Nie chcą rosyjskich czołgów. Przez lata stanowiły o sile ich armii
Rumunia to jeden z krajów NATO, które w ostatnim czasie zdecydowały się na znaczącą modernizację swojej armii. Jedną z decyzji władz w Bukareszcie była rezygnacja z poradzieckich czołgów i przejście na znacznie nowocześniejsze konstrukcje. Okazuje się, że niekoniecznie muszą być nimi amerykańskie czołgi Abrams. Coraz mocniej stoją akcje Koreańczyków i czołgów K2 Black Panther, których możliwości przypominamy.
26.04.2024 | aktual.: 27.04.2024 13:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rumunia przez lata bazowała na czołgach TR-85M1, czyli głębokiej modernizacji starych poradzieckich czołgów T-55. W maju 2023 r. zatwierdzono zakup 54 czołgów Abrams M1A2 SEPv3. Jednocześnie sugerowano, że łącznie rumuńska armia przez najbliższe lata zostanie wzmocniona aż 300 czołgami i stanie się drugim największym użytkownikiem abramsów w Europie. Finalnie nie musi tak się jednak stać.
Rumunia patrzy w kierunku czołgów K2 Black Panther
Jak zauważa serwis Defence Express, coraz mocniej stoją akcje Koreańczyków i czołgów K2 Black Panther. W ich przypadku głównym uzbrojeniem jest armata gładkolufowa CN08 kal. 120 mm z zapasem 40 pocisków. Załoga może wspomagać się też karabinami maszynowymi kal. 7,62 mm oraz kal. 12,7 mm. Silnik wysokoprężny o mocy 1500 KM pozwala rozpędzać tę ważącą ok. 55 t konstrukcję do nawet 70 km/h.
Warto zauważyć, że zarówno abramsy jak i K2 Black Panther są czołgami, na które stawia również Polska. W przypadku rumuńskich władz można jednak mówić o zauważalnie większych wątpliwościach dotyczących tego, na które czołgi postawić w większej liczbie. Skąd biorą się takie dylematy?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na łamach Defence Express przypomniano, że niemiecki Leopard 2 odpadł jeszcze w przedbiegach, ponieważ Rumuni nie chcieli czekać na dostawy w długich kolejkach. Koszt pozyskania amerykańskich abramsów okazał się niższy, ale finalnie i tak nieco przewyższył pierwotne oczekiwania. Dodatkowo przy okazji wyszło na jaw, że problemem jest rumuńska infrastruktura transportowa, którą już zaczęto modernizować.
O ostatecznej decyzji będą decydować m.in. wyniki testów koreańskich czołgów na terytorium Rumunii. Spore znacznie może mieć jednak sama postawa Korei Południowej. Wskazuje się na sporą determinację tamtejszej delegacji oraz znacząco zwiększoną w ostatnich latach produkcję w azjatyckich zakładach zbrojeniowych, która może skutkować korzystnymi cenami. Podobnie jak w przypadku innych kontraktów zawieranych w ostatnim czasie, tak i tutaj Rumuni chcą zagwarantować sobie, by przynajmniej część została przeniesiona nad Morze Czarne. I na to Koreańczycy też wydają się najbardziej chętni.
Mateusz Tomczak, dziennikarz Wirtualnej Polski