Jaskinia Wielka Śnieżna. TOPR oskarżany o nieudzielenie pomocy grotołazom.
Czy w jaskini Wielkiej Śnieżnej doszło do nieprawidłowości podczas akcji ratowniczej? Do Prokuratury w Zakopanem wpłynęło zawiadomienie o nieudzieleniu pomocy grotołazom przez ratowników. TOPR komentuje i prosi o zaufanie. Sprawę wyjaśni śledztwo.
Akcja poszukiwawcza dwóch grotołazów trwa od soboty, 17 sierpnia. Kilka dni temu ratownicy dotarli do ciała jednego z zaginionych mężczyzn. Naczelnik TOPR Jan Krzysztof oświadczył, że drugi z uwięzionych grotołazów najpewniej nie żyje. Ratownicy wycofali się z jaskini, a tempo akcji diametralnie zwolniło. TOPR postanowił wznowić działania po apelu czwórki kolegów grotołazów, którym udało uniknąć się tragedii.
"Takie słowa nigdy nie powinny paść. Czujemy wielki gniew i rozczarowanie. Nie wyobrażam sobie, co czuje rodzina drugiego z taterników jaskiniowych. Jak można założyć, że drugi człowiek nie żyje, skoro to przypuszczenia" - mówił jeden ze znajomych zaginionych grotołazów.
Śledztwo wyjaśni kulisy akcji w Tatrach
Kulisy akcji ratunkowej TOPR wyjaśniać będzie Prokuratura Rejonowa w Zakopanem, do której w poniedziałek wpłynęło zawiadomienie w sprawie nieudzielenia profesjonalnej pomocy grotołazom i błędów popełnionych podczas akcji.
"Czynności będą prowadzone pod kątem nieudzielenia pomocy grotołazom przez TOPR. Aby zachować bezstronność w tej sprawie, nasza prokuratura przekaże sprawę do innej jednostki" - poinformowała prokurator Bogdanowicz.
"Sytuacja, w której TOPR może jedynie przypuszczać, że obaj nasi koledzy nie żyją i odwołuje akcję, to zaprzeczenie idei ratownictwa" - powiedział WP jeden z grotołazów. Dodał również, że zna przypadki ludzi, którzy przeżyli pomimo głębokiej hipotermii.
Zobacz także: Dramat w jaskini. Nadzieja umarła ostatnia
Kolejny wątek w sprawie dotyczy udziału w akcji Grupy Ratownictwa Jaskiniowego i wielu doświadczonych grotołazów, którzy zaraz po wypadku zgłosili się do pomocy.
"Ta sprawa musi być wstrząsem dla służb ratunkowych. Ambicje naczelnika TOPR, który chciał działać sam, nie mogą przesądzać o losie poszkodowanych. Najlepsi taternicy jaskiniowi w tym kraju byli gotowi dotrzeć do uwięzionych od strony trudnych partii jaskini. TOPR mógł działać równolegle. Wtedy wykorzystane byłyby wszystkie szanse na ratunek" - komentuje rozmówca WP.
Komentarz w sprawie wydał naczelnik TOPR Jan Krzysztof:
"Nie chodzi o to, aby rzucić dużą grupę ludzi, która będzie wzajemnie sobie przeszkadzać i stanowić zagrożenie. Rozumiemy reakcję ludzi, rodzin, oczekiwania kolegów, ale musimy pewne rzeczy na zimno analizować. Musimy postępować racjonalnie. Bardzo prosiłbym, aby nam zaufać. Robimy wszystko, co jest możliwe" - powiedział dziennikarzom.
Naczelnik Jan Krzysztof wyjaśnił, że nie miał przekonania, że udział innych ratowników wniósłby coś istotnego do akcji. Podkreślił jednocześnie, że TOPR dopuszczając obcych ludzi do akcji, ponosiłby za nich odpowiedzialność.