Największe współczesne katastrofy lotnictwa wojskowego
06.07.2018 | aktual.: 06.07.2018 10:33
Do katastrofy myśliwca MiG-29 doszło w piątek ok. godz. 2 w nocy we wsi Sakówko pod Pasłękiem. Należał do pobliskiej bazy lotnictwa taktycznego w Malborku. Pilot katapultował się, ale nie przeżył.
MiG-29 rozbił się na nieużytkach rolnych. Pilot został znaleziony martwy w odległości 200 metrów od samolotu, a wrak samolotu znajdował się ok. pół km od zabudowań. Dlatego eksperci mówią o szczęściu w nieszczęściu - jak zdradził w TVN24, obecny na miejscu katastrofy redaktor naczelny "Głosu Pasłęka" Jerzy Przedpełski, samolot rozbił się "bardzo blisko, około 300 metrów od zabudowań mieszkalnych".
MON wydało oświadczenie w związku z katastrofą. "Tragicznie zmarły pilot posiadał ponad 800 godzin wylatanych w powietrzu w tym ponad 500 godzin na MiG-29, na których pełnił dyżury bojowe. Wielokrotnie brał udział w krajowych i międzynarodowych ćwiczeniach" - czytamy. Przyczyna katastrofy nie jest jeszcze znana.
Wypadek w grudniu 2017 roku. Zawinił pilot?
To nie pierwszy we współczesnej historii Polski wypadek bojowego myśliwca. 18 grudnia 2017 roku doszło do zdarzenia lotniczego z udziałem samolotu MiG-29 podczas podejścia do lądowania na lotnisku w Mińsku Mazowieckim. Po wypadku zawieszono loty wszystkich MiG-29 w polskiej armii. Jednak już w pierwszych dniach stycznia loty wznowiono. Na początku roku były inspektor sił powietrznych gen. Tomasz Drewniak uważał, że do zdarzenia doszło najprawdopodobniej z winy pilota. - 90 procent zdarzeń lotniczych jest błędem ludzkim - powiedział w rozmowie z Radiem ZET - Z mojego doświadczenia, jeśli po tak krótkim czasie samoloty MiG wróciły do służby, z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że nie dotyczyło to awarii samolotu czy jakiegoś systemowego błędu w samolocie - stwierdził.
"Nie zgłaszałem problemów technicznych z maszyną"
Nie zgłaszałem problemów technicznych z maszyną - zeznał w lutym podczas przesłuchania pilot samolotu MiG-29, który w grudniu rozbił się w okolicach Mińska Mazowieckiego. Pilot stwierdził też, że zasadnicza cześć lotu przebiegała normalnie. Jak informowało RMF FM, 28-letni pilot potwierdził też śledczym, że po wypadku zdołał wydostać się z kabiny myśliwca o własnych siłach.
Katastrofa CASA w Mirosławcu
23 stycznia 2008 roku wojskowy samolot transportowy CASA C-295 M przewoził oficerów Sił Powietrznych na trasie Warszawa-Kraków. Podczas przelotu nie wydarzyło się nic spektakularnego, ale fatalny okazał się sam moment schodzenia do lądowania. Załoga nie była świadoma, że doprowadziła do nadmiernego przechylenia samolotu. W końcowej fazie lotu CASA zaczęła się gwałtownie zniżać i straciła swój kurs.
Ewentualne manewry utrudniała pogoda - przez duże zachmurzenie piloci nie widzieli bezpośrednio miejsca lądowania. W wynik zderzenia z ziemią zginęli wszyscy na pokładzie samolotu - 4 członków załogi i 16 pasażerów.
Katastrofa Mi-24 w Drawsku Pomorskim
4 kwietnia 2003 tragedia wydarzyła się na poligonie wojskowym w Drawsku Pomorskim. Odbywały się tam wówczas ćwiczenia pod nazwą "Donośma Surma '03". Symulowano akcję podjęcia rannego z ziemi. W międzyczasie śmigłowiec Mi-24D z 49. Pułku Śmigłowców Bojowych miał osłaniać ekipę ratunkową. Doszło do zbyt dużego przechylenia na bardzo niskiej wysokości i śmigłowiec zahaczył o samochód terenowy.
Pilot przeżył, ale na miejscu zginęło dwóch techników pokładowych, kierowca samochodu zmarł po przewiezieniu do szpitala. Oprócz tego kilku żołnierzy zostało ciężko rannych. Komisja, zajmująca się badaniem wypadków lotnicznych MON, stwierdziła, że przyczyną wypadku był błąd pilota. Sąd wojskowy skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata.
Katastrofa MiG-23 w Koczale
13 listopada 1985 roku wypadek miał inny model samolotu MiG - niestety również ze skutkiem śmiertelnym. To miał być tylko lot treningowy. Zadaninem pilota było przechwycenie celu imitowanego przez drugi samolot MiG-23. Po 26 minutach lotu podporucznik Zbigniew Krupa, odbywający trening, zameldował o wykonaniu zadania i przechwyceniu celu na wysokości 1150 metrów.
Po zakończeniu treningu, pilot wykonał wywrót, czyli manewr dynamicznego zawrócenia o 180 stopni z utratą wysokości. Wysoka prędkość i zbyt szybkie wykonanie manewru sprawiło, że maszyna zaczęła pikować w dół. Podporucznika Krupa, lecąc z prędkością sięgającą 1100 km/h, nie był w stanie wypoziomować lotu i rozbił się w miejscowości Koczała w woj. pomorskim. Zginął na miejscu.