Odkrycie wagi ciężkiej sprzed 200 mln lat. Górny Śląsk znów rajem dla paleontologów

Dawno tyle osób nie żyło zwierzęciem żyjącym ponad 200 milionów lat temu. Odnaleziona na Śląsku Lisiowica Bojani to największy znany dotąd gad ssakokształtny. - Jeszcze nie wiemy, czemu znalazła się na tych terenach, ale będziemy to dalej badać - mówi w rozmowie z nami dr Grzegorz Niedźwiedzki, współautor odkrycia.

Odkrycie wagi ciężkiej sprzed 200 mln lat. Górny Śląsk znów rajem dla paleontologów
Źródło zdjęć: © WP.PL | Grzegorz Burtan
Grzegorz Burtan

Wykopaliska odbywały się w latach 2006-2017. Jak podkreślają autorzy publikacji naukowej, dr Tomasz Sulej i dr Grzegorz Niedźwiecki, praca odbywająca się w sołectwie Lisowice nie udałaby się bez pomocy studentów, którzy dzielnie grzebali w ziemi. To właśnie ich praca przybliżyła do ujrzenia w świetle dziennym Lisiowicy Bojani.

Zwierzę należało do gatunku Dicynodontów. Mało kto wie, ale 200 milionów lat temu nie tylko dinozaury chciały "trząść" Ziemią. Dicynodonty to ssakoształtne gady, u których zęby zostały zastąpione przez rogowy dziób. Pojawiły się w permie i żyły też w okresie traisu. Lisowicia Bojani to największy na świecie dicynodont. Ważyła 10 ton, czyli tyle co słoń, ale nie była mozolna czy powolna.

Waga była związana bezpośrednio z jej dietą. Przynajmniej tak wynika z hipotezy badaczy. Jako wegetarianka, Lisiowica żywiła się niskokalorycznymi roślinami, z których musiała "wyciskać" maksymalną ilość wartości odżywczej.

Druga hipoteza zakłada, że potężne rozmiary były formą obrony przed dużymi gadami. Na terenie sołectwa znaleziono skamieniałe odchody z kośćmi młodocianych osobników. Dorosły osobnik był już zbyt groźny dla napastnika. Mogła też konkurować o dominację z pojawiającymi się długoszyjnymi dinozaurami. Ale dicynodonty umarły. Dlaczego? Nie wiadomo.

Dwa słowa: "Mamy to!"

- Nie wiedzieliśmy, co znajdziemy w miejscu wykopaliska. Byliśmy zaskoczeni. Pierwszą kość wykopał poprzedni dyrektor Instytutu, prof. Jerzy Dzik. Po wypreparowaniu kości nie wiedział, co to jest – wspomina prof. Tomasz Sulej z Instytutu Paleobiologii PAN w Warszawie.

Początkowo badacze myśleli, że to dinozaur. Nie podejrzewali nawet, że to ktoś z innej linii ewolucyjnej. - Kiedy w końcu doszedł do tego, że to dicynodont, zadzwonił do mnie i powiedział: "mamy to" – dodaje Sulej. Największym zaskoczeniem odkrycia jest waga dicynodontów oraz to, że żyły jeszcze w tamtym czasie. Odkrycie powoduje rekalibrację pewnych linii życia poszczególnych zwierząt.

- Pamiętajmy również, że w okresie triasu był zupełnie inny klimat na terenie Polski – tłumaczy WP Tech dr Grzegorz Niedźwiedzki z Uniwersytetu Uppsali w Szwecji. – Wtedy na Ziemi był tylko jeden superkontynenty, Pangea, a na terenie Śląska panował stricte tropikalny klimat. Było bardzo upalnie i parno, dominowało egzotyczna roślinność. Nie wiemy, dlaczego dicynodonty znalazły się na tym terenie, ale będziemy badać dalej – dodał.

Odkrycie jest kolejnym dużym wydarzeniem w świecie paleontologii. Sulej i Niedźwiedzki określają Polskę mianem paleontologicznej bonanzy. Zauważają jednak, że problemem jest brak odpowiedniego prawa chroniącego skamieliny.

- Robotnicy świadomie niszczą skamieliny, by nie robić sobie dodatkowych problemów. Potrzeba nam amatorów-pasjonatów, bo to oni często dają znać, że w tym miejscu może znaleźć się coś ciekawego. W Polsce jednak szczątki liczące miliony lat są ciągle rozbijane i kradzione. Brakuje odpowiedniej ochrony prawnej. Poza tym koniecznością jest powstanie Muzeum Historii Naturalnej, na wzór tych w Wiedniu bądź w Sztokholmie – zaapelował Sulej.

paleontologiaodkrycianauka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (78)