Kosmos. Polscy naukowcy są zbyt wygodni, by go podbijać

Kosmos. Polscy naukowcy są zbyt wygodni, by go podbijać

Kosmos. Polscy naukowcy są zbyt wygodni, by go podbijać
Źródło zdjęć: © PAK
Bolesław Breczko
02.08.2019 14:41, aktualizacja: 05.08.2019 09:08

- Większość profesorów nie chce dać się oceniać przez gremia międzynarodowe, bo wtedy może się na przykład okazać, że profesor z silną pozycją w Polsce wypada przeciętnie na arenie europejskiej - mówi prof. Maciej Konacki z Polskiej Agencji Kosmicznej. Czy to dlatego Polska nie liczy się w walce o podbój kosmosu?

Elon Musk planuje podróż na Marsa. Francja tworzy siły kosmiczne. A Polska wciąż nie może się pochwalić wielkimi osiągnięciami w tej dziedzinie. Dlaczego? Zapytaliśmy o to prof. Macieja Konackiego.

Bolesław Breczko, WP Tech: Załóżmy, że prowadzę firmę z branży kosmicznej lub jestem naukowcem, który prowadzi badania z tego zakresu. Czy Polska Agencja Kosmiczna pomoże mi zdobyć pieniądze na działalność?
- Chętnie napiszemy list polecający i pomożemy organizacyjnie, przeszkolimy w zakresie aplikowania o środki ESA czy EUMETSAT, ale w Polsce firmy i instytucje same starają się o pozyskanie grantów. Z oczywistych względów agencja nie może ingerować w procesy przyznawania pieniędzy, które są rozdzielane w ramach konkursów.

Jak w ogóle wygląda finansowanie badań kosmicznych w Polsce? Kto za to płaci?
- W Europie finansowanie branży i badań kosmicznych jest podzielone mniej więcej pół na pół pomiędzy pieniądze publiczne i prywatne. Oznacza to, że połowa środków pochodzi z grantów, a połowa od prywatnych firm, które później na tym zarabiają. W Polsce przemysł kosmiczny prawie w całości finansowany jest z pieniędzy publicznych pochodzących z grantów NCBR, NCN, Europejskiej Agencji Kosmicznej i programu Komisji Europejskiej Horyzont 2020.

Spotkałem się z opinią, że polski przemysł kosmiczny nie jest wystarczająco silnie reprezentowany w Europie. Nie ma krajowego "frontu", który by lobbował i zabiegał o granty, zlecenia i kontakty.
- Moim zdaniem podejmowane działania są adekwatne do tego, co polski przemysł i polska nauka mogą zaoferować. Zwłaszcza w przypadku polskiej nauki wygląda to, niestety, słabo.

Dlaczego?
- Bo polscy naukowcy nie aplikują o bardziej prestiżowe granty.

Czemu nie aplikują?
- Moja osobista teoria jest taka, że większość profesorów jest usatysfakcjonowana poziomem finansowania w Polsce. Nie chcą dać się oceniać przez gremia międzynarodowe, co jest nieodłącznym elementem aplikowania o środki z zagranicy, bo wtedy może się na przykład okazać, że profesor z silną pozycją w Polsce wypada przeciętnie na arenie europejskiej.

A jak w Europie radzą sobie polskie firmy? Biją się odważnie o pieniądze i projekty?
- To zostanie zweryfikowane w przyszłym roku. Teraz jesteśmy jeszcze pod parasolem ochronnym ESA, w ramach którego połowa funduszy wpłacanych do europejskiej agencji przez Polskę musi wrócić do rodzimych firm i instytutów w postaci kontraktów. Ta ochrona - czyli program Polish Industry Incentive Scheme (PLIIS) - kończy się z początkiem przyszłego roku i wtedy okaże się, jak polskie firmy radzą sobie z europejską konkurencją.

Na czym Polska powinna skupić się, żeby odnieść największy sukces w branży kosmicznej?
- Raczej nie mamy szans na to, że pojedyncza firma z Polski zbuduje i wyniesie na orbitę np. półtoratonowego satelitę. Musimy więc definiować i wypełniać nisze – takie jak na przykład budowa nanosatelitów (mikrosatelity o wymiarach 10x10x10 cm, tzw. cubesaty) oraz robotyka.

Jesteśmy właśnie na początku ery montażu na orbicie, który pozwoli na pokonanie bariery wielkości wysyłanych tam urządzeń. Teraz rozmiar np. satelity jest ograniczony wielkością rakiety, w której jest on wynoszony w przestrzeń kosmiczną. Dzięki robotyce będzie można wysyłać podzespoły i montować je w całość już na orbicie. Wtedy ograniczeniem nie będzie rozmiar, a wyobraźnia.

Jakie są w Polsce największe przeszkody w rozwoju branży kosmicznej oprócz mało rozwiniętej gospodarki?
- Polska nauka jest konserwatywna. Bywa, że młodzi, zdolni naukowcy są blokowani przez profesorów o silnej pozycji. W kraju zdarzają się przypadki finansowania mało ambitnych projektów, w skali Europy wygrywamy zdecydowanie zbyt mało prestiżowych konkursów.

Wyprzedzają nas m.in. Węgry czy Cypr. Mam tu na myśli European Research Council, która oferuje indywidualne granty przyznawane na podstawie dorobku naukowego prowadzącego i oceny samego projektu. W przypadku Polski wykorzystanie tych środków pozostawia wiele do życzenia. Każdy kolejny rząd próbuje to zmienić, ale profesora z pozycją nie przekona się ustawą, aby zrobił miejsce dla z reguły młodszego naukowca o większych możliwościach.

*Prof. dr hab. Maciej Konacki - astrofizyk specjalizujący się w obserwacyjnej i instrumentalnej astronomii, detekcji i charakteryzacji planet obiegających inne gwiazdy, robotycznych teleskopach i śledzeniu satelitów i śmieci kosmicznych, obecnie profesor w Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika Polskiej Akademii Nauk w Toruniu.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)