(Nie)sławny lot pierwszej kosmonautki Walentiny Tierieszkowej
Chyba każdy wie, jak nazywała się pierwszy kosmonautka na świecie. Chociaż jej lot był jednym z kolejnych z sukcesów w rywalizacji ZSRR i USA, w rzeczywistości nie była to zbyt udana wyprawa. Jakie porażki odniosła Tierieszkowa w trakcie lotu? Skąd właściwie biedna dziewczyna ze wsi wzięła się w kosmosie?
08.07.2019 16:24
16 czerwca 1963 roku na orbitę okołoziemską dostał się pierwszy statek kosmiczny z kobietą na pokładzie – Walentiną Tierieszkową. Kosmonautka jednak nie melduje się. Baza starała się z nią skontaktować, ale kiedy znów nawiązano łączność, nie było odpowiedzi. Dopiero sygnał z kamer zdradził, że głęboko spała. Dopiero włączenie alarmu ją obudziło. Śpiącym głosem odpowiedziała, że zasnęła, ponieważ była bardzo zmęczona. Dopiero później odkryto, że u kosmonautów, którzy byli doświadczonymi pilotami myśliwców wojskowych, w kosmosie dochodziło do obniżenia wydajności o 40–50%. Natomiast wydajność niewyćwiczonej Tierieszkowej spadła do 15%.
Triumf radzieckiej astronautyki
Nikita Chruszczow (1894–1971), pierwszy sekretarz Partii Komunistycznej Związku Radzieckiego, po udanym locie Jurija Gagarina (1934–1968) w kosmos w 1961 roku, zaczął szybko planować kolejny triumf radzieckiego programu kosmicznego – chciał wysłać w kosmos pierwszą kobietę. Sukcesy, jakie osiągnęli Sowieci w kosmosie, wykorzystywał w międzynarodowej polityce i chciał zadać Amerykanom kolejny cios. Ten pomysł podsunął mu generał Nikołaj Kamanin (1908–1982), radziecki lotnik, który był odpowiedzialny za szkolenie kosmonautów.
Jak przeciętna kobieta poleciała w kosmos?
Główny projektant programu kosmicznego Siergiej Korolow (1907–1966), nie zgadzał się jednak na wysłanie kobiety w kosmos i twierdził, że technika nie jest na to przygotowana. Mimo to rozpoczęto przygotowania. W grudniu 1961 wybór kandydatek do lotu został zatwierdzony przez Komitet Centralny KPZR. Spośród sportowców, spadochroniarzy i pilotów wybrano około 800 kandydatek. Wśród nich była również Walentina Tierieszkowa, zwykła dziewczyna z zamiłowaniem do latania i skoków spadochronowych.
Narodziny kosmonautki
Tierieszkowa urodziła się 6 marca 1937 roku we wsi Bolszoje Maslennikowo na zachodzie Rosji, ok. 250 kilometrów na północ od Moskwy, jako drugie dziecko z trzech. Jej ojciec pracował w kołchozie jako traktorzysta, matka jako szwaczka w fabryce włókienniczej. W latach 30. system edukacji we wsiach rosyjskich był dość ograniczony, dlatego Walentina rozpoczęła pierwszą klasę dopiero w wieku 9 lat. Sytuację skomplikowała wojna radziecko-fińska, która wybuchła w 1940 roku, i jej ojciec musiał wstąpić do wojska. Długo był uważany za zaginionego, aż w końcu przyszedł list informujący, że zginął bohatersko za ojczyznę.
Brak pieniędzy na edukację
Bez głównego żywiciela rodzina nie mogła utrzymać się z niskiego wynagrodzenia matki, dlatego przeprowadzili się do babci do Jarosławia. Walentina ukończyła tam siódmą klasę szkoły podstawowej, po czym rozpoczęła pracę jako szwaczka w fabryce włókienniczej. Musiała dokładać się do rodzinnego budżetu. Ósmą klasę dokończyła wieczorowo bez wyjątkowych wyników. Marzyła jednak o innym życiu, o lataniu. Przyłączyła się do lokalnego związku młodzieży komunistycznej, tzw. Komsomołu, stała się również członkinią jarosławskiego aeroklubu. Dzięki kontaktom z Komsomołem udało się jej ukończyć kurs pilotażu.
Ciężki test wytrzymałości
Poszukiwania idealnej kandydatki do lotu w kosmos były wieloetapowe. Po sprawdzeniu stanu zdrowia i pozycji społecznej wytypowano 800 kobiet, a do kolejnego etapu przeszło jedynie 58. Z nich tylko 23 dopuszczono do jeszcze bardziej wymagających badań kontrolnych. Kolejnym etapem były testy, których przejście miało udowodnić tym samym odporność na warunki w kosmosie – kandydatki zamykano na przykład w komorze z temperaturą 80°C, gdzie musiały wykonywać proste polecenia lub przez 20 sekund były narażone na przeciążenie do 10 G.
