Microsoft padł ofiarą cyberprzestępców. I zataił kradzież
Cyberprzestępcy wykradli z Microsoftu bazę danych. Gigant o sprawie nie poinformował, chociaż konsekwencje wycieku mogły być poważne.
O sprawie dowiadujemy się dopiero teraz, choć do kradzieży doszło w… 2013 roku. Przestępcy wykradli z Microsoftu bazę informacji o wykrytych, lecz nadal niezałatanych błędach w oprogramowaniu - pisze serwis zaufanatrzeciastrona.pl, powołując się na Reutera.
Konsekwencje ataku cyberprzestępców mogły być naprawdę poważne. Informacje na temat luk w Windowsie czy np. Wordzie pozwoliłyby przyczynić się do ataków na miliony komputerów na całym świecie.
Kto stał za kradzieżą danych? Chodzi o grupę nazwaną przez badaczy Wild Neutron lub Butterfly.
“Przypisywane są im próby infekowania użytkowników serwisów dla dżihadystów, producenta oprogramowania szpiegowskiego, firm zajmujących się tematyką bitcoinów, korporacji z całego świata, firm inwestycyjnych oraz kancelarii prawnych” - czytamy na portalu zaufanatrzeciastrona.pl.
Cyberprzestępcy najprawdopodobniej nie działają na zlecenie obcych państw. Co ciekawe, wiele wskazuje na to, że w skład grupy wchodzą programiści z Rumunii i Ukrainy.
Ze śledztwa przeprowadzonego przez Microsoft wynika, że wszelkie luki udało się załatać zanim błędy wykorzystali cyberprzestępcy. Nie znaleziono dowodów na to, by wyciek pomógł w późniejszych atakach na systemy użytkowników.
Można rozgrzeszyć giganta - skoro najgorszy scenariusz się nie spełnił, to nie było sensu siać paniki, a przy okazji informować o wpadce. Niemniej jednak dla użytkowników to kolejny dowód na to, że gdy firma padnie ofiarą hakerów, to dowiedzą się o tym jako ostatni. A przecież w grę wchodzi także nasze bezpieczeństwo.