Naukowcy chcą "zakryć Słonce". To będzie kluczowa misja dla przetrwania ludzkości
Zmiany klimatyczne niosą za sobą coraz bardziej niebezpieczne następstwa, a my jako ludzkość nie robimy zbyt wiele, aby ograniczyć ten proces. Naukowcy mają dosyć kontrowersyjny plan. Chcą zbudować maszyny, które w pewnym sensie zasłonią Słońce.
Kilka miesięcy temu świat obiegły niepokojące informacje, według których, pod kruszącymi się lodami Arktyki leżą ogromne złoża rtęci, która jeśli wypłynie, może całkowicie zakończyć życie człowieka na Ziemi. Wystarczy, że lód roztopi się do pewnego stopnia, a cywilizacja zaniknie. Zmiany klimatyczne tylko napędzają to zjawisko a więc w niedługiej przyszłości ludzkości będzie zmuszona uruchomić kolejny wielkie badania, na skalę Projektu Manhattan.
Zbudujemy maszyny, które przyciemnią Słońce, w pewnym sensie. Istnieje kilka możliwości rozwoju geoinżynierii słonecznej. Wszystkie jednak kończą się w tym samym punkcie. Okrycie atmosfery specjalnego rodzaju aerozolami ma zasłonić Ziemię czymś w rodzaju niewidzialnego koca, cząsteczkami odbijającymi promieniowanie słoneczne, w celu szybkiego globalnego obniżenia temperatury. Brzmi kontrowersyjnie, ale przeprowadzono już wiele dyskusji, na temat, co może pójść nie tak oraz jaki może mieć wpływ takie działanie.
Jak wyglądałoby nasze niebo, z hipotetycznym urządzeniem do zarządzania promieniami Słońca? Ta mglista osłona miałaby składać się z różnych składników, od soli stołowej i tlenków glinu, po nawet pył diamentowy, jednak największą uwagę poświęca się siarce. Jest ku temu kilka powodów.
Wulkany wyrzucają ogromne ilości aerozoli siarkowych do stratosfery podczas erupcji. Tam przekształcają się w kropelki odbijającego światło kwasu siarkowego. Z obserwacji erupcji wulkanicznych wiemy, że te bogate w siarkę mogą ochłodzić planetę o stopień, lub kilka stopni. Czasami potrafiły "zniszczyć" nam całe lato, poprzez obniżoną temperaturę.
Maszyny zdolne do tego sztucznego odtwarzania apokalipsy poprzez bombardowanie stratosfery ładunkami siarki będą musiały być perfekcyjnie umieszczone, obsługiwane i zaprojektowane. Nie ma tu miejsca na błąd. To będą miliony ton aerozoli. I przeciwieństwie do dwutlenku węgla emitowanego przez działalność człowieka, znikną w ciągu zaledwie kilku lat. Z tego względu maszyny SRM (Solar Radiation Management) musiały by działać nieustannie.
Kilka eksperymentów geoinżynierii słonecznej jest aktualnie w fazie projektowania. Są to jednak początkowe niezaawansowane koncepcje, w których inżynierowie poszukują sposobu wysyłania aerozoli do stratosfery. Sprawdzają wszystkie możliwości, począwszy od pełnych inwencji wynalazków do nawet pocisków balistycznych. Przewiduje się tez użycie balonów stratosferycznych.
Nad całą teorią pracuje się już od prawie 10 lat. W badaniu z 2009 roku analizowano różne metody SRM, a według publikacji z 1992 roku wyliczono, że należałoby wystrzelić 8000 pocisków w niebo każdego dnia, aby utrzymać wystarczające stężenie aerozoli. Kosztowałoby to co najmniej 30 miliardów dolarów rocznie - zdecydowanie za dużo.
W dodatku korzystanie z systemów militarnych wiąże się z negatywnym odgłosem w opinii publicznej. Balony stratosferyczne są bezpieczniejszym i o niebo tańszym rozwiązaniem. Jednak musiałoby ich zbyt wiele, a opadające na Ziemię tworzyłyby tylko plastikowe odpady na planecie.
Prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem byłyby samoloty geoinżynieryjne. Oczywiście autonomiczne, nie wymagające ludzkiej ręki. Już teraz wiele samolotów może latać na wysokość stratosfery. Należałoby jednak zaprojektować nową maszynę, dostosowaną pod projekt SRM. W końcu, musiałyby dostarczać kilka ton materii na raz.
Wdrożenie SRM będzie jednoznacznym dowodem porażki człowieka, jako gatunku odpowiedzialnego za zniszczenie warunków na naszej planecie. Będzie prawdopodobnie ostatnią deską ratunku dla zmian klimatycznych.
Źródło: Earther