5 odważnych
Tierieszkowa osiągnęła ponadprzeciętny wynik, nie była jednak najlepsza. W grupie było kilka kobiet, którym szło lepiej niż jej. Krąg kandydatek się ciągle zmniejszał i kobiety musiały brać udział w kolejnych testach psychologicznych, wytrzymałościowych, sprawdzano także ich wiedzę.. Ostatecznie komisja wybrała pięć, które miały zostać poddane szkoleniu. Poza Tierieszkową była to Walentina Ponomariowa, Irina Sołowjowa, Żanna Jorkina i Tatiana Kuzniecowa. Ich trening rozpoczął się w kwietniu 1962 roku w ośrodku szkoleniowym na podmoskiewskim lotnisku Czkałowsk.
Tierieszkowa donosiła na pozostałe
W momencie, kiedy Tierieszkowa i Ponomariowa poczuły, że są głównymi kandydatkami do lotu, rozpoczęła się między nimi ostra rywalizacja. W trakcie trudniejszych ćwiczeń okazało się jednak, że Tierieszkowa ma problem z dłuższym obciążeniem i ma tendencje do „chodzenia na skróty”. Ponomariowa osiągała dużo lepsze wyniki niż ona. Generałowi Kamaninowi przeszkadzał w niej brak dyscypliny. Nie tylko wywyższała się i zachowywała nieskromnie, ale nawet miała zarzucać Tierieszkowej, że psuje Komsomoł. Skąd generał o tym wiedział? To proste – od Tierieszkowej.
Która będzie pierwszą kosmonautką?
O tym, że odbędzie się kolejny wspólny lot dwóch statków (tak samo jak w lecie 1962 roku w przypadku statków Wostok 3 i Wostok 4), zadecydowano dopiero w kwietniu 1963 toku , tak samo jak o tym, że weźmie w nim udział jeden mężczyzna i jedna kobieta. Ostateczne nazwiska pojawiły się jednak dopiero 11 maja. Odnośnie do męskiej nominacji na załogę Wostoku 5 – Walerija Bykowskiego, członkowie komisji byli zdecydowani od początku, trudniejszy był wybór żeńskiej załogi Wostoku 6. Ostatecznie wybrano Tierieszkową, jako pierwszą zastępczynię Sołowiową, a drugą Ponomariową.
Robotnicze pochodzenie i ojciec bohater
Powodów, dla których to właśnie Walentina Tierieszkowa była wybrana do pierwszego lotu, było więcej. Pomógł jej profil społeczny. Pochodziła z robotniczej rodziny, a jej ojciec zginął bohatersko za ojczyznę. Ona sama działała w Komsomole, była uśmiechnięta i pewna siebie, do tego była świadomą komunistką. Natomiast jej największa konkurentka Ponomariowa skończyła prestiżowy instytut lotniczy w Moskwie i była poważniejsza. Do tego miała małe dziecko.
Jeden problem za drugim
Przed startem obu rakiet pojawiły się problemy. Loty miały odbyć się pomiędzy 7 a 10 czerwca. Jednak Tierieszkowa dostała się do swojej prawdziwej kabiny po raz pierwszy dopiero 8 czerwca, wcześniej ćwiczyła w makiecie. Pogoda nie sprzyjała. Ze względu na silny wiatr transport rakiety Wostok 5 na rampę został przełożony z 7 na 9 czerwca. Lot był zaplanowany na 10, ale ze względu na podwyższoną aktywność Słońca i wybuchy na nim groziło, że w górnych warstwach atmosfery zwiększy się poziom promieniowania. Znów musiano przesunąć start. Jednak nie po raz ostatni, bo w kolejnych dniach przyszły fale upałów i temperatura wynosiła 42°C w cieniu.
Czy Wostok 5 w ogóle poleci?
Dopiero 14 czerwca, z pięciogodzinnym opóźnieniem, wystartuje Wostok 5 z Walerijem Bykowskim na pokładzie. Niedziałające połączenie radiowe, problem z fotelem do katapultowania, oraz uszkodzone żyroskopy, tak ważne do ukierunkowania statku na orbitę – ze względu na te problemy rakieta Wostok weszła na niższą orbitę, niż się przyjęło. Z tego powodu Bykowski nie mógł spędzić w kosmosie planowanych 8 dni, a jedynie 4 dni, 23 godziny i 6 minut. Mimo to był to w tym okresie najdłuższy pobyt człowieka w kosmosie.
Tierieszkowa przed startem
Start Wostoku 6 był zaplanowany na 16 czerwca 1963 roku. Tierieszkowa rano z pomocą lekarzy założyła skafander, a na niego ochronny pomarańczowy kombinezon. Wyglądała w tym bardzo poważnie. Podczas pożegnania przed rakietą starała się co prawda uśmiechać i żartować, ale widać było, że niełatwo jej wejść do statku. Jej puls wynosiło około 140 na minutę (standardowe to pomiędzy 60 a 100). Lekarze nie uznali tego za istotne, sądząc, że jest to wynik stresu przed startem, który często spotyka kosmonautów. Na ekranach telewizyjnych Walentina wyglądała spokojnie.
