Kto naprawdę zaatakował WTC? Zwolennicy teorii spiskowych nie wierzą oficjalnym wyjaśnieniom
Czy w przypadku ataku na WTC i Pentagon amerykańskie władze nie mówią nam wszystkiego? Tropiciele spisków twierdzą, że prawda jest zupełnie inna od oficjalnej wersji wydarzeń. Co się nie zgadza?
11.09.2018 08:43
Gdyby zebrać popularne teorie spiskowe na temat 11 września i skonfrontować je z oficjalnym wyjaśnieniem tragicznych wydarzeń, okaże się, że niemal wszystkie ustalenia są w jakiś sposób podważane. Faktów, których nikt nie kwestionuje, jest bardzo niewiele. Można sprowadzić je do tego, że 11 września 2001 roku w Nowym Jorku runęły wieże World Trade Center, a w Pentagonie był wybuch.
Z czego bierze się chęć, by odrzucić brzytwę Ockhama? Dlaczego niektórzy z uporem doszukują się alternatywnych wyjaśnień, nieraz stojących w zdecydowanej kontrze do oficjalnej wersji? Przed laty kapitalnie opisał to Daniel Pipes w książce "Potęga spisku. Wpływ paranoicznego myślenia na dzieje ludzkości". Choć książka ma już ponad 20 lat, to znajdziemy w niej wnikliwą analizę zjawiska – te same przesłanki stoją za poszukiwaniami alternatywnych wersji zamachu na WTC, tajemniczych przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem czy pomysłu, że ślady zostawiane na niebie przez samoloty to coś więcej, niż smugi kondensacyjne.
Zostawmy jednak zarówno samą – wartą polecenia - lekturę, jak i krytykę spiskowych poglądów na boku. W ich przypadku oparta na faktach argumentacja bywa pozbawiona sensu –* jako efekt wiary wymykają się racjonalnej krytyce* i dyskusji. Zamiast tego po prostu zapoznajmy się z teoriami, które głoszą zwolennicy poglądu, że zamach na Światowe Centrum Handlu nie został z jakiegoś powodu rzetelnie wyjaśniony.
To wszystko sprawka rządu!
Najpopularniejszą, a zarazem najbardziej pojemną i mieszczącą w sobie wiele innych teorii, jest tak, zakładająca jakieś zaangażowanie amerykańskich władz. To wyjątkowo szeroko teoria – wśród jej orędowników znajdziemy zarówno tych, którzy wierzą, że 11 września roztrzaskały się sterowane z ziemi samoloty albo, że żadnych samolotów nie było, bo WTC zawaliło się po detonacji przygotowanych wcześniej ładunków wybuchowych. Albo po trafieniu rakietą.
Inna wersja tej teorii zakłada, że – choć bezpośrednimi wykonawcami byli islamscy ekstremiści – to amerykańskie władze wiedziały o planowanym ataku i celowo nie przeszkodziły w jego realizacji. Celem takich działań było* zdobycie społecznego poparcia* dla nowych wojen, wzrostu wydatków na zbrojenia czy przejęcia kontroli nad złożami surowców w odległych częściach świata.
Warto zauważyć, że nawet według oficjalnej wersji w tej teorii jest ziarno prawdy. Jak wykazało późniejsze śledztwo, różne służby miały kilka elementów układanki, dającej – w teorii – jakieś szanse na pokrzyżowanie planów terrorystów. Problemem okazała się jednak komunikacja pomiędzy instytucjami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo i wymiana potrzebnych informacji.
Władze wiedziały wcześniej, co się wydarzy
Teoria, według której zamach na WTC i Pentagon przebiegał według znanego władzom scenariusza podpiera się m.in. fragmentem programu informacyjnego BBC, gdzie – nadając na żywo – prezenterka poinformowała o zawaleniu się jednego z budynków w czasie, gdy ten jeszcze stał i nic nie wskazywało na to, że runie.
BBC wyjaśniało później, że pomyłka wynikała z przekazanego na żywo komunikatu Agencji Reutera, która oparła się na niesprawdzonych doniesieniach nowojorskich mediów. Wieża WTC7 faktycznie zawaliła się, ale 20 minut później.
Za wszystkim stoją Żydzi
Jak w przypadku każdego nieszczęścia, również i w tym przypadku znajdzie się grupa osób, która meandrując tokiem myślenia potrafi ze wszystkim połączyć żydowski spisek.
Nie inaczej było i tym razem. Wśród teorii spiskowych, związanych z 11 września znajdziemy również deklarację, że zamach jest albo dziełem Żydów, albo – co nieco subtelniejsze – Żydzi *zostali ostrzeżeni o zagrożeniu *i nie przyszli tego dnia do pracy. Oczywiście nie jest to prawdą.
