Nie, PiS nie chce zakazać Polakom pornografii. Ale i tak mamy z nią poważny problem
Uzależnienie od pornografii jest faktem. Dotyka coraz młodszych dzieci i prowadzi do poważnych zmian w części mózgu odpowiedzialnej za emocje, podejmowanie decyzji i racjonalne myślenie. Politycy nie chcą blokować pornografii, ale chcą zacząć o niej rozmawiać.
07.06.2018 | aktual.: 07.06.2018 22:12
Przez sieć jak burza przeszła informacja o tym, że ktoś chce zablokować dostęp do pornografii. Okazało się to nieprawdą. Natura problemu poruszonego przez dwa zespoły parlamentarne (w których większość stanowią członkowie PiS) okazała się zupełnie inna. I tak naprawdę niezwykle istotna.
Chodzi o uzależnienie dzieci i młodzieży od pornografii, a także niezwykle łatwy dostęp do materiałów 18+, między innymi dzięki wszechobecnym smartfonom i powszechnemu dostępowi do internetu. Problem jest poważny i dotyczy także wielu innych krajów. Posłowie i eksperci poruszyli go na panelu o wymownym tytule: "Porno - kokaina na kliknięcie".
Nowy narkotyk
- Powiedzenie, że pornografia może działać jak narkotyk, wcale nie jest przesadą - mówi w rozmowie z WP Tech seksuolog kliniczny Monika Staruch z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. - U uzależnionych brak dostępu do filmów czy zdjęć powoduje "głód", a jego zaspokojenie zastrzyk dopaminy.
Badania dr Szymona Grzelaka z Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej pokazują natomiast, że aż 55 proc. dzieci poniżej 12 roku życia miało kontakt z pornografią. Najmłodsze z nich mają zaledwie pięć lat - dodaje dr Bogdan Stelmach seksuolog terapeuta. W przypadku starszych nastolatków 92 proc. chłopców i 88 proc. dziewczynek ogląda pornografię.
Statystyki i badania naukowe są zatem bezwzględne. Ale gorsza jest inna rzecz. Uzależnienie od pornografii uszkadza korę przedczołową, czyli tę część mózgu, która odpowiada za myślenie, podejmowanie decyzji czy racjonalne rozwiązywanie problemów. W konsekwencji doprowadza to, szczególnie u dzieci i młodzieży, do zakłócenia prawidłowego rozwoju psychoseksualnego.
Czas na dyskusję
Przeciwdziałanie temu procesowi jest właśnie najważniejszym przesłaniem oświadczenia podpisanego przez dwa parlamentarne zespoły. Pomysł zajęcia się tym problemem nie wyszedł zresztą bezpośrednio od nich. To zasługa Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii, która zorganizowała debatę i konferencję w tym temacie.
- W naszych codziennych działaniach zauważyliśmy, że dostęp i uzależnienie od pornografii wśród dzieci i młodzieży są poważnym problemem – mówi w rozmowie z WP Tech Aleksandra Maria Gil z Fundacja Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii. – Przez prowadzoną przez nas stronę pytam.edu.pl dostawaliśmy wiele pytań od młodych ludzi właśnie w temacie pornografii. Dzieci same mówiły, że mają zbyt łatwy dostęp do pornografii i wywiera ona na nie negatywny wpływ.
Fundacja stworzyła stronę sos.pytam.edu.pl, na której dzieci i młodzież mogą dowiedzieć się, jak walczyć z uzależnieniem. Jak mówią mi eksperci: "w realnym świecie trudno o pomoc". To właśnie nasilenie zjawiska stało się motorem do zorganizowania debaty i konferencji w parlamencie o uzależnieniu od pornografii. Oryginalnie zresztą miało w nich uczestniczyć więcej zespołów niż dwa, które finalnie podpisały się pod stanowiskiem, jednak z różnych powodów się wycofały.
- Chcieliśmy, aby była to dyskusja ponadpartyjna i z różnymi środowiskami, bo problem dotyczy całego społeczeństwa - mówi rozmowie z nami poseł Piotr Uściński, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu na rzecz Polityki i Kultury Prorodzinnej. - Pomysł był omawiany np. z Parlamentarną Grupą Kobiet, która wstępnie była pozytywnie nastawiona do sprawy, ale finalnie nie podpisała się pod naszym stanowiskiem.
