Nieudany powrót do przeszłości, czyli telefon z klapką myPhone Flip4 [BURTAN OCENIA]

Mieliście tak, że powróciliście z sentymentu do rzeczy ze swojego dzieciństwa, a ta okazała się do bani? Sam ostatnio dostałem w głowę obuchem rzeczywistości. Co się stało, zapytacie. Spełniłem marzenie młodości i używałem telefonu z klapką.

Nieudany powrót do przeszłości, czyli telefon z klapką myPhone Flip4 [BURTAN OCENIA]
Źródło zdjęć: © WP Tech | Grzegorz Burtan
Grzegorz Burtan

12.09.2018 10:09

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ach, upalny 2006 rok. Czasy, kiedy na informatyce grało się w gry przeglądarkowe, a symbolem bananowości było PlayStation Portable lub Motorola V3, czyli słynny Razr. Któż nie pamięta tej reklamy z Davidem Beckhamem? Nigdy nie zapomnę, jak trzymałem telefon w ręce. Nie dość, że był cienki jak igła, to jeszcze posiadał aparat , gry i kolorowy wyświetlacz. Marzenie każdego gimnazjalisty. Potwornie drogie jak na tamte warunki, ale głęboki portfel kochających rodziców i czwórka z matmy robiły swoje. Ja obszedłem się smakiem klapkowego telefonu.

Szkiełko nostalgii

Po 13 latach spełniłem swoje marzenie i choć w moje ręce nie trafił Razr, to do recenzji otrzymałem telefon z klapką. Konkretnie Biedronkowy myPhone Flip 4. I wiem, porównywanie tych dwóch modeli jest niesprawiedliwe, ale mnie zachwycała tylko i wyłącznie możliwość odbierania telefonów jak bohater kina akcji z początku wieku. Obiecałem sobie, że zrobię sobie podróż w czasie przez tydzień.

Wytrzymałem z myPhone trzy dni.

I to nawet nie jest wina samego urządzenia, ale przesiadka ze smartfona na "dumb phone" to jak dobrowolna rezygnacja z kalkulatora na rzecz liczydła. Albo gorzej, patyków. No bo proszę sobie wyobrazić, że idziemy do sklepu na zakupy. Zapominamy o wszystkich składnikach, ale to nie problem. Piszemy na Messengerze do naszej partnerki/partnera albo sprawdzamy w sieci przepis, by upewnić się, że kupimy wszystko co niezbędne. A tu tak nie było – albo dzwonisz, albo piszesz SMS-a. Internet? Zapomnij. Telefon jest tak prosty w użyciu jak tylko może być.

Obraz
© WP Tech | Grzegorz Burtan

Oprócz kolorowego ekranu, aparatu i panelu powiadomień na tyle klapy, ciężko mówić o jakichkolwiek udogodnieniach. Flip 4 ma najbardziej podstawowe elementy, możemy z niego dzwonić, pisać wiadomości, używać kalkulatora czy ustawić dzwonek. Można też włączyć radio i słuchać przez słuchawki.

Warto zainwestować w pamięć zewnętrzną, bo inaczej możemy zapomnieć o robieniu zdjęć. Aparat nie może zapisać fotografii na domyślnej pamięci (32 megabajtów). W grę wchodzi tylko karta. Jednak nie oczekujmy cudów, bo jego matryca ma 0,3 megapiksela rozdzielczości, więc jakość jest daleka od znakomitej. Z punktu widzenia współczesnego użytkownika jest zatem całkowicie zbędny.

Obraz
© WP Tech | Grzegorz Burtan

Na pewno największą zaletą, oprócz dwóch kart Sim, jest wytrzymałość baterii we Flip 4. Nie pamiętam, kiedy ostatnio nie musiałem ładować telefonu choćby po 12 godzinach użytkowania. To była zdecydowanie przyjemna odmiana. I zresztą dość jasno wskazuje, dla kogo urządzenie jest przeznaczone.

Dla kogo on jest?

Moje typy grup docelowych to osoby, które są często w trasie, a telefonu potrzebują w najbardziej podstawowej wersji i funkcjach. Wiecie, handlowcy, co to dużo dzwonią i chcą, żeby ich telefon wytrzymał na baterii dwa dni, a nie dwie godziny. Dodatkowo wskazuje na to slot na dwie karty SIM, które można wykorzystać właśnie do takiego prywatno-służbowego telefonu.

Obraz
© WP Tech | Grzegorz Burtan

Jest też druga grupa, czyli osoby starsze. Flip 4 ma klawisze, które są na tyle duże, że każdy obsłuży je bez problemu. To duża zaleta w kontekście użytkowania, bo odpada sytuacja, w której osoba nie dowidzi, jaki klawisz wcisnęła lub powinna wcisnąć. Dodatkowo z tyłu umieszczono przycisk alarmowy, a i telefon ma też latarkę, która przydaje się do pomniejszych poszukiwań. Oczywiście dla ludzi obytych ze smartfonami powrót do klawiatury numerycznej to tragedia – żeby napisać czyjeś imię musimy kilka razy klikać te same klawisze, aż znajdziemy odpowiednią literę. Nie polecam.

Czy ten powrót do przeszłości był udany? Dla mnie z pewnością nie. Telefony z klapką powinny zostać na cyfrowym cmentarzysku, skoro do wyboru mamy urządzenia niepomiernie mocniejsze, wydajniejsze i multimedialne. Nawet kosztem krócej działającej baterii. Wiem, że to jednak pobożne życzenie. Takie urządzenie nie będzie może hitem sprzedaży, ale potrafię wyobrazić sobie osoby, które z niego korzystają. I jeszcze będą z niego zadowolone, bo w końcu kupiły telefon za niecałe 100 złotych.

komórkinostalgiatelefon
Komentarze (8)