Nowy koń pociągowy. Mark Zuckerberg ma trochę asów w rękawie

Nowy koń pociągowy. Mark Zuckerberg ma trochę asów w rękawie

Nowy koń pociągowy. Mark Zuckerberg ma trochę asów w rękawie
Źródło zdjęć: © flickr.com | Santeri Viinamäki
Grzegorz Burtan
10.10.2018 14:16, aktualizacja: 11.10.2018 08:02

Przy coraz gorszej reputacji Facebooka trzeba powoli szukać jego sukcesora. Oczywiście dla wielu to dzielenie skóry na niedźwiedziu, ale pamiętajmy, że Mark Zuckerberg ma bardzo zróżnicowany portfel cyfrowych usług. Z Instagramem na czele.

Żadna z platform w portfolio twórcy "niebieskiego portalu" nie wzbudza takich emocji. No bo gdzie celebrytki wrzucają swoje zretuszowane fotki? A młodzi próbują wślizgnąć się w DM-y (prywatne wiadomości) obserwowanych osób i kto wie, może powymieniać zdjęciami lub umówić na spotkanie w realu? Możliwości jest sporo.

Zaangażowani i wierni

A one przekładają się na to, co lubi każdy – pieniądze. W kwartalnym raporcie widać, że Instagram nie tylko zbiera coraz więcej użytkowników, przebijając barierę miliarda, ale i wzmacnia zaangażowanie użytkowników. Kiedy post na Facebooku czy Twitterze może liczyć na poziom 0,5-1 proc. użytkowników na niego reagujących, na Insta to nawet 3 proc. Taka średnia to dobry wstęp do stania się influencerem.

A później? Sponsorowane posty i współpraca z różnymi markami. Nie ma co jednak liczyć na kokosy. Branża jest młoda, a więc nieuregulowana i nieco dzika – jedni za post dostaną promowane rzeczy, inni – kilkanaście tysięcy złotych. Taka branża. https://tech.wp.pl/igtv-czyli-facebook-ma-swoja-odpowiedz-na-youtubea-6265189514204801a/
Analitycy określają Instagrama mianem potwora w zakresie wspomnianego już ruchu i zaangażowania. Chociaż właściciele nie chwalą się, ile dokładnie na nim zarabiają, spekuluje się, że przychód z reklam w 2018 roku wyniesie prawie pięć i pół miliarda dolarów. To 70 proc. więcej niż w 2017. Za dwa lata Instagram będzie odpowiadać za 20 proc. wpływów ze sprzedaży, spekuluje Bloomberg.

Nie dziwi zatem, że staje się powoli oczkiem w głowie Zucka. Zauważmy kilka elementów. Po pierwsze, po aferze Cambridge Analytica wszyscy mówili o Facebooku. Whatsapp, Messenger czy właśnie Instagram przeszły pod radarem tych, którzy nawoływali do zmiany obecnego paradygmatu mediów społecznościowych. Nieźle, zważywszy na to, że niektórzy sugerowali decentralizację takich podmiotów jak Facebook czy Google. Tymczasem strumień hasztagów i zdjęć swobodnie sobie płynie, pozostając poza podejrzeniami.

"Bądź miły"

Postrzeganie Instagrama jako konia pociągowego wydaje się nieco na wyrost, ale spójrzmy na to z innej perspektywy. Facebook, czyli rdzeń i główny punkt odniesienia, ma coraz bardziej wiekową bazę użytkowników. Młodzi nie są już tak skorzy do odwiedzania serwisu, który kojarzy im się z memami wrzucanymi przez ciotki i mamy. Zamiast tego wolą Tik Tok czy właśnie Insta. Ba, jak wynika z raportu Hash Fm, muserzy z Tik Tok właśnie nie korzystają z Facebooka, z a innych apek wolą Snapa i Instagrama. Czemu Tik Tok? Bo traktują aplikację jako swoje terytorium, pozbawione sytuacji, w której "mama komentowała im posty i oznacza się z koleżankami na śmiesznych memach". Czyli wolne od tak zwanego obciachu. Starsi, ale dalej mocno korzystający z internetu użytkownicy, również coraz częściej wolą inne media od Facebooka, jak na przykład Twitter, który jest szczególnie popularny w USA, o czym zresztą mówił nam dr Piotr Mareckiw wywiadzie.

Dlatego nie dziwi, że niedługo będziemy świadkiem wprowadzenia nowych elementów do Instagrama. Po ostatniej burzy wokół odejścia założyciela Instagrama nowy prezes, Adam Mosseri, musi się postarać, by predykcje co do zarobków nie tylko się sprawdziły, ale były niedoszacowane.

Prowadzona od jakiegoś czasu polityka Instagrama jest bezwzględna wobec negatywnych i toksycznych komentarzy. Były już prezes serwisu, Kevin Systrom, miał ambicję uczynić go najczystszym miejscem w sieci, jeśli chodzi o jakość komentarzy. Mosseri dodaje swoją cegiełkę do planu poprzednika, wprowadzając nowe rozwiązanie. To algorytm rozpoznający obraźliwe treści, które będzie automatycznie ukrywać. To samo będzie ze zdjęciami – jeśli znajdą się na nich elementy nękania, lub naruszające politykę serwisu, algorytmy przekażą je do rozpatrzenia ludzkim administratorom. Wszystko w ramach zasady "Be Nice" – czyli "bądź miły".

Ogromny wzrost użytkowników zawsze wiąże się z pewną zmianą treści, jakie się pojawią. To normalne, zwłaszcza jeśli liczba użytkowników jest zbliżona do liczby osób mieszkających w Europie. Na razie mu się to udaje, bo serwis jest ciągle pełny ładnych zdjęć ładnych ludzi w ładnych okolicznościach.

Warto jednak pamiętać, że to nie jedyny as w rękawie Marka Zuckerberga. Polscy eksperci uważają, że w przyszłości czeka nas konwergencja platform. A na razie potencjał stricte biznesowy dostrzegają nie tylko w sponsorowanych postach, ale i w używanych w naszym kraju komunikatorach.

Najbliższe lata mogą oznaczać duże zmiany w mediach społecznościowych. Na przykład takie, że Facebook nie będzie tak wszechpotężny. Ale straci prymat wobec platformy, która bezpiecznie znajduje się w tych samych rękach.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)