Japonia budowała własną bombę atomową? Są nowe dowody
70 lat temu z należącego do sił powietrznych USA specjalnie zmodyfikowanego samolotu B-29 o nazwie „Enola Gay” zrzucono na Hiroszimę bombę „Little Boy”. Była to pierwsza w historii wykorzystana bojowo bomba atomowa. Trzy dni później "Fat Man” spadł na Nagasaki i dopiero po tym ataku cesarz Japonii zadecydował o przyjęciu propozycji kapitulacji wystosowanej przez Amerykanów, którzy w sierpniu 1945 roku jako jedyni dysponowało bronią jądrową. Ale nie tylko USA prowadziły badania w tym kierunku. Japonia również miała program atomowy.
2 sierpnia 1939 roku Albert Einstein wysłał słynny list do prezydenta Roosevelta, w którym opisywał możliwość stworzenia nowego rodzaju bomby o nieznanej do tej pory sile. Einstein obawiał się, że prace nad tego rodzaju bronią prowadzone są przez Niemcy i że to właśni oni jako pierwsi wykorzystają potęgę atomu. Słynny fizyk do pewnego stopnia miał rację – w nazistowskich Niemczech rzeczywiście trwały prace nad stworzeniem broni jądrowej, ale przebiegały z dużo mniejszym rozmachem niż projekt Manhattan, który zainicjowano między innymi właśnie z powodu listu Einsteina.
Jednak Niemcy nie były jedynym państwem, które pracowało nad tą technologią. Podobne próby prowadzone były również w Japonii. Świadczą o tym nie tylko zachowane informacje na temat projektów Ni-Go oraz F-Go, ale także fakt, że na pokładzie U-234, który 14 maja 1945 roku poddał się Amerykanom, znajdował się między innymi ładunek 560 kilogramów tlenku uranu przeznaczonego właśnie na potrzeby japońskiego programu atomowego. Ale jak zaawansowany był to program? Na to pytanie niełatwo dziś odpowiedzieć, głównie dlatego, że był z oczywistych względów utrzymywany w tajemnicy, a wiele dokumentów na jego temat zostało zniszczonych przez japoński rząd pod koniec wojny albo przejętych przez Amerykanów.
Jak jednak informuje "Los Angeles Times", niedawno udało się odnaleźć pewien istotny ślad świadczący o tym, że Japonia była bardzo bliska osiągnięcia etapu wzbogacania uranu. W byłym laboratorium radioizotopowym Kyoto University, emerytowany pracownik uniwersytetu odnalazł notatki profesora Bunsaku Arakatsu, który w czasie wojny miał otrzymać od japońskiej marynarki wojennej zadanie zbudowania bomby atomowej. Oprócz notatek odnaleziono także dwa schematy konstrukcyjne wirówek do wzbogacania uranu. Pierwszy z nich datowany jest na marzec 1945 roku, drugi dotyczył urządzenia, jakie miało zostać skonstruowane przez przedsiębiorstwo Tokyo Keiki. Na tym schemacie znajdował się dopisek, że urządzenie miało być gotowe do odbioru 19 sierpnia 1945 roku.
Trudno powiedzieć, czy miała to być pierwsza japońska wirówka do wzbogacania uranu. Nawet jeśli było ich więcej, nie mogło to zmienić faktu, że w tym czasie dzięki projektowi Manhattan, w który w całych USA zaangażowanych było już ponad 100 tysięcy osób, Amerykanie dysponowali już około 50 kilogramami silnie wzbogaconego uranu. Mieli również trzecią bombę, którą gotowi byli zrzucić na Japonię, gdyby ta jednak nie zdecydowała się poddać po Nagasaki.
I to właśnie brak odstępu do odpowiednich surowców, ze szczególnym uwzględnieniem rudy uranu, był największą przeszkodą w rozwoju japońskiego programu atomowego. Przynajmniej według opinii Roberta K. Wilcoxa, autora książki o japońskim programie atomowym, którą przytacza "Los Angeles Times".
- Znali fizykę wystarczająco dobrze, by skonstruować bombę. Mieli też odpowiednią technologię. Prawdziwym problemem był brak surowców, zwłaszcza uranu - mówi Wilcox.
Polecamy na stronach Giznet.pl: Google ma własną markę samochodów