Nigeryjski spam. Przekręt stary jak świat, ale wciąż działa

Pewnie wam też zdarzyło się dostawać dziwne maile z absurdalnymi historiami, często na temat kopalni diamentów. Pisane łamaną angielszczyzną, obiecują miliony dolarów w zamian za niewielką wpłatę.

Nigeryjski spam. Przekręt stary jak świat, ale wciąż działa
Źródło zdjęć: © flickr.com | freezelight
Tomasz Bodył

30.01.2018 | aktual.: 30.01.2018 11:34

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Z jak szybkiego internetu korzystamy? Co w nim robimy? Ile za niego płacimy? Choć na ten temat przeprowadzono już badania, chcemy sprawdzić to sami. W artykule poniżej znajdziecie nasz Narodowy Test Internetu. Zachęcamy do wzięcia w nim udziału.

Nigeryjski przekręt, szwindel, spam, scam 419 (od numeru artykułu nigeryjskiego kodeksu karnego, który dotyczy tego przestępstwa) – nazw jest wiele, ale mechanizm oszustwa cały czas ten sam. Dlaczego to wciąż działa?

"Hiszpański więzień". Jeden schemat, wiele wariantów

Jak wygląda mechanizm tego oszustwa?
- Polega na przekonaniu naiwniaka, że może się wzbogacić, ale, aby sfinalizować wszystkie formalności, musi zapłacić pewną kwotę wcześniej – mówi nam prof. dr hab. Dariusz Jemielniak, szef Katedry Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym w Akademii Leona Koźmińskiego, który na ten temat publikował.

Mimo że obecnie wykorzystuje się do niego Internet i najnowsze technologie, schemat ma przynajmniej kilkaset lat. Dostajemy opis jakiejś niewiarygodnej historii od zupełnie obcej osoby. Proponuje nam miliony w zamian za drobną wpłatę, kluczową dla realizacji transakcji. Sama historia jest tak skonstruowana, żeby wzbudzić wiarę w nieprawdopodobną opowieść.

- To numer stary jak świat. Od XVIII wieku znany np. pod nazwą przekrętu na "hiszpańskiego więźnia". A działa, bo chciwość ludzka też jest stara jak świat. Prawo wielkich liczb: zawsze znajdzie się kretyn, który w to uwierzy – dodaje prof. Jemielniak.

Właśnie jako "The Spanish Prisoner" policjanci niektórych krajów określają wszystkie oszustwa wykorzystujące łatwowierność i zaufanie ofiary. W swojej kanonicznej, XVIII-wiecznej formie oszust kontaktował się z potencjalną ofiarą, twierdząc, że jest albo kimś bogatym, albo jest z taką osobą w kontakcie korespondencyjnym. Osoba ta jest uwięziona w Hiszpanii pod fałszywą tożsamością. Nie może ujawnić kim jest, ale potrzebuje pewnej kwoty na uwolnienie, a po tym obiecuje sowitą nagrodę darczyńcy. Jeśli wpłata nastąpi, zwykle ofiara informowana jest o nieprzewidzianych trudnościach i proszona jest o dalsze pieniądze. Po kolejnych ratach (jeśli do nich dojdzie) kontakt zwykle się urywa.

Współczesny wariant

Oczywiście obecnie nikt już nie mówi o hiszpańskim więźniu. Historie są jednak równie absurdalne. Internet pełen jest przykładów takich maili.
"Nazywam się Erik Nikema i jestem dyrektorem Wydziału Kontroli i Księgowości Afrykańskiego Banku Rozwoju w Ouagadougou w Burkina Faso. Namawiam cię na współpracę i chce przelać na twoje konto sumę 39,5 miliona dolarów, tak aby korzyści z tej transakcji odniosły rodziny nas obojga" – tak zaczyna się jeden, który wygrzebałem z folderu "spam" swojej skrzynki.

Obraz
© Fotolia | Feng Yu

Inny: "Mój ojciec był ministrem ds. decentralizacji w Sudanie. Rodzice i inni czołowi wojskowi zginęli w katastrofie samolotu, który rozbił się w piątek 2 maja 2008 roku. Po pogrzebie mój stryj potajemnie skradł majątek mojego ojca i sprzedał chińskiemu ekspatriantowi. Przekażę ci dodatkowe informacje, jeśli tylko pomożesz mi przelać pieniądze na rachunek w twoim kraju i umieścić je na jakiejś korzystnej lokacie. Robię to, ponieważ mój stryj grozi, że mnie zabije. Kwota, jaka wchodzi tu w rachubę sięga 5 milionów 600 tysięcy dolarów".

Uwierzylibyście w coś takiego? Mało tego, zdarzają się bardziej absurdalne opowieści, np. o nigeryjskim astronaucie, który nie może powrócić ze stacji kosmicznej na Ziemię. Żeby się tak stało, potrzebna jest kwota 15 mln dol., która w zasadzie została już zebrana, ale astronauta może podjąć ją jedynie osobiście. Więc żeby go sprowadzić na Ziemię, potrzebne są kolejne wpłaty. I tak dalej, i tym podobne.

