Nietypowa cenzura internetu w Izraelu: pornograficzne strony tylko dla tych, którzy poproszą
Ta metoda na cenzurę internetu jest nietypowa, ponieważ teoretycznie każdy chętny będzie mógł ze strony skorzystać. Tyle że najpierw będzie musiał poprosić swojego dostawcę internetu o zdjęcie blokady.
Teoretycznie strony będą zablokowane, ale w praktyce każdy dorosły i tak dostanie “klucz”. O ile się zgłosi za pomocą internetu, dzwoniąc lub wysyłając list. Jak donosi brytyjski "Independent", izraelski rząd projekt już zaakceptował, teraz przyjąć musi go parlament.
Intencje niby są dobre, wszak chodzi o to, by* do pornografii nie mieli dostępu nieletni.* Sęk w tym, że metoda wzbudza kontrowersje, uderzając w prywatność użytkowników. Nie ma co się łudzić, anonimowość w internecie nie istnieje, ale oficjalne oświadczenia, w których prosi się o dostęp do stron z treściami dla dorosłych, to jednak coś więcej. Wolność użytkownika jest ograniczona. Na dodatek istnieje ryzyko, że dane z listą osób, które wyraziły chęć wchodzenia na zablokowane strony, mogą wyciec i wpaść w niepowołane ręce. Gromadzenie takich informacji to również problematyczna kwestia.
To też otwiera furtkę do kolejnych blokad. Na przykład “zamknie się” strony kontrowersyjnych - acz nie nielegalnych - polityków czy partii. Zwolennicy poproszą o dostęp, dzięki czemu łatwo można stworzyć listę osób, które popierają dane poglądy. Oczywiście to czarny scenariusz, ale nadużyć i zagrożeń takich przepisów wykluczyć nie można.
Należy się również zastanowić nad ich skutecznością. Ci, którzy będą chcieli wejść, najprawdopodobniej i tak sobie poradzą. Przepis uderzy więc w zwykłych obywateli, których prywatność będzie w pewien sposób ograniczona.