"Ktoś znowu produkuje zakazaną substancję chemiczną". Naukowcy mają kilku podejrzanych

"Ktoś znowu produkuje zakazaną substancję chemiczną". Naukowcy mają kilku podejrzanych
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com | Evgenia Bolyukh
Arkadiusz Stando

17.05.2018 12:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na portalach naukowych z całego świata pojawiła się niepokojąca informacja. Wedle badań amerykańskich naukowców, ktoś na świecie produkuje substancję chemiczną, mającą niebezpieczny wpływ na rozwój dziury ozonowej. Jej produkcja została zakazana 30 lat temu.

Według Protokołu Montrealskiego, międzynarodowego porozumienia z 1987, produkcja chemikaliów niszczących ozon jest stanowczo zabroniona. Cudem wydawać się może, że wycofanie kilku substancji chemicznych nagle naprawi dziurę ozonową. Jeszcze większym cudem było to, że porozumienie faktycznie zadziałało. Te chemikalia potrzebują wiele czasu, aby zniknąć ze stratosfery. Wszystko szło zgodnie z planem, do czasu.

Dzięki działaniom naukowców, dziura warstwy ozonowej kurczyła się przez ostatnie lata i będzie kurczyć się dalej. Jednak ostatnie badania pokazują, że ktoś zaczął oszukiwać resztę świata.

Grupa naukowców kierowana przez Stephena Montzkę zauważyła nagły wzrost CFC-11, czyli Trichlorofluorometanu. Ta substancja jest wykorzystywana jako składnik chłodniczy, rozpuszczalnik, czy składnik aerozoli. Podobnie jak każdy inny freon, jego produkcja miała zostać całkowicie zakończona.

Obraz
© NASA Ozone Watch

Spadek ilości CFC-11 początkowo stale przyśpieszał, szczególnie w latach 2002-2012. Jednak później zdecydowanie zwolnił, w latach 2015-2017 zmniejszał się o połowię wolniej niż przedtem. To dało naukowcom sporo do myślenia.

Obraz
© Nature | S. Montzka

Pojawiło się kilka możliwości, do czego doszło. Po dokładnej analizie danych, naukowcy doszli do wniosku. Przede wszystkim stężenie tych gazów zawsze było znacznie wyższe na półkuli północnej, niż na południowej, gdyż większość jego źródeł znajduje się na północy. W ciągu kilku lat różnica jednak diametralnie wzrosła, nie mogły zrobić tego zmiany wiatrów, a jedynie zwiększona emisja na półkuli północnej.

Drugim dowodem na istnienie nielegalnych praktyk jest fakt, że wzrosty stężenia CFC-11 korelują ze wzrostami kilku innych gazów, pochodzących również z przemysłu. Według naukowców to niezbity dowód, że gdzieś na świecie istnieją fabryki, korzystające z nielegalnych substancji. Nie są tylko w stanie powiedzieć, gdzie.

Naukowcy, którzy odkryli nowy nadmiar emisji CFC przekazali raport do ONZ, które nadzoruje porozumienie z Montrealu. Naukowcy starali się nie sugerować, który kraj może być odpowiedzialny za emisję, gdyż ich pomiary nie są na tyle dokładne, aby wskazać winnych. Lista podejrzanych jest jednak krótka, ale nieujawniona.

Źródło: Arstechnica / Nature / NASA Ozone Watch