Jak można w coś takiego uwierzyć?

Zwróćcie uwagę na język tych historii, zachowany w oryginale. Okazuje się, że zarówno skrajnie niedorzeczna historia, jak i koślawy język używane są celowo. Zdaniem prof. Jemielniaka chodzi o to, żeby od razu zidentyfikować wyjątkowo naiwne osoby. Oznacza to, że zapewne uwierzą we wszystko i być może ostatecznie będą gotowe przelać pieniądze nawet więcej niż raz. Na miliony rozesłanych maili, faksów czy SMS-ów zawsze ktoś taki się znajdzie.

- Kluczowe jest dotarcie do dużej liczby osób z głupim komunikatem. To zwiększa szanse na to, że osoby, które odpiszą, będą naiwne i prawdopodobnie dadzą się wkręcić – mówi prof. Jemielniak.

Obraz
© Fotolia

Proceder jest dobrze zorganizowany

- Przestępcy stają się coraz bardziej wyrafinowani – mówi mecenas Zbigniew Krüger z kancelarii prawnej Krüger & Partnerzy. - Kiedyś listy inicjujące nigeryjski przekręt łatwo było rozpoznać z uwagi na specyficzny język automatycznego translatora Google. Teraz przestępcy uderzają w konkretne cele, np. prawników, inwestorów rynku Forex czy inwestorów, którzy dokonali inwestycji w krypotowaluty. Listy nie są już tak bezpośrednie jak kiedyś. Przynajmniej pierwszy kontakt sprawia wrażenie neutralnego, nienachalnego.

- Inne są też już cele samych przestępców – dodaje mecenas. - Choć mechanizm jest podobny: wykorzystać chęć łatwego zysku za pomocą socjotechniki, to nie zawsze chodzi już o bezpośrednią wpłatę pieniędzy. Obecnie sprawcy będą próbować skłonić ofiarę do kontaktu telefonicznego z płatnymi numerami telefonów, próbować wyłudzić dane osobowe czy umożliwić zainstalowanie złośliwego oprogramowania i przejęcia kontroli nad komputerem.

Inną odmianą tego oszustwa, która ostatnio stała się dość popularna, są próby wyłudzenia towarów oferowanych do sprzedaży na portalach aukcyjnych i ogłoszeniowych. Do osób, które oferują te przedmioty, wysyłane są wiadomości z pytaniem, czy jest możliwa wysyłka ich za granicę. Jeśli tak, sprzedający dostaje kolejną wiadomość zawierającą rzekome (sfałszowane) potwierdzenie dokonania przelewu i w związku z tym prośbę o wysyłkę. Jeśli do tego dojdzie, kontakt się urywa.

Obraz
© Fotolia

Ale czemu Nigeria?

Korzenie tego przekrętu w wersji internetowej sięgają Nigerii, stąd też zwyczajowa nazwa na otrzymywany spam. Według holenderskiej firmy Ultrascan, łączny przychód oszustów w tym kraju kilka lat temu wyniósł 9 miliardów dolarów, co stanowi ponad 1 proc. PKB. Ale nasi rozmówcy uważają, że obecnie błędem byłoby mówienie wyłącznie o Nigerii w kontekście tego przestępstwa:

- Problem dotyczy wszystkich krajów i przypisywanie przekrętu tylko jednemu z nich to krzywdzący stereotyp.– mówi prof. Jemielniak.

- Choć nadal wiele oszustw ma miejsce w krajach afrykańskich, wiele pochodzi też z Azji, Europy, w szczególności z państw byłego bloku wschodniego, takich jak Ukraina, Rosja, Rumunia czy Bułgaria. Także z Polski – podsumowuje mecenas Krüger.

A sprawcy? Ci na ogół pozostają bezkarni.

- To zwykłe wyłudzenie, natomiast szanse ukarania sprawców są znikome. Kontakt z nimi jest czysto wirtualny, mają opracowaną sieć przekazywania pieniędzy przez kolejne kraje. A i kwoty nie są każdorazowo na tyle duże, aby usprawiedliwiać pełne i niezwłoczne zaangażowanie policji wielu krajów – mówi prof. Dariusz Jemielniak.

Obraz
© Fotolia | Volodymyr Krasyuk

- Przestępstwo oszustwa zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat – dodaje mecenas Zbigniew Krüger. - W praktyce ściganie tego typu przestępstw jest bardzo trudne z uwagi na konieczność międzynarodowej współpracy organów ścigania. Bardzo często sprawcy działają z jakiejś kafejki internetowej w Afryce i wytropienie ich jest praktycznie niemożliwe.

Co w takim razie robić, kiedy dostaniecie takiego maila? Najlepiej od razu go skasować. Może to truizm, ale fakt, że to oszustwo nadal jest stosowane to najlepszy dowód, że ciągle nie wszyscy tak robią.

Partnerem materiału jest Orange

Komentarze (14)