Właściciel wiedział, więc się ubezpieczył
Powyższa teoria ma swoją odmianę, według której o zamachu wiedzieli jedynie wybrani – m.in. właściciel WTC, Larry Silverstein. Kilka miesięcy przed tragedią Larry ubezpieczył WTC m.in. na okoliczność ataku terrorystycznego. Warto zauważyć, że w dniu zamachu Larry, który zawsze przychodził do swojego biura w WTC, tym razem się w nim nie pojawił, gdyż miał wizytę u lekarza.
Ciekawym – choć zupełnie niespiskowym – aspektem ubezpieczenia WTC jest stanowisko różnych ubezpieczycieli, którzy różnili się w ocenie, czy 11 września doszło do jednego, czy dwóch zamachów na centrum handlu.
Nawet dziecko wie, że to Reptilianie
Jedna z zabawniejszych teorii głosi, że za atakiem na WTC stoją kosmici. Ale nie tacy zwykli, jak z "Dnia Niepodległości", którzy przylatują i demolują nasze miasta. W tym przypadku swoje zielone łapska zaprzęgli do pracy Reptilianie – przybyłe z kosmosu jaszczury, które przyjmując ludzką postać powoli przejmują kontrolę nad planetą, opanowując kolejne szczeble hierarchii władzy.
Atak miał spowodować chaos, dzięki któremu Reptilianie – pod pozorem działań antyterrorystycznych – mieli umocnić swoją władzę.
George W. Bush wiedział, ale nie powiedział
Odłamem tej teorii jest zastąpienie Reptilian Żydami, sektorem bankowym, sektorem zbrojeniowym albo po prosu George'em W. Bushem, który w momencie ataku przebywał w szkole i czytał dzieciom bajkę.
Jego reakcja, a właściwie stoicki spokój, gdy ktoś z otoczenia prezydenta szepnął mu na ucho, że Ameryka została zaatakowana, ma zdaniem tropicieli spisków świadczyć o tym, że Bush wiedział o zamachu i nie był nim zdziwiony.
W Pentagon nie uderzył żaden samolot
Wśród teorii związanych z 11 września popularnością wyróżnia się ta, kwestionująca atak na Pentagon. Jej fundamentem są zdjęcia, pokazujące zniszczenia słynnego budynku. Widać na nich wyrwę w ścianie, ale brakuje uszkodzeń, jakie – według zwolenników tej teorii – powinny spowodować skrzydła samolotu. Pomijany jest tu fakt, że skrzydła to przede wszystkim zbiorniki paliwa, które po uderzeniu o ziemię zwyczajnie eksplodowały.
Kolejnym filarem tej teorii jest osoba pilota samobójcy, Haniego Saliha Handżura, który – po pobieżnym przeszkoleniu i ewidentnym braku talentu do pilotażu – miał nie być w stanie kierować dużym samolotem na tyle precyzyjnie, by uderzyć w stosunkowo niski budynek Pentagonu.
Co zatem stało się w Pentagonie? Zdaniem tropicieli spisków został zaatakowany rakietą. Rzecz jasna amerykańską.
Ktoś zepsuł NORAD
Przestrzeń powietrzna nad i w pobliżu Stanów Zjednoczonych jest stale nadzorowana nie tylko przez cywilną kontrolę lotów, ale także przez wywodzący się z czasów Zimnej Wojny system NORAD (North American Aerospace Defense Command - Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej), z ikonicznym, choć obecnie przeniesionym, centrum dowodzenia pod górą Cheyenne.
Zdaniem zwolenników teorii spiskowych operatorzy NORAD nie zareagowali właściwie na zagrożenie, a wysłane do przechwycenia samolotów pasażerskich myśliwce leciały zbyt wolno. W rzeczywistości NORAD zareagował natychmiast po otrzymaniu informacji o porwaniu, jednak na przechwycenie porwanych samolotów brakło już czasu.
To władze zestrzeliły lot 93
Teoria o nieskuteczności NORAD ma swoją kontrteorię. Zgodnie z nią lot 93, którego dzielni pasażerowie podjęli z bandytami walkę i doprowadzili do rozbicia samolotu, zanim został on wykorzystany w zamachu, wcale nie spadł na skutek walki na pokładzie.
Zwolennicy tej teorii twierdzą, że władze – wiedząc, co się dzieje – zdecydowały się na zestrzelenie samolotu pasażerskiego, ale zatuszowały całą sprawę, by uniknąć oburzenia opinii publicznej.
W świetle znanych faktów większość prezentowanych powyżej teorii wydaje się absurdalna. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy z góry przekreślać wszelkie, odmienne od oficjalnej narracji, próby wyjaśnienia tamtej tragedii. Otto von Bismarck miał stwierdzić, że ludzie nie powinni widzieć, jak robi się dwie rzeczy: kiełbasę i politykę. Nic zatem dziwnego, że od oficjalnych komunikatów zawsze znacznie ciekawsze wydaje się to, czego przedstawiciele władzy zwyczajnie nie chcą nam powiedzieć.