Minister transportu nie chce autonomicznych aut. W trosce o miejsca pracy
Sztuczna inteligencja i automatyzacja pracy w przyszłości będzie podobnym zagrożeniem, jak współcześni imigranci zarobkowi? Na to wygląda - przez wielu polityków ten temat może być wykorzystany w populistyczny sposób.
26.07.2017 | aktual.: 26.07.2017 12:18
Pierwszy przykład już mamy. Nitin Gadkari, indyjski minister transportu, zapewnił, że w Indiach nie pojawią się autonomiczne auta. Wszystko dlatego, że samochody bez kierowcy mogłyby zabrać pracę zbyt wielu ludziom.
Gadkari stwierdził, że w państwie z dużym bezrobociem nie można dopuścić do tego, by również technologia była konkurentem na rynku pracy.
To poważny problem, z którym świat zmaga się już teraz. W Polsce dyskutuje się o Uberze, zagraniczne fabryki coraz częściej sięgają po maszyny, a nie ludzi. Technologia zmienia podejście do pracy, likwiduje wiele zawodów. Troska o rodaków wydaje się więc słuszna, ale…
Samochodów autonomicznych w Indiach i tak by nie było. A przynajmniej nie zamierzały ich wprowadzać takie firmy jak Google czy Uber - wynika z oświadczeń ich szefów. Po prostu indyjski ruch drogowy jest zbyt niebezpieczny, a drogi zbyt dziurawe, by autonomiczne pojazdy mogły się po nich poruszać.
Oczywiście być może taka reakcja wynika z tego, że korporacje nie chcą przyznać się do porażki. Ale bardziej prawdopodobne jest to, że indyjski minister transportu w bohaterski sposób poradził sobie z zagrożeniem, którego… nie było.
Nie zdziwiłbym się, gdyby była to nowa, polityczna moda. Dziś dla wielu środowisk zagrożeniem są np. imigranci zarobkowi, którzy zabierają miejscowym pracę. Być może za jakiś czas na plakacie zamiast np. Ukraińców (sam widziałem plakat ugrupowań narodowych wyrażający sprzeciw przeciwko zatrudnianiu pracowników tej narodowości) pojawią się roboty i sztuczna inteligencja?