Mieszkańcy kontra ekolodzy kontra państwo. A rzeka płynie jak chce

30 lat problemów spiętrzyło się w Białce. Rzeka wylała i narobiła szkód za 100 mln zł. Teraz trzeba ją "naprawić". Państwo wysłało koparki, ale ekolodzy i aktywiści protestują. A mieszkańcy chcą w końcu żyć bez strachu o zalany dom.

Mieszkańcy kontra ekolodzy kontra państwo. A rzeka płynie jak chce
Źródło zdjęć: © Paweł Augustynek Halny
Bolesław Breczko

13.12.2018 | aktual.: 14.12.2018 10:35

"Ciężki sprzęt rozjeżdża rezerwat Przełom Białki, położony w obszarze Natura 2000 Dolina Białki w rejonie miejscowości Nowa Biała", alarmuje komunikat Koalicji Ratujmy Rzeki. Członkowie koalicji organizują protest "przeciwko dewastacji rzeki Białki".

Zrzeszenie grup ekologicznych i środowiskowych stanowczo sprzeciwiło się pracom, które ich zdaniem dewastują naturalne środowisko, żerowiska ryb i unikatowe, warkoczowe koryto Białki. To ostatnie to taki rodzaj koryta, w którym rzeka nie płynie jednym strumieniem, a kilkoma mniejszymi. Na portalu Koalicji Ratujmy Rzeki na Facebooku za działaniami na rzece wypowiadają się mieszkańcy okolicznych wsi i miejscowości.

Mieszkańcy chcą bezpieczeństwa

- Od kilkudziesięciu lat piszemy pisma, aby wały powstały, każdy zasłania się "Naturą 2000". Gdy w końcu jakieś działania zostały podjęte, Państwa nagle to oburza. W tym roku domy już były zalane, gdzie Państwo byli! - pisze z frustracją kobieta, która uważa, że Białka bezpośrednio zagraża.

Inwestor prac, czyli Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie" odbija oskarżenia grup ekologów i aktywistów. Informuje, że na prace wydana jest zgoda Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, prace prowadzone są jedynie punktowo w najbardziej zniszczonych i zagrożonych miejscach. Nie mają też nic wspólnego z regulowaniem koryta rzeki. W to ostatnie zapewnienie nie wierzy jednak Koalicja Ratujmy Rzeki.

- Wezwaliśmy RDOŚ do wydania decyzji nakazującej wstrzymanie prac - mówi w rozmowie z WP Tech Marek Elas z Fundacji WWF Polska, która jest członkiem Koalicji. - Prace zostały zgłoszone jako naprawcze, a faktycznie jest to regulacja koryta rzeki, na co w normalnym trybie nigdy nie byłoby zgody.

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska także odpiera zarzuty

"Zdjęcia robót ziemnych w obrębie koryta cieku zawsze będą robić duże wrażenie, niemniej jednak w ocenie RDOŚ zakres prac objęty zgłoszeniem stanowi kompromis pomiędzy najpilniejszymi potrzebami zabezpieczenia mienia i zdrowia ludzkiego a wymaganiami ochrony naturalnego charakteru potoku Białka. Nie są to wbrew obawom prace regulacyjne, a jedynie punktowe prace utrzymaniowe, które zaplanowano w sposób zgodny z wymaganiami planu zadań ochronnych dla obszaru Natura 2000 Dolina Białki PLH120024.", kontruje Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.

Fakty są takie, że Białka i jej brzegi są zniszczone letnią powodzią i rzeka znów grozi wylaniem na wiosnę. Państwo wzięło się za jej naprawę, co nie podoba się ekologom. Spierające się strony zgadzają się przynajmniej co do jednego: prowadzone dziś na Białce prace nie rozwiązują problemu zagrożenia powodziowego w przyszłości.

Problem nierozwiązany od lat

W rozmowie z WP Tech Jan Smartuch, wójt gminy Nowy Targ od 28 lat, powiedział, że problem wylewającej Białki jest nierozwiązany od zawsze. Ze swojej strony władze gminy zgłaszają sprawę do odpowiednich instytucji, bo więcej nie mogą. Wcześniej za Białkę i jej wylewy odpowiadał Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej, dziś jest to Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie". Nazwy się zmieniają, a problem pozostaje.

"Wody Polskie", a wcześnie KZGW, problem Białki i innych wylewających w Polsce rzek dobrze znają. Problem ten przez lata pozostał nierozwiązany z prostej przyczyny - braku pieniędzy oraz koszmarnej organizacji administracyjnej, która przeszła zmiany dopiero pod koniec 2017. Dziś "Wody Polskie" zawiadują wszystkimi sprawami związanymi z rzekami: korytem rzeki, wodą w niej płynąca i innymi. Przed początkiem 2018 każdy element miał innego odpowiedzialnego. Kto inny odpowiadał za dno, inny za brzegi, jeszcze inny za ryby w rzece. W połączeniu z brakiem finansowania (budżet zaspokajał ok. 20 proc. potrzeb), realizacja jakichkolwiek planów przeciwpowodziowych była niemożliwa.

Szansa była, ale zniknęła

Dla Białki i wsi przez które przepływa światełko w tunelu zapaliło się w okolicach roku 2012. Wtedy powstał duży plan przeciwpowodziowy. W oddaleniu od koryta miały zostać stworzone wały, tak żeby rzeka mogła spokojnie wzbierać i wylewać bez niszczenia mienia - a przy tym aby zachowała swój naturalny stan. Niestety plan nie odpowiadał lokalnej społeczności, której sugestie nie zostały uwzględnione. Od tamtego czasu wszystkie prace, tak jak te dzisiejsze, są tylko chwilowe i prowizoryczne. A Białka jak wylewała, tak wylewa.

Wszystko w rękach "Wód Polskich"

Problem Białki widzą wszystkie zaangażowane strony. Każda z nich chciałaby rozwiązać go, nawet jeśli nie raz na zawsze (bo jest to niemożliwe w przypadku górskiej, wylewającej rzeki), to chociaż na dłużej niż do następnej powodzi. "Wody Polskie" mają do tego pełne kompetencje, a jeśli dodatkowo dostaną pieniądze, to szanse będą duże. Jednak zanim do tego dojdzie, to kwestia "naprawy" Białki będzie budzić spory. Na piątek Koalicja Ratujmy Rzeki zapowiedziała protest przeciwko pracom, a "Wody Polskie" konferencję, na której będą przekonywać do tego, że ich działania są niezbędne.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)