KE zmieni dyrektywę o przechowywaniu danych telekomunikacyjnych
KE zmieni dyrektywę o przechowywaniu danych telekomunikacyjnych, wykorzystywanych w śledztwach w sprawie najpoważniejszych przestępstw. W obecnej formie dokument niewystarczająco gwarantuje prawo do prywatności, a kraje UE zbyt różnorodnie ją wdrożyły
Polska wdrożyła dyrektywę bardzo restrykcyjnie.
Unijna dyrektywa z 200. roku, tzw. dyrektywa retencyjna, została przyjęta na fali walki z terroryzmem po zamachach w Madrycie w 2004 i Londynie w 2005 roku. Celem dokumentu o przechowywaniu danych telekomunikacyjnych było umożliwienie śledzenia osób, które chcą popełnić poważne przestępstwo na terenie UE.
Zgodnie z dyrektywą dane przechowywane przez operatorów telekomunikacyjnych są wykorzystywane przez policję i prokuratorów podczas śledztw w takich sprawach jak zamachy terrorystyczne. Dane muszą być przechowywane przez okres nie krótszy niż sześć miesięcy oraz nie dłuższy niż dwa lata.
W poniedziałek KE przedstawiła ocenę dyrektywy, uznając, że sprawdziła się ona w wielu poważnych śledztwach. Dane telekomunikacyjne były na przykład kluczowym dowodem w operacji Europolu "Ocalenie", w której ujawniono tożsamość 67. osób podejrzanych o przynależność do międzynarodowej siatki pedofilów.
"Sprawozdanie z oceny pokazuje jednak poważne niedociągnięcia. Potrzebujemy bardziej proporcjonalnego, wspólnego podejścia do tej kwestii w całej UE. Dlatego też zamierzam dokonać zmian w dyrektywie, aby jasno określić, kto ma prawo dostępu do danych, w jakim celu i jakie procedury wiążą się z dostępem do nich" - zapowiedziała w poniedziałek komisarz UE ds. wewnętrznych Cecilia Malmstroem. Jeszcze w tym roku komisarz ma zaproponować poprawki.
Od samego początku dyrektywa wywoływała wiele kontrowersji i krytyki wśród obrońców prywatności i praw podstawowych. Już po przyjęciu jej przez kraje, przepisy zakwestionował Trybunał Konstytucyjny w Niemczech, Czechach i na Węgrzech. Austria i Szwecja w ogóle jej nie wdrożyły i prowadzone są przeciwko nim unijne postępowania. Podczas gdy organy ścigania w większości państw, które wdrożyły dyrektywę chwalą ją za skuteczność, KE otrzymała wiele krytycznych uwag ze strony krajowych organów ochrony danych. Wskazywano, że nie zapewnia ona m.in. dostatecznych zabezpieczeń w zakresie przechowywania, udostępniania oraz wykorzystania danych.
"Polska należy do krajów, które wdrożyły dyrektywę do prawa narodowego w sposób bardzo restrykcyjny, jeśli nie najbardziej restrykcyjny, ale wciąż polskie prawo mieści się w ramach dyrektywy" - powiedział PAP pragnący zachować anonimowość urzędnik w KE. Np. okres przechowywania danych telekomunikacyjnych wynosi dwa lata, maksymalnie dopuszczalny w dyrektywie. Podczas negocjacji w Brukseli w 200. roku przedstawiciele polskiego rządu apelowali, by dane przechowywać nawet przez 15 lat, ale nie poparły tego inne kraje.
"Jak dotąd nie otrzymaliśmy skarg, by polskie prawo dopuszczało wykorzystywanie danych w sposób naruszający dyrektywę, co byłoby podstawą do otwarcia procedury o naruszenie unijnego prawa" - zastrzegł urzędnik KE.
W Polsce śledczy zdecydowanie częściej korzystają z danych telekomunikacyjnych niż w innych krajach. Rocznie, jak wynika z raportu KE, jest około 1 mln wniosków o ich wykorzystanie (dotyczy to zarówno danych internetowych, jak i telekomunikacyjnych), podczas gdy w Hiszpanii około 7. tys. "Ale statystyki trudno porównywać, bo w Polsce wniosek w tej samej sprawie skierowany do czterech różnych operatorów internetowych liczy się osobno" - wyjaśnił urzędnik KE.
Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych w Polsce Wojciech Wiewiórowski wyrażał niedawno zastrzeżenia do dyrektywy, a zwłaszcza jej wdrożenia przez Polskę. Podkreślał, że przechowywane dane wykorzystywane są nie tylko w śledztwach w sprawie groźnych przestępstw, ale i w postępowaniach cywilnych, jak rozwody.
"Już sama dyrektywa zawiera przepisy bardzo szeroko otwierające możliwości korzystania z danych przechowywanych, czyli tzw. bilingów. Ale też z informacji nie tylko o połączeniach, ale też o miejscach, z których zostało dokonane połączenie i sposobie przemieszczenia się osoby, jak i innych danych" - powiedział Wiewiórowski dziennikarzom w Brukseli 2. stycznia z okazji obchodzonego tego dnia Europejskiego Dnia Ochrony Danych Osobowych. Zauważył, że Polska, wdrażając dyrektywę, potraktowała sprawę "tak szeroko, jak to było możliwe", przyjęła maksymalny dwuletni okres przechowywania danych, podczas gdy "z badań wynika, że w mniej niż 1 proc. spraw potrzebne są dane sprzed dłużej niż sześciu miesięcy".
Jego zdaniem w polskiej ustawie nie tylko okres jest problematyczny, ale przede wszystkim to, że z dostępu do danych, które są przechowywane przez operatorów, korzysta bardzo wiele podmiotów. Nie tylko policja, ale też wszystkie służby specjalne (nie tylko zajmujące się terroryzmem) oraz sądy.
"Błędy przy wdrażaniu powodują, że dane telekomunikacyjne są wykorzystywane nie tylko do (wyjaśniania) poważnych przestępstw, ale do wszystkich przestępstw. A szczególnym skandalem jest to, że przez drobny błąd dane są wykorzystywane w postępowaniach cywilnych, np. w postępowaniach rozwodowych - powiedział Wiewiórowski. - To trzeba by było zmienić". Trzeba "zdecydowanie zawęzić listę podmiotów, które mają dostęp do danych", a także ocenić ponownie, jakie dane przechowywać: czy tylko o połączeniach, czy także o połączeniach nieudanych, lokalizacji i przemieszczaniu się osób - apelował.
Z Brukseli Inga Czerny (PAP)