Nie tylko 2 Oscary. Netflix wygrał o wiele więcej
Filmy Netfliksa otrzymały łącznie aż 24 nominacje na tegorocznych Oscarach, ale tylko dwie statuetki. Chociaż to "skuteczność" na poziomie 8 procent, mimo wszystko można mówić o ogromnym sukcesie Netfliksa.
10.02.2020 | aktual.: 10.02.2020 18:12
"Netflix to maszynka do zarabiania". "Netflix to machina do produkcji seriali". Oba te zdania są poprawne. Ale gdzieś na ostatnich piętrach siedziby firmy jest zapewne oddzielne biuro od innego zadania - zdobywania Oscarów. Zatwierdzania takich filmów oraz tak skierowanej promocji, by w końcu przebić się przez hollywoodzki mur.
W 2014 roku Netflix otrzymał swoją pierwszą nominację do nagrody amerykańskiej akademii filmowej za film dokumentalny "The Square" o egipskiej rewolucji z 2011 na "Placu Tahrir". W tym roku serwis streamingowy otrzymał już 24 nominacje, czym przebił klasyczne studia hollywoodzkie.
Zachwalane przez krytyków "Irlandczyk" i "Historia małżeńska" otrzymały łącznie aż 16 nominacji (kolejno 10 i 6). Pozostałe wyróżnienia przypadły filmom: "Dwóch papieży" (3 nominacje), "Klaus", "Zgubiłam swoje ciało", "Na krawędzi demokracji", "Life Overtakes Me" i "American Factory", wyprodukowane przez Baracka i Michelle Obamów.
Porażka? Nic z tego
Chociaż Netflix mocno zwiększył liczbę nominacji na przestrzeni zaledwie 6 lat i otrzymał ich więcej niż wszystkie klasyczne studia filmowe, to zdobył "zaledwie" dwie nagrody. Eksperci są jednak zgodni - absolutnie nie ma mowy o porażce.
- 24 nominacje do Oscarów i dwie statuetki to dla Netfliksa ogromny sukces - komentuje dla WP tech kulturoznawca, dr Małgorzata Bulaszewska z SWPS. - A na pewno nie można mówić, że Netflix jest największym przegranym bo wygrał "zaledwie" dwie z 24 nominacji. Należy zdać sobie sprawę, że sama nominacja do Oscara jest już ogromnym wyróżnieniem, więc otrzymanie 24 nominacji jest niebywałym osiągnięciem.
- Netflix odniósł zdecydowany sukces na tegorocznych Oscarach - mówi dla WP Tech prof. Paweł Frelik z Ośrodka Studiów Amerykańskich UW. - Żadne inne, klasyczne studio filmowe nie otrzymało w tym roku aż tylu nominacji. Także dwie nagrody należy odczytywać jako sukces - zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Hollywood nadal ma mieszane uczucia co do produkcji Netfliksa.
- Moim zdaniem Netflix na pewno nie jest przegranym tych Oscarów - mówi dla WP Tech, Dawid Muszyński, redaktor naczelny naEkranie.pl. - Jak dla serwisu, który dopiero niedawno zaczął mocniej stawiać na filmy, to ogromny sukces. Wcześniej Netflix nie był kojarzony z serwisem serwującym filmy wysokiej klasy, był raczej domeną seriali. Teraz to się zmieniło. Zmianie uległo także podejście samej akademii, która nie traktuje ich produkcji jako coś gorszej kategorii.
Fortuna na promocję
Liczba nominacji pokazuje też, na ile zdeterminowany jest Netflix, aby zaistnieć w świecie "prawdziwego kina". Według wyliczeń podanych przez New York Times, firma wydała w 2019 roku 70 mln dolarów na promocję własnych filmów jako pretendentów do Oscarów. Wynik ten ma być wysoki nawet jak na hollywoodzkie standardy.
Kurs, jaki firma obrała w stosunku do Oscarów, był jasny dla ekspertów już w 2018. Wtedy serwis zatrudnił czołowego stratega oskarowych kampanii, Lisę Taback. Rezultatem było 10 nominacji i trzech wygranych dla "Romy".
- Pokazuje to, że platforma streamingowa na poważnie podchodzi do kwestii Oscarów i uznania jej za pełnoprawnego producenta filmowego - mówi prof. Frelik. - Chcąc w ogóle załapać się w oskarowym konkursie Netflix musi w pierwszej kolejności wyemitować swój film w kinie znajdującym się na terenie hrabstwa Los Angeles przez co najmniej siedem dni.
Wszystko wskazuje na to, że długofalowy plan Netfliksa polega nie tylko na zarabianiu i tworzeniu dobrych produkcji wideo, ale też zgarnianiu najbardziej prestiżowej nagrody filmowej świata. Ale rywalizacja pomiędzy "dinozaurami Hollywood" a streamingiem może wyjść nam - widzom - tylko na dobre.