Start Wostoku 6
Wejście w orbitę nie udało się według planu, dlatego na przykład obydwa statki podczas całego lotu jedynie dwa razy zbliżyły się do siebie. Pierwsza kosmonautka czuła na sobie wielką presję – jej lot musiał być sukcesem. Pierwsze poważne problemy pojawiły się od razu po wejściu statku na orbitę. Tierieszkowa zupełnie nie reagowała na komunikaty z centrum sterowania.
Podstępna choroba kosmiczna
Dziś już wiadomo, że Tierieszkowa w trakcie lotu cierpiała na tzw. chorobę kosmiczną, podczas której ciało musi przyzwyczaić się do braku grawitacji. Objawia się to niczym choroba morska, czyli nudnościami, wymiotami i bólem głowy. Zwykle znika po kilku dniach. Cierpieli na nią również wcześniejsi radzieccy kosmonauci, ale w obawie przed wykluczeniem ich z kolejnych lotów kosmicznych nie zgłaszali tego. Tierieszkowa była wyczerpana. Oprócz objawów choroby cierpiała z powodu bólu nóg spowodowanym ciasno zawiązanymi butami skafandra, uciskał ją hełm oraz pasy. Prosiła o wcześniejsze ukończenie lotu, płakała, ale na nic się to nie zdało.
Nie była w stanie sterować ręcznie
Jej zmęczenie i wyczerpanie, stres oraz niewystarczające wyszkolenie nie pomogały, kiedy pojawił się kolejny problem. Przy powrocie na Ziemię, należało umieć ręcznie sterować statkiem. Co prawda sterowały tym maszyny, ale kosmonauta musiał być przygotowany, że technika zawiedzie. Tierieszkowa długo nie mogła się tego nauczyć, dlatego generał Kamanin powołał czterech astronautów, włącznie z Gagarinem, i zlecił im przećwiczenie procesu z Tierieszkową. Ostatecznie udało jej się to przyswoić, co podniosło jej samoocenę i nastrój. W centrum dowodzenia zapanował spokój i poczucie, że wszystko pójdzie gładko.
Czy statek poleciałby w kosmos?
W roku 2007 ujawniono, że w programie deorbitacji Wostoka 6 wystąpił błąd. Statek zamiast obniżać orbitę, podwyższał ją, przez co mógłby spłonąć w atmosferze. Tierieszkowa w późniejszych wywiadach twierdziła, że to ona zauważyła usterkę i zgłosiła ją. W rzeczywistości błąd w ustawieniach odkryło centrum dowodzenia samo i zapewniło zdalnie naprawę, bez włączania w to kosmonautki.
Tierieszkowa znów milczy
Rano 19 czerwca 1963 roku w Wostoku 6 zdalnie włączył się program automatycznego lądowania. W centrum dowodzenia wzrosło znów napięcie, bo Tierieszkowa ponownie przestała odpowiadać i milczała przez kilka godzin. Prawdopodobnie znów zasnęła ze zmęczenia, może nawet zemdlała z psychicznego przeciążenia. Wszystkie dane o lądowaniu przekazuje jedynie pokładowa telemetria. Na Tierieszkową czeka jeszcze jedno trudne zadanie – katapultowanie z kabiny i lądowanie ze spadochronem. Czy da radę?
Prawie śmiertelne lądowanie
Przebieg katapultowania wymagał, aby kosmonauta bezwarunkowo utrzymał konkretne położenie głowy i ciała, inaczej groził mu poważny uraz. Tierieszkowej to się nie udało i uderzyła hełmem o krawędź luku wyjściowego, którego średnica wynosiła mniej niż 1 metr. To spowodowało, że miała na twarzy wielkie siniaki. Po wystrzeleniu odczepił się fotel wyrzucany i Walentina zaczęła opadać na swoim spadochronie z prędkością 5 m/s. Przez chwilę wyglądało na to, że spadnie do jeziora, jednak ostatecznie wiatr zniósł ją na brzeg. Mieszkańcy pobliskiej wsi pomogli jej później dostać się do kabiny jej statku.
Kłamstwa o (nie)udanym locie
Przynieśli jej również jedzenie – mleko, twaróg, chleb i nawet cebulę. To wszystko Tierieszkowa chętnie przyjęła i z chęcią zjadła. W wyrazie wdzięczności zaoferowała im zapasy kosmicznej żywności. Lekarze bardzo ją za to skrytykowali. Nie tylko dlatego, że nie wiedzieli, jak po trzech dniach w nieważkości zadziała na nią zwykłe jedzenie, ale głównie dlatego, że nie mogli już sprawdzić, ile właściwie zjadła w trakcie lotu. Mimo że twierdziła, że zjadła ponad 60% zapasów, to lekarze nie wierzyli jej. Kłamała również odnośnie powstania swoich siniaków. Porażki lotu pierwszej kobiety w kosmosie, który trwał 2 dni, 22 godziny i 50 minut, ukrywali również Sowieci. Prawda wyszła na jaw o wiele lat później. Jednak nikt nie może jednak zaprzeczyć, że Tierieszkowa była pierwszą kobietą kosmonautką.