Oko Moskwy - jedna z najdziwniejszych, tajemniczych konstrukcji świata
W niedalekim sąsiedztwie reaktora atomowego w Czarnobylu Rosjanie zbudowali dwie potężne konstrukcje techniczne. Teren, który zajmują, nazywany jest jako Czarnobyl 2. Po co władzom ZSRR były takie gigantyczne instalacje? Do czego służyły i czy były bezpieczne?
02.04.2017 | aktual.: 02.04.2017 11:27
Czasy zimnej wojny wielokrotnie napędzały rozwój technologiczny po obu stronach żelaznej kurtyny. To właśnie w tym okresie zaprojektowano i zbudowano największe okręty podwodne świata czy też ogromne bombowce strategiczne zdolne do przenoszenia broni atomowej. Reliktem nieustającego wówczas wyścigu zbrojeń jest tez instalacja zwana „Okiem Moskwy”. Konstrukcja, która swoim kształtem przypomina gigantyczne rusztowanie, to system potężnych anten, których celem było wykrywanie potencjalnego ataku wymierzonego w terytorium ZSRR.
Duga, bo tak oficjalnie nazywał się system, to antybalistyczny radar wczesnego ostrzegania działający w technologii pozahoryzontalnej. Oznacza to, że obiekty wykrywane przez urządzenie mogą znajdować się poza linią horyzontu, a w ich namierzaniu nie przeszkadza krzywizna ziemi. Jest to możliwe dzięki odbijaniu się fal radiowych od powierzchni globu oraz jonosfery. Na cały system składały się trzy urządzenia zamontowane w Czarnobylu, Komsomolsku nad Amurem i Mikołajowie, jednak głównym ośrodkiem był właśnie Czarnobyl.
Pierwsze prace rozpoczęły się jeszcze w latach 50. ubiegłego wieku. Zbudowano wówczas pierwszą, próbną instalację, za pomocą której udało się bez problemu wykrywać starty rakiet z własnego kosmodromu Bajkonur. To potwierdziło zdolność instalacji do jej taktycznego wykorzystania przez wojsko, dzięki czemu przystąpiono do budowy właściwych obiektów. Ten zlokalizowany w Czarnobylu składał się z dwóch anten. Pierwsza z nich liczyła 85 metrów wysokości i 210 metrów szerokości, druga natomiast odpowiednio 135 i 300 metrów.
Cały projekt, instalacja, jak i przeznaczenie anten pozostało oczywiście ściśle tajne –. oficjalnie nazywano je „Centrum Radiowym Telekomunikacji”. Wokół anten zbudowano wydzielone, zamknięte miasteczko, w którym mieszkał obsługujący je personel, choć oficjalnie była to baza radzieckich pionierów.
System pracował w zakresie częstotliwości od 4 do 30 MHz, jednak najczęściej wykorzystywano częstotliwość 10 i 15 MHz. Jego moc oszacowano na około 4000 MW. Tuż po uruchomieniu Oka Moskwy radioamatorzy z całego świata zaczęli zgłaszać odbiór dziwnych sygnałów, które przypominały stukanie dzięcioła. W ten sposób narodziła się kolejna nazwa systemu – „Rosyjski dzięcioł”. W USA próbowano nawet przeprowadzić amatorską akcję, która poprzez wysyłanie sygnału o tej samej częstotliwości, a skierowanego w radziecką instalację, miała zagłuszyć system. Nie tylko radioamatorzy obserwowali wyraźny wpływ działania obiektu. Problemy zgłaszały np. stacje telewizyjne i operatorzy radiowi, co doprowadziło do protestów ze strony wielu państw. Rosja nic sobie z tego nie zrobiła i przyznała w lakonicznym oświadczeniu, że prowadziła pewne eksperymenty.
Tajemniczość ZSRR oraz doniesienia o zakłóceniach sygnału radiowego przyczyniły się powstania licznych spekulacji na temat prawdziwego przeznaczenia obiektu. Najbardziej odważne z nich mówiły o tym, że Rosjanie testują broń psychotroniczną, a fale generowane przez anteny zakłócają pracę ludzkiego mózgu. Inne zaś mówiły, że stworzono system pozwalający na komunikowanie się z okrętami podwodnymi pozostającymi w zanurzeniu, a także, że system potrafi zakłócić pracę systemów łączności (także satelitarnych) na całym świecie. Równie dziwaczną teorią było podejrzenie anten o możliwość zsyłania kataklizmów pogodowych w dowolny rejon globu. Oczywiście zdecydowana większość z tych doniesień nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością i była wytworem ludzkiej wyobraźni.
Instalacja działała do roku 1986, kiedy to zawieszono jej pracę po katastrofie reaktora atomowego w Czarnobylu. Jednak we wrześniu 2014 ponoć zarejestrowano sygnał, który był identyczny z tym, jaki emitowała wcześniej Duga. TVN24 donosiło wówczas, że grupa pracowników muzeum w Świnoujściu odebrała sygnały na częstotliwości 15 MHz. Najprawdopodobniej nie miały jednak one nic wspólnego z ponownym włączeniem Oka Moskwy.