Ludzie nie chcą "antypirackich" ekspresów do kawy
Przykładów absurdów związanych z zabezpieczeniami przed kopiowaniem było już wiele, wielokrotnie też producenci przekonywali się, że blokady nie są pozytywnie odbierane przez klientów. Ostatnio boleśnie przekonała się o tym firma, która próbowała wprowadziła coś w rodzaju zabezpieczenia DRM w ekspresach do kawy.
09.02.2015 | aktual.: 09.02.2015 16:36
Choć polskiemu konsumentowi nazwa Keurig mówi niewiele, za oceanem jest to popularna marka ekspresów do kawy. A właściwie całego systemu parzenia kawy, bazującego na specjalnych ekspresach oraz kapsułkach z kawą lub innymi napojami (tzw. K-cups). Całość działa na dokładnie takiej samej zasadzie, jak obecne na naszym rynku podobne konstrukcje. Ekspresy sprzedawane są tanio, a większość zysków firmy pochodzi ze sprzedaży relatywnie drogich kapsułek z kawą. Różnica jest taka, że Keurig swój system opracował jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, a patent na wkłady K-Cup wygasł w 2012 roku.
To oczywiście sprawiło, że na amerykańskim rynku pojawiło się bardzo dużo tańszych odpowiedników oryginalnych kapsułek. Sytuacja ta nie była na rękę firmie Keurig, która postanowiła znaleźć rozwiązanie, które zapobiegnie utracie przychodów. Odpowiedzią miał być zaprezentowany w ubiegłym roku system Keurig 2.0, czyli ekspres wyposażony w coś w rodzaju "zabezpieczenia antypirackiego" – specjalny czytnik, który sprawdza dane zapisane na kapsułce, by automatycznie dobrać temperaturę parzenia i ilość wody.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że bez tych danych, drukowanych tylko na oryginalnych wkładach K-cup, ekspres się nie włączy. Jak można się było spodziewać, zabezpieczenia nie przypadły do gustu klientom, a nowe ekspresy zebrały mnóstwo negatywnych opinii, właśnie ze względu na narzucane ograniczenia. Skala zjawiska była tak duża, że nie mogła ujść uwadze firmy.
Niestety wygląda na to, że nie wyciągnięto z tego odpowiednich wniosków. W ubiegłym tygodniu Keurig zaprezentował wyniki finansowe za ostatni kwartał roku 2014, czyli pierwszy cały kwartał, w którym sprzedawano ekspresy 2.0 z DRM. Okazało się, że sprzedaż ekspresów i akcesoriów spadła o 18 proc., a sprzedaż samych ekspresów o 12 proc., co nie pozostało bez wpływu na wyniki finansowe. CEO Keurig Brian Kelley nie uważa jednak, iż jest to spowodowane tym, że ludzie po prostu nie lubią takich ograniczeń, ale „wolniejszym od zakładanego procesem rynkowej adaptacji 2.0,” oraz „dezorientacją wśród użytkowników, którzy nie wiedzą czy przy pomocy 2.0 będą mogli przygotować swoje ulubione marki”.
Użytkownicy jednak nie wyglądają na zdezorientowanych i doskonale zdają sobie sprawę z tego, że oszukanie zabezpieczeń Keurig jest proste – w internecie można znaleźć dziesiątki artykułów i nagrań o tym, jak hakować ekspresy.
Polecamy na stronach Giznet.pl: Brytyjska armia tworzy brygadę wojowników Facebooka