robot są nie tylko zagadnieniem rodem z "Blade Runner'a". Motywacje są różne – często to niespełnienie seksualne, czasem poszukiwanie własnej tożsamości w świecie, w którym seksualność przestaje ograniczać się tylko do żywych organizmów.
Miłość ci wszystko wybaczy
Tak stało się w zeszłym roku w Chinach. 31-letni Zheng Jiajia miał poważny problem ze znalezieniem drugiej połówki. Co nie powinno dziwić – w Państwie Środka na 100 kobiet przypada ponad 113 mężczyzn. Jiajia miał jednak pewną przewagę nad innymi pechowcami, bo zawodowo zajmował się sztuczną inteligencją. Zbudował więc robota, z którym się ożenił. I choć lokalne władze nie uznały oficjalnie małżeństwa, inżynier i tak upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu – znalazł życiową partnerkę i zadowolił rodzinę, która nalegała na ożenek mężczyzny.
Japonia miała podobne przypadki. Tam jednak mężczyźni żenili się ze swoimi "waifu", wybrankami serca, które operują tylko w świecie wirtualnym, bo najczęściej są postaciami z anime bądź mangi. Stąd ceremonie ślubne, gdzie przy pomocy zestawu do wirtualnej rzeczywistości mogli połączyć się węzłem małżeńskim ze swoimi wybrankami. A nawet złożyć na ich ustach pocałunek dzięki specjalnemu zestawowi do przesyłania pocałunków wirtualną drogą.
Dla fanów mniej wirtualnych doświadczeń oczywiście oferowana jest przekrojowa oferta seksrobotów. "Posag" za nie może kosztować nawet 15 tysięcy funtów. Ale w zamian nie otrzymujemy tylko bardziej zaawansowanej i mniej wulgarnej wersji gumowej lali. Przykładowo, firma Realbotix oferuje Harmony – spersonalizowaną partnerkę, która dzięki sztucznej inteligencji ma "dostarczyć jak najprzyjemniejsze doświadczenie rozmowy i interakcji, jakie możesz mieć z maszyną". Tak zapewniają nas twórcy.
Heteroseksualne kobiety oraz osoby identyfikujące się jako homoseksualiści również nie zostały pominięte. Realbotix opracowuje właśnie męskie AI, które posłuży do stworzenia nowego seksrobota. Popyt podobno jest ogromny, jak twierdzi dyrektor firmy, Matt McMullen. To będzie duży krok dla digiseksualizmu, bo może przełamać stereotyp, że odbiorcą może być tylko samotny, heteroseksualny mężczyzna.
Seksroboty zbawią świat?
Jednak tworzenie seksrobotów jest bardziej problematyczne niż może się wydawać. Tak było w przypadku pewnego inżyniera z Hong Kongu. W zeszłym roku wydał on około 50 tysięcy dolarów na stworzenie maszyny, przypominającą aktorkę Scarlett Johannson. Wykonanie określono mianem "anatomicznie poprawnego" - było faktycznie imponujące. Mniej imponujące było jednak to, że aktorka nie wyraziła zgody, by jej wizerunek został wykorzystany w takiej roli.
Pojawia się zatem ważne pytanie - czy seksroboty, ich produkcja i interakcja z nimi, jest etyczna?
- Ludzie boją się nowych rzeczy, to nie jest żadne zaskoczenie. Zwłaszcza, kiedy mówimy o technologiach. Moim zdaniem te obiekcje pokazują, że ta konkretna gałąź jest dalej stygmatyzowana – podobnie jak na przykład społeczność BDSM czy alternatywnego seksu jest postrzegana przez heteronormatywne i bardzo sztywne idee dotyczące seksu – uważa McArthur.