Niezwykłe wojenne historie niemieckich U‑Bootów. Bałtyk to ich największy cmentarz
31.05.2016 | aktual.: 29.12.2016 08:24
Zostały zatopione po I wojnie światowej - to jedno z największych cmentarzysk oceanicznych na świecie. 41 niemieckich okrętów podwodnych U-Boot oraz 3 brytyjskie spoczywają na dnie morza, na głębokości mniejszej niż 15 metrów. Co ciekawe, kilka spośród niemieckich okrętów do momentu odkrycia cmentarzyska były uznawane za zaginione. Historia U-Bootów jest niezwykle interesująca i bogata w masę ciekawostek, a każda z okrętów posiada swoją własną "opowieść".
Podczas wojen niemieckie okręty podwodne siały postrach i zniszczenie nie tylko na bałtyckich wodach. Ich historia jest niezwykle interesująca i bogata, a wraki znajdowane są nawet w rzekach. Niemieckie okręty podwodne potrafiły się zupełnie przypadkiem wzajemnie taranować, czego dowody znajdziemy np. koło Ustki albo Gdańska.
W ciągu pierwszych tygodni walk toczonych w ramach I wojny światowej niemieckie U-Booty zatopiły pięć brytyjskich krążowników, a HMS "Pathfinder" był pierwszą jednostką w historii zniszczoną przy użyciu samobieżnej torpedy. Natomiast okręt SM U-9 w przeciągu godziny zatopił trzy krążowniki pancerne Royal Navy (HMS "Aboukir", "Cressy" i "Hogue"). Wydawać by się zatem mogło, że niemieccy inżynierowie stworzyli świetną i bardzo skuteczną broń.
Do tej pory nie wiadomo, co jeden z niemieckich okrętów podwodnych robił w wodach kanadyjskiej rzeki. Inny U-Boot spoczywa na dnie u wybrzeży USA, tuż obok swojej "ofiary". Bałtyk to prawdziwe cmentarzysko tych okrętów. Oto jedne z najciekawszych historii U-Bootów.
Superbroń przeciwko Brytyjczykom? Niezupełnie...
U-Booty miały być sposobem Niemców na zadanie jak największej liczby ciosów flocie przeciwników. Jak się jednak okazało, nie spełniały swoich zadań należycie. Te z czasów I wojny światowej były wolne i wyposażone w niedokładnie skonstruowane torpedy, przez co były wyjątkowo łatwym celem dla pocisków przeciwnika. Niemcy przeliczyli się i stracili niemal połowę spośród niecałych czterystu okrętów, jakimi dysponowali. Część z nich spoczywa na jednym z największych podwodnych cmentarzysk.
Wrakowisko U-Bootów u wybrzeży Wielkiej Brytanii
Na głębokości około 15 metrów znaleziono ponad czterdzieści U-Bootów. Wraki spoczywają wzdłuż wybrzeży Wielkiej Brytanii. Eksperci są przekonani, że większość z tych okrętów zatonęła nagle, z całą załogą na pokładzie. Wejście do nich byłoby bardzo niebezpieczne, dlatego do badań posłużyły minisonary ultradźwiękowe. Urządzenia te pomagają oszacować np. stopień zniszczenia i grubość ścian. Co ciekawe, część z tych okrętów do momentu odnalezienia figurowała w aktach Niemców jako zaginione w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach.
Wiele wskazuje na to, że część z okrętów mogła zatonąć podczas przeprowadzania działań wojennych. To oznacza, że mogą się na nich znajdować szczątki członków załogi. Według prawa brytyjskiego powinny one stanowić nienaruszalne groby. UNESCO z kolei twierdzi, że pozostałości po okrętach nie są warte ocalenia.
Niemiecki U-Boot na dnie rzeki w... Kanadzie
Innego niemieckiego U-Boota znaleziono w miejscu, w którym teoretycznie nie miał on prawa spoczywać. Odkryto go około 80 km w górę biegu rzeki Churchill, na piaszczystym dnie. Zdziwienie wywołuje fakt, że mowa o rzece, która znajduje się w... Kanadzie. Według plotek, załoga niemieckiego okrętu chciała uciec do północnoamerykańskiego kraju. Inne domniemania traktują o rutynowym patrolowaniu wód wokół półwyspu Labrador. Ta druga opcja jest o wiele bardziej prawdopodobna, bowiem Niemcy w tych okolicach czyhali na konwoje z zaopatrzeniem dla Brytyjczyków. Prawdziwej przyczyny, dla której 80 km od wybrzeży Atlantyku znajduje się wrak niemieckiego okrętu podwodnego, raczej już nigdy nie poznamy. Wiadomo tyle, że pochodzi ona z okresu II wojny światowej.
Wielki schron dla U-Bootów w Gdyni
U-Booty spoczywają także na dnie naszego Morza Bałtyckiego. Na uwagę zasługuje przede wszystkim fakt, że w czasie wojny u polskich wybrzeży (okolice Trójmiasta) miała powstać baza dla niemieckich okrętów podwodnych. W 1944 roku intensywnie rozmyślano nad betonowym schronem, który nie tylko uchroniłby okręty przed nalotami bombowymi, ale umożliwiłby sprawne uzupełnienie uzbrojenia. Miałaby tam też znaleźć się linia montażowa na - jak zakładano - 24 okręty. Identyczne plany Niemcy kreślili dla drugiego obiektu, który miałby powstać w Świnoujściu. Żaden z nich jednak nie doczekał się rozpoczęcia prac, w przeciwieństwie do tego w Bremie. Ten jednak nigdy nie został ukończony.
Bałtyk "zakorkowany" U-Bootami
Inną kwestią dotyczącą obecności u-Bootów na naszych wodach jest fakt, że nierzadko okręty wzajemnie się... taranowały. Przez liczne awarie, nawigacyjny chaos i wiele innych czynników, kapitanowie wpadali na siebie, powodując większe lub mniejsze uszkodzenia. Do incydentów dochodziło w okolicach Ustki , Łeby, Helu i Gdańska. Dzisiaj na próżno szukać wszystkich tych wraków, bowiem Niemcy już posprzątali po sobie część z nich, ale nie zmienia to faktu, że zapewne jeszcze nie wszystkie okręty zostały odkryte. Po wojnie Niemcy nie byli w stanie doliczyć się brakujących niemal stu okrętów podwodnych. Część z nich wciąż czeka na odkrycie.
Oprawca i ofiara w jednym "grobie"
Historia U-Bootów jest niezwykle interesująca, jak chociażby ta o okręcie, który spoczął na dnie tuż obok swojej... ofiary. Około 50 km od wybrzeża Karoliny Północnej, w odległości około 200 metrów od siebie znajdują się wraki U-576 oraz frachtowca "Bluefields". Pływający pod nikaraguańską banderą statek handlowy był częścią alianckiego konwoju, w którego skład wchodziło kilkanaście frachtowców. Grupę namierzył wracający do Niemiec U-576. Mimo licznych usterek, które wykryto na pokładzie niemieckiego okrętu, kapitan nie chciał ominąć kolejnej okazji do zadania ciosu Amerykanom. Wystrzelono cztery torpedy. Amerykanie nie pozostawali dłużni - straż przybrzeżna i lotnictwo zaserwowało Niemcom kilka bomb głębinowych. Oba statki w ciągu kilku minut znalazły się na dnie.
Jakub Szczęsny / Sebastian Kupski / Dziennik Polski / odkrywcy / Wiki