Nowa Zelandia wzorem walki z COVID-19. Polska praktycznie bez szans na powtórzenie tego schematu
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Władze Nowej Zelandii poinformowały, że minęło 100 dni bez transmisji koronawirusa w społeczeństwie. To ogromny sukces, który państwo zawdzięcza zdecydowanym reakcjom i konsekwencji w walce z COVID-19. Jak zaznacza prof. Krzysztof Simon, są bardzo małe szanse, że Polska go powtórzy.
Nowa Zelandia to jeden z przykładów państw, które bardzo dobrze radzą sobie z pandemią koronawirusa. Ashley Bloomfield, dyrektor naczelny Ministerstwa Zdrowia poinformował na początku tygodnia o 100 dniach bez transmisji koronawirusa w społeczeństwie.
Koronawirus i sukces władz w Nowej Zelandii
Przypadki zachorowań, które pojawiają się w liczącej blisko 5 mln mieszkańców Nowej Zelandii, dotyczą osób wracających z zagranicy. Władze państwa zdecydowały o zamknięciu granic 19 marca 2020 roku. Od tego momentu eksperci z całego świata, w tym z WHO, chwalą państwo za konsekwencję i skuteczną walkę z pandemią. Osoby wracające z zagranicznych podróży przechodzą badania, a w przypadku wykrycia koronawirusa są kierowane na kwarantannę do specjalnie przystosowanych obiektów.
Według danych nowozelandzkiego Ministerstwa Zdrowia z 12 sierpnia 2020 roku, od czasu zdiagnozowania pierwszego pacjenta w lutym, odnotowano łącznie 1225 potwierdzonych przypadków wirusa, a ostatni przypadek zakażenia przez transmisję w społeczeństwie zarejestrowano 1 maja.
Polska walka z COVID-19
Czy Polska może powtórzyć sukces Nowej Zelandii? O odpowiedź na to pytanie poprosiliśmy prof. zw. dr hab. med. Krzysztofa Simona, kierownika Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Wydziału Lekarsko-Stomatologicznego Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
- Są bardzo małe szanse, że powtórzymy sukces Nowej Zelandii. Wynika to z wielu czynników – uwarunkowań geograficznych, liczby ludności, moim zdaniem zbyt gwałtownego poluzowania przecież niezbędnych w okresie epidemicznym restrykcji, czy naszego - oczywiście części społeczeństwa - podejścia do przestrzegania zasad bezpieczeństwa – podkreśla prof. Simon.
Zdaniem prof. Simona jedną z przyczyn rosnącej liczby zakażeń koronawirusem jest zbyt szybkie znoszenie restrykcji, a także pozostawienie zgromadzeń ludzkich bez kontroli np. wesel czy mszy.
Ekspert zwraca również uwagę na problem, jakim jest rejestrowanie głównie objawowych przypadków, ale osoby przechodzące wirusa w sposób bezobjawowy też są poważnym źródłem jego transmisji w społeczeństwie. Zaznacza również, że większość statystyk podaje, że 20 proc. to przypadki objawowe, pozostałe 80 proc. to przypadki bezobjawowe.
- My nie wychwytujemy takich bezobjawowych przypadków, ale te osoby szerzą zakażenia na inne, podatne osoby, czego przykładem są duże ogniska w zakładach pracy, DPS, klasztorach etc. Przecież tam nikt kaszlący z dusznością czy gorączka nie zostanie wpuszczony, a więc źródłem muszą być osoby bezobjawowe klinicznie - wyjaśnia.
Połączenie zachorowań na grypę i COVID-19 będzie katastrofą
Zdaniem prof. Simona rozpoczęcie sezonu grypowego w Polsce w połączeniu z zachorowaniami na COVID-19 może okazać się problematyczne.
- Jeśli jednocześnie pojawi się grypa i schorzenia grypopodobne, to po pierwsze trzeba będzie to różnicować, mieć do tego odpowiednie testy i pojawi się ogromny problem. To chodzi o rhinowirusy, RSV wirusy i inne koronawirusy. Jednocześnie będzie COVID-19. Zbieżność tych sytuacji będzie katastrofą, bo to się zbiegnie i jakościowo i liczbowo. Na przełomie 2018/2019 roku mieliśmy blisko 4 miliony zachorowań na grypę i wirusy grypopodobne. Proszę teraz do tego dodać chorujących na COVID-19, gdzie tak naprawdę nie wiemy, ilu jest zakażonych. Wiemy tyle, ile Ministerstwo Zdrowia publikuje wyników dodatnich testów – mówi prof. Simon.
Co więc należy robić, aby samodzielnie przyczynić się do spowolnienia transmisji koronawirusa w społeczeństwie? Zalecenia nie są skomplikowane.
- Społeczeństwo musi respektować podstawowe zalecenia – trzymaj dystans, noś maskę i dokładnie myj ręce. Proste. To całkowicie nie wyeliminuje zakażenia, ale drastycznie zmniejszy liczbę chorych. Młodzi muszą z kolei pamiętać, że też mogą, choć zdarza się to rzadko ciężko zachorować, ale na pewno mogą przenieść zakażenia na inne osoby. Dlatego pamiętania o zaleceniach wymaga solidarność społeczna i konieczność ochrony starszych i osoby z wielochorobowością, które są bardziej podatne i narażone nawet na zgon.