Blokady nie będzie
Skąd zatem w tej poważnej sprawie pojawiły się sygnały o tym, że PiS chce blokować Polakom pornografię i internet?
Po pierwsze, w dwóch zespołach parlamentarnych, które wzięły udział w debacie, większość stanowią członkowie Prawa i Sprawiedliwości. Głównie dlatego, że w zespole na rzecz Polityki i Kultury Prorodzinnej 15 z 17 członków jest właśnie z PiS. Stąd też plotkę powiązano z jedną, konkretną partią.
Po drugie, ograniczenie dostępu do pornografii wiąże się nierozerwalnie z ograniczeniem w internecie. To właśnie łatwy dostęp do porno w sieci jest głównym źródłem problemów uzależnienia. Jednak ani w debacie, ani w stanowisku zespołów kwestia ograniczeń w internecie nie była specjalnie poruszana. Jedynie poseł Piotr Uściński wspomniał w rozmowie w Telewizji Republika o tym, że "nie wie w jaki sposób można by to rozwiązać na poziomie technicznym".
- W Polsce przede wszystkim musi zacząć się na ten temat dyskusja i do tego dążymy - mówi mi Piotr Uściński. - Nie myślimy w tym momencie o blokadzie specyficznych treści w sieci. Ale można też spojrzeć na model brytyjski. Tam dostawcy internetu sami postanowili wprowadzić ograniczenie w dostępie do pornografii. Jeśli ktoś chce może je sobie zdjąć, ale działa zasada opt-in.
Jeśli nie blokada internetu, to jak walczyć z pandemią uzależnienia od pornografii? Eksperci są zgodni, że podstawą jest edukacja seksualna, która w tym momencie, delikatnie mówiąc, nie wygląda najlepiej.
- W Polsce nie ma w ogóle edukacji seksualnej - mówi seksuolog Monika Staruch z WUM. - Wstydzimy się rozmawiać o tych sprawach. Rodzice zwalają ten obowiązek na szkoły, szkoły na Kościół, a dzieci pozostawione same sobie szukają odpowiedzi w internecie. Tam natomiast nie ma edukacji. Tam jest od razu ostre porno.
Brytyjska droga
Blokada internetu nie jest jednak zupełnie niemożliwa i bez precedensu. Na pomysł wpadła wspomniania już Wielka Brytania, która ogłosiła swoją walkę z pornografią w lipcu 2017 roku. Blokada stron i treści miała rozpocząć się w kwietniu 2018 roku, plan ten został jednak odłożony w czasie. Decyzję o przesunięciu podano w rządowej informacji prasowej na temat wdrażania sieci 5G w marcu tego roku.
Jakie są założenia zmian w kwestii ograniczenia pornografii? Brytyjski rząd chce zmusić strony z pornografią, by wprowadziła oprogramowanie do weryfikacji wieku użytkownika przed udostępnienie swoich treści – oczywiście tym, którzy ukończyli 18 rok życia.
Nad wprowadzeniem zmian czuwałaby The British Board of Film Classification, odpowiedzialna za klasyfikację i cenzurę filmów. Dostawcy usług sieciowych byliby zmuszeni do blokowania swoim klientom dostępu do każdej ze strony, które nie dostosowałaby się do regulacji ustawodawcy. Ci, którzy nie mogliby tego wyegzekwować tych zmian, zostaliby obłożeni grzywną w wysokości 250 tysięcy funtów lub opłatą w wysokości pięciu procent obrotów finansowych.
Nie wiadomo jednak, kiedy dokładnie ustawa wejdzie w życie, ani jaka technologia ma zostać użyta do jej egzekwowania. Wiadomo natomiast, że na rynku są już dostępne odpowiednie rozwiązania, jak AgeID, czyli cyfrowe potwierdzenie swojego wieku.
Zawsze pozostaje też ostatnia bariera, czyli rodzice, którzy we własnym zakresie muszą zadbać o to, by dzieci nie oglądały rzeczy nieodpowiednich.