Koronawirus wciąż zabija wielu Polaków. Ekspert podaje powód
Koronawirus spowodował śmierć ponad 13 tys. Polaków. Zdaniem dr Michała Sutkowskiego, wysoka liczba zgonów na COVID-19 wynika m.in. z tego, że ludzie zbyt późno proszą o pomoc.
21.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 13:00
- Obiektywny wskaźnik epidemii, czyli liczba zgonów, na razie nadal jest na bardzo wysokim poziomie. To trwałe dane, pewne i jednoznaczne. Można się zastanawiać nad tym, ile osób się zgłasza na testy, kogo testujemy, ale wskaźnika śmiertelności nie podważymy - mówi w rozmowie z PAP prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych dr Michał Sutkowski.
Zdaniem specjalisty, wysoka liczba zgonów na COVID-19 w ostatnich tygodniach w Polsce, ma związek m.in. z brakiem zgłoszeń do lekarzy ludzi cierpiących na inne choroby, którzy boją się jakiejkolwiek terapii w okresie epidemii.
Ekspert zaznaczył, że trzeba apelować do ludzi, aby zgłaszali się do lekarzy POZ już przy pierwszych objawach. Zdaniem dr Sutkowskiego, specjalista lepiej oceni sytuację niż sam pacjent. Dodał, że zauważył niepokojące zjawisko polegające na celowym unikaniu przez niektóre osoby wiedzy o tym, iż są zakażone.
- Wielu chorych zwraca się po pomoc za późno. Lekarze przyjeżdżają do osób w stanie krytycznym i co wtedy mogą pomóc? Często to osoby starsze, z wieloma innymi chorobami i medycy mają wówczas związane ręce, bo ich możliwość leczenia jest niezwykle ograniczona - wyjaśnia ekspert.
Dr Sutkowski przyznał, że jego zdaniem polska kultura epidemiologiczna została zaniedbana przez ostatnie lata. - Na Zachodzie szczepi się na grypę 60 czy 70 procent osób. U nas szczepiło się 3 czy 4 procent. To przepaść. Nikt społeczeństwa przez lata nie uczył, że z chorobami nie chodzi się do pracy. O tym nie mówi się w szkole, na to nikt nie zwraca uwagi przez cały okres wychowania, więc teraz nadrabiamy ekspresowo braki w naszym wykształceniu - wyjaśnia.
Zdaniem specjalisty, dzienna liczba zgonów na COVID-19 powinna zacząć spadać za 10-14 dni. Dr Sutkowski przyznaje, że trzeba bardzo ostrożnie luzować wprowadzone wcześniej obostrzenia. Wyjaśnia m.in., że powrót dzieci do szkół powinien być powolny, rozłożony na wiele tygodni i na początku hybrydowy.