NATO musi odpowiedzieć na rosyjskie łamanie traktatu INF [3 PUNKTY] [Defence24]
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg poinformował, iż sojusznicy zgodzili się że Rosja poprzez wprowadzenie pocisku manewrującego nowego typu – 9M729 – najprawdopodobniej łamie postanowienia traktatu INF zakazującego stosowania pocisków średniego zasięgu. Ta deklaracja ma istotne znaczenie, ale kolejnym krokiem powinno być wdrożenie przez sojuszników konkretnych środków przeciwdziałania.
12.10.2018 14:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jens Stoltenberg powiedział, że „wszyscy członkowie Sojuszu zgadzają się, że najbardziej wiarygodną oceną byłoby uznanie, że Rosja łamie traktat.”, wzywając Moskwę do wyjaśnienia sprawy pocisku 9M729 w sposób poważny i przejrzysty. To już kolejna deklaracja NATO odnośnie łamania umowy o pociskach średniego zasięgu. Podobny w treści zapis znalazł się w dokumencie końcowym szczytu w Brukseli, ale nagłośnienie tej sprawy przez sekretarza generalnego spowodowało, że stała się ona przedmiotem szerszego zainteresowania komentatorów i mediów.
9M729 to jeden z pocisków używanych w systemie Iskander – poddźwiękowa rakieta manewrująca, o zasięgu prawdopodobnie ponad 2000 km, przypuszczalnie zbliżona konstrukcyjnie do rakiet systemu Kalibr-NK, używanych bojowo do ataków na cele w Syrii i wystrzeliwanych z okrętów nawodnych i podwodnych. Traktat INF, zawarty pomiędzy ZSRR a USA w 1987 roku, dotyczy jednak pocisków o zasięgu od 500 do 5500 km, odpalanych z wyrzutni naziemnych.
Wprowadzeniu na uzbrojenie pocisku 9M729 towarzyszyła (i dalej towarzyszy) szeroka kampania dezinformacyjna. Jak przyznał sam Stoltenberg, Rosjanie dopiero niedawno przyznali, że taka rakieta istnieje. Już znacząco wcześniej mówiono natomiast o podobnym, lżejszym 9M728 o zasięgu ograniczonym do 500 km (dozwolonym traktatem), co pozwalało przynajmniej w części ukryć posiadanie „zakazanych” rakiet przed opinią publiczną.
O łamaniu traktatu INF przez Rosję Amerykanie informowali od 2014 roku, choć pierwsze sygnały pojawiły się już w 2008 roku. Do aneksji Krymu administracja Baracka Obamy nie podnosiła jednak publicznie obaw związanych z naruszeniem tej międzynarodowej umowy. Z kolei na przełomie 2016 i 2017 roku poinformowano o rozmieszczeniu (wejściu do służby) wyrzutni tych pocisków. W NATO długo trwały konsultacje w tej sprawie, ale ostatecznie zdecydowano się na przyjęcie dość ostrego stanowiska. Nie jest tajemnicą, że na stwierdzenie naruszenia traktatu INF naciskały Stany Zjednoczone.
Obecnie Rosja została wezwana do złożenia wyjaśnień, ale trudno spodziewać się, by Moskwa zrezygnowała z rozwoju tego systemu rakietowego. Łamanie traktatu INF wymaga więc podjęcia przez kraje NATO środków przeciwdziałania, neutralizujących lub ograniczających zagrożenie. Należą do nich w szczególności:
Wzmocnienie własnej obrony powietrznej. Pierwszym możliwym środkiem przeciwdziałania ze strony krajów NATO jest zwiększenie zdolności naziemnej obrony powietrznej. Jest to o tyle istotne, że ten obszar był przez lata mocno zaniedbywany, również w krajach zachodniej Europy. Przykładowo, zarówno w USA jak i w Niemczech dziś w służbie w zasadzie nie ma zestawów przeciwlotniczych klasy krótkiego zasięgu (są jedynie Stingery i uzbrojone w nie systemy samobieżne, zaliczane do klasy VSHORAD – bardzo krótkiego zasięgu oraz oczywiście Patrioty będące systemami średniego zasięgu). Z kolei kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jak choćby Polska, ale też Czechy czy Węgry dysponują – poza zestawami bardzo krótkiego zasięgu – sprzętem posowieckim. Programy modernizacyjne są realizowane, ale są z natury czasochłonne, napotykają też na przeszkody proceduralne i techniczne. Pzykładowo, pierwsza bateria niemieckiego systemu bardzo krótkiego zasięgu nowej generacji w programie NNbS ma być gotowa operacyjnie do 2023 roku. Stwierdzenie naruszenia traktatu INF powinno stać się przyczynkiem do przyspieszenia i rozszerzenia zakresu wysiłków sojuszników, jeśli chodzi o obronę powietrzną.
