"Jaki głupiec. Geny istnieją!" - polski naukowiec walczył z radziecką pseudonauką. Zginął w areszcie

Tandetna nauka wspiera totalitarne reżimy, a totalitarne reżimy produkują tandetną naukę - pisał w książce “Gen” Siddhartha Mukherjee. Łysenkizm, pseudonaukowy pogląd, wstrzymał rozwój wiedzy w Związku Radzieckim, a przy tym pozbawił życia wielu naukowców. Tylko dlatego, że nie zgadzali się z absurdalnymi teoriami Trofima Łysenko.

"Jaki głupiec. Geny istnieją!" - polski naukowiec walczył z radziecką pseudonauką. Zginął w areszcie
Źródło zdjęć: © Wikipedia
Adam Bednarek

16.08.2017 | aktual.: 16.08.2017 17:45

Łatwo zrozumieć, dlaczego to w Związku Radzieckim łysenkizm powstał i cieszył się tak dużym uznaniem. Trofim Łysenko twierdził, że geny nie istnieją. To wyłącznie burżuazyjny wymysł, przez który różnice między ludźmi są utrzymywane. Dlaczego piegżom i pliszkom rodzą się kukułczątka? Nie, nie dlatego, że kukułki podkładają swoje jajka innym ptakom - przekonywał Łysenko w latach 30. XX wieku. Po prostu wykluwają się z jaj gospodarza. A to dlatego, że jeden gatunek może przemienić się w inny.

Radziecki pseudonaukowiec przekonywał też, że pszenica może stać się żytem, a to z kolei zamienić się w jęczmień.

Każdy może być każdym

A skoro dotyczy to ptaków czy roślin, to również i ludzi. Każdy może być każdym - w Związku Radzieckim taki pogląd naukowy musiał być dla władzy bardzo przekonujący, o ile przyjęłoby się, że każdy może być wzorowym komunistą. Wystarczy odciąć się od przeszłości.

Nic więc dziwnego, że Łysenko stał się jednym z najważniejszych naukowców.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY-SA

Tym bardziej że jego “terapia szokowa” mogła rozwiązać inny poważny problem Związku Radzieckiego - wielki głód. Zdaniem Łysenki, wystarczyło wystawić zboże na działanie zimna i suszy, by je uodpornić. Dzięki temu rośliny miały wiosną intensywniej kwitnąć, a latem wydać większy plon. Efekty nie dość, że imponujące, to jeszcze błyskawiczne. I to nic, że Łysenko swoje “badania” fałszował lub naukowych dowodów nawet nie przedstawiał.

Łysenko stał się członkiem Akademii Nauk Ukraińskiej Republiki Radzieckiej, został przyjęty w poczet Wszechzwiązkowej Akademii Nauk Rolniczych imienia Lenina. Wszystkiego tego dokonał bez żadnych egzaminów, bez publikacji badawczych - jak zauważają autorzy książki “Naukowcy spod czerwonej gwiazdy”, Andrzej Goworski i Marta Panas-Goworska.

A głosy sprzeciwu? Ci, którzy wiedzieli, że Łysenko nie miał racji, woleli nie protestować. Skoro partia zaczęła realizować politykę pseudonaukowca, wyrażanie wątpliwości nie byłoby dyskusją z Łysenką, a z samą władzą. Lepiej nie kwestionować pomysłów na wyeliminowanie wielkiego głodu. Tym bardziej że popierał go Stalin. Bezpieczniej było “wierzyć” Łysence i go chwalić, co czyniło wielu naukowców, dziennikarzy czy partyjnych dygnitarzy bezpiecznymi.

Buntownicy jednak byli. Próba bronienia nauki skończyła się dla nich tragicznie.

“Szacuje się, że Łysenko w latach 1935–1955, czyli okresie, gdy dysponował największą władzą, przyczynił się do zwolnienia z pracy tysięcy badaczy, setki naukowców trafiły do więzień czy na Sybir, a ponad pięćdziesięciu profesorów straciło życie” - czytamy w książce “Naukowcy spod czerwonej gwiazdy”.

Łysenko na sumieniu ma m.in. Nikołaja Wawiłowa, wybitnego rosyjskiego genetyka, który otwarcie występował przeciwko łysenkizmowi. Został w 1943 roku skazany na śmierć “pod zarzutem udziału w szpiegowskiej organizacji i zwalczania łysenkizmu”. Wyrok zmieniono na 20 lat łagru, ale fatalne warunki w więzieniu w Saratowie doprowadziły do wyniszczenia organizmu i śmierci.

“Jaki głupiec. Geny istnieją!”

Aresztowano też wielu kolegów i współpracowników Wawiłowa, w tym Goworowa, Lewickiego, Kowalewa i Flajksbergera. Łysenko pozbył się niemal wszystkich genetyków. Zahamowało to rozwój biologii w Związku Radzieckim na kilka dekad - dodaje Siddhartha Mukherjee.

Obraz
© Fotolia

Wśród przeciwników łysenkizmu był też polski naukowiec, chemik i pionier biochemii Jakub Parnas. Gdy na posiedzeniu prezydium Akademii Nauk ZSRR Łysenko stwierdził, że geny nie istnieją, Polak wykrzyknął: “Jaki głupiec. Geny istnieją!”. Dzień po tym wydarzeniu Parnas został aresztowany i zmarł w areszcie.

W rozmowie z "Wyborczą” polscy naukowcy przyznawali, że po wojnie “w Polsce łysenkizm nie zaowocował specjalnymi szkodami w rolnictwie, natomiast bardzo dotkliwe były straty w edukacji”. Po prostu młodzi nie mieli dostępu do nowoczesnej genetyki. Były jednak wyjątki.

Kraków był twierdzą antyłysenkizmu - mówił w rozmowie prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie.

Nie oznacza to jednak, że krytyka przeszła niezauważona. Stanisław Lem “w swoich pisanych anonimowo streszczeniach prac naukowych kładł nacisk na ratowanie polskiej biologii przed łysenkizmem” - pisał Wojciech Orliński w najnowszej biografii pisarza, “Lem. Życie nie z tej ziemi”.

Doprowadziło to do zamknięcia wydawanego przez konwersatorium miesięcznika “Życie Nauki”, w którym to Stanisław Lem omawiał naukowe książki.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY | Wojciech Zemek

- Kto mógł uwierzyć w łysenkizm? Tacy ludzie jak ja - przyznawała Anna Putrament, tłumacząc się niewystarczającym wykształceniem. Możemy więc zrozumieć, jak totalitarny system manipulował nauką, cenzurował inne źródła, jak w brutalny sposób eliminował tych, którzy myśleli inaczej. Straszne czasy - wzdychamy i cieszymy się, że dzisiaj jest inaczej.

Tyle że pseudonauka ma się dobrze. O ile wiara w płaską ziemię czy niewiara w lądowanie na Księżycu nikomu nie fizycznie nie zaszkodzi, tak ruchy antyszczepionkowe już mają na swoim koncie niewinne ofiary. To nie reżim powoduje, że absurdalne teorie zdobywają sympatyków. To nie strach przed utratą pracy lub zwyczajny konformizm sprawia, że przybywa chorych na odrę i krztusiec.

Nie potrzeba totalitarnych reżimów, by wspierać tandetną naukę. I to niestety nie wystawia naszym czasom dobrego świadectwa.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)