Rozwój systemów ofensywnych (uderzeniowych). Kolejnym elementem odpowiedzi na łamanie traktatu INF powinno być rozszerzenie własnych zdolności ataków na cele w głębi terytorium potencjalnego przeciwnika. Skupienie się tylko na środkach defensywnych może oznaczać, że obrona nie będzie skuteczna, a pociski przechwytujące zostaną zużyte. Rozwój własnych zdolności ofensywnych nie musi przyjmować formy opracowywania i wprowadzania pocisków o zasięgu ponad 500 km, odpalanych z ziemi. Możliwe byłoby rozszerzenie zakresu użycia rakiet kierowanych dalekiego zasięgu powietrze-ziemia i woda-ziemia, a w dłuższej perspektywie być może opracowanie nowych tego typu środków, z możliwością dostosowania do odpalania z ziemi. W USA podjęto już pierwsze decyzje związane z łamaniem przez Rosję traktatu INF. Nowa strategia nuklearna prezydenta Trumpa zakłada rozwój pocisków manewrujących z głowicami jądrowymi odpalanych z okrętów podwodnych oraz wprowadzenie głowic o niewielkiej mocy na „morskie” pociski balistyczne Trident, tak aby móc elastycznie odpowiedzieć na ograniczony atak jądrowy. Pośrednio wiążą się też z tą kwestią przyspieszone prace nad pociskiem ziemia-ziemia nowej generacji LRPF (na razie o zasięgu do 499 km) czy naziemnymi systemami przeciwlotniczymi/przeciwrakietowymi. Kongres wzywał też wielokrotnie do podjęcia prac nad odpalanymi z ziemi pociskami o zasięgu 500 do 5500 km, po to aby zmusić Rosję do powrotu do przestrzegania traktatu. Państwa zachodniej Europy jak na razie nie podejmują podobnych działań.
Stworzenie połączonej architektury dowodzenia obroną powietrzną i wzmocnienie środków wykrywania. Trzecim, i równie ważnym elementem odpowiedzi na łamanie traktatu INF powinno być zdecydowane wzmocnienie możliwości wykrywania zagrożeń ze strony pocisków manewrujących. Wymaga to stosowania nowoczesnych, sieciocentrycznych systemów dowodzenia, jak i środków wykrywania pozostających w powietrzu (samoloty klasy AWACS, drony, aerostaty itd.), tak aby ich zasięg wykrywania nie był ograniczony horyzontem radiolokacyjnym. Zagrożenie jest tym większe, że dotyczy już nie tylko państw wschodniej flanki, ale całego kontynentu. W czasie ćwiczeń Zapad-2017 Rosjanie trenowali uderzenie pociskami manewrującymi (odpalanymi m.in. z bombowców) na cele w Szwecji, Polsce, Finlandii, ale też Holandii i Niemczech. Wczesne wykrycie zagrożenia ze strony rakiet cruise jest absolutnie kluczowe dla ich zwalczania.
Jak na razie najbardziej zdecydowaną odpowiedź na rosyjskie łamanie traktatu INF widać ze strony Stanów Zjednoczonych. Z jednej strony to nie dziwi, ale przecież to Europa jest najbardziej zagrożona przez rosyjskie pociski. Niebezpieczeństwo nie ogranicza się zresztą do pocisków 9M729. Rosjanie rozwijają też inne systemy rakietowe zagrażające terytorium NATO, choćby Oniksy o zasięgu 400-500 km, które mogą zwalczać nie tylko okręty, ale też cele naziemne, czy pociski aerobalistyczne Kindżał, odpalane z myśliwców MiG-31.
Te ostatnie również mają – według deklaracji Rosjan – zasięg rzędu 1500-2000 km, ale traktat INF ich nie obejmuje, podobnie jak innych amerykańskich i rosyjskich pocisków odpalanych z powietrza. To, że mając tak obszerny arsenał systemów rakietowych nie objętych traktatem INF Moskwa i tak go łamie świadczy o chęci rozwoju bardzo szerokiego spektrum systemów ofensywnych.
Nie jest tajemnicą, że państwa zachodnie byłyby – ze względów politycznych – sceptyczne wobec rozwijania własnych systemów ofensywnych. Równie istotne jest jednak wzmacnianie systemów obrony przeciwlotniczej/przeciwrakietowej, a także środków wykrywania i dowodzenia. Wszystkie te elementy są jednak kosztowne, często wielokrotnie bardziej, niż środki ofensywne. Racjonalnym rozwiązaniem byłoby wsparcie finansowania elementów obrony przeciwko rakietom manewrującym z funduszy NATO (włącznie ze skokowym zwiększeniem tych funduszy), lub z innych podobnych źródeł, w tym środków Unii Europejskiej tym bardziej, że przynajmniej systemy dowodzenia i wykrywania muszą być zdolne do współdziałania.
Oczywiście od razu pojawia się pytanie, czy takie rozwiązanie jest wykonalne – nie tyle z technicznego, co z politycznego i finansowego punktu widzenia. Z jednej strony trudno się spodziewać, aby władze zamożnych państw na zachodzie Europy podjęły szybką decyzję o przeznaczeniu w krótkim czasie dodatkowych miliardów euro na obronę przeciwrakietową. Podobne inicjatywy są obarczone ryzykiem politycznym. Także w USA, o ile co do zasady jest zgoda co do potrzeby wzmocnienia obrony przeciwko rakietom cruise, to rozwój nowych systemów przenoszenia broni jądrowej zaplanowany przez administrację już napotyka na opór w Kongresie.
Z drugiej strony, po czterech latach od rosyjskiej aneksji Krymu, na wschodniej flance są rozmieszczone co prawda niewielkie, ale jednak bojowe jednostki państw NATO, przyjęto też pierwszą od lat strategię szeroko zakrojonego wzmocnienia. Było to następstwem uznania przez polityków, że – w wyniku agresywnych działań Rosji – środowisko bezpieczeństwa uległo zmianie, i wymaga to odpowiedzi. Czas pokaże, czy początkiem takiej zmiany będzie uznanie przez sojuszników złamania traktatu INF przez Rosję. Jedno nie ulega wątpliwości – obrona przeciwrakietowa NATO powinna zostać znacznie wzmocniona.