Jak zerwać z narzeczoną? Tak to się robiło w czasach naszych pradziadków

Jak zerwać z narzeczoną? Tak to się robiło w czasach naszych pradziadków

Jak zerwać z narzeczoną? Tak to się robiło w czasach naszych pradziadków
Źródło zdjęć: © Willem Bartel van der Kooi/domena publiczna | Willem Bartel van der Kooi/domena publiczna
12.10.2019 17:24, aktualizacja: 19.01.2022 09:37

Szykowne dwudziestolecie nie wymagało zrywania twarzą w twarz. Można było napisać „wybuchł kocioł w naszej fabryce, urwał mi rękę po ramię, poparzył w twarz” i zażądać zerwania. Albo wyznać: „zobaczyłem inne młode dziewczęta!”. Czy wiekowe porady mogą się przydać także dzisiaj?

Jeszcze sto lat temu większość spraw matrymonialnych można było załatwić listownie. A skoro droga ta była dobra nawet dla oświadczyn, to dlaczego nie obrać jej także, gdy nadeszła konieczność zerwania miłosnego stosunku?

Tak w każdym razie rozumowali autorzy popularnych na początku XX wieku listowników. Za ich radami podążali natomiast nasi pradziadkowie i prababcie. Zwłaszcza, że podręczniki podsuwały praktycznie gotowe listy na każdą okazję… Wystarczyło zmienić imię, kilka szczegółów, i wiadomość gotowa!

Sztuka uprzejmej zmiany zdania

Jak pokazują zawarte w listownikach przykłady, zerwać można było nawet z dość błahego – tak przynajmniej dzisiaj by się wydawało – powodu. Zakochany, który obserwując zachowanie swojej wybranki przekonał się, że jednak nie jest ona jego wymarzonym ideałem, mógł napisać tak:

"Szanowna Pani! Niegdyś prawdziwie Ukochana! Widzę, że pomyliłem się co do wyboru i że było to wielkim błędem, gdy mi się zdawało, że będę z Tobą szczęśliwym. — Wczorajsza zabawa otworzyła mi oczy, proszę mię już nie uważać za narzeczonego Pani.

Jakie inne wyobrażenie stworzyłem sobie o Pani! Sądziłem, że jesteś niewinnym słodkim dziewczątkiem — jak bardzo się omyliłem! — Z takim motylem świetlnym, ale lekkim, nie byłbym szczęśliwym! Ja pragnę cichego domowego ogniska, którego ozdobą byłaby żona ukochana. Temu ideałowi nie odpowiadasz Pani, widzę to jasno. Poszukaj innego, o mnie zapomnij".

Obraz
© (fot. Geskel Saloman/domena publiczna) | (fot. Geskel Saloman/domena publiczna)

A co, jeśli ktoś po prostu zmienił zdanie? Autorzy podręczników radzili, by tego nie ukrywać. Stawką było przecież szczęście obojga narzeczonych. Zresztą nawet tę wiadomość można było przekazać z klasą. Propozycja z listownika z 1930 roku brzmiała następująco:

"Skoro pragniesz tego, będę szczerym. Tak — to była z mej strony pomyłka, nie powinienem był mówić Ci o miłości, bo istotnie to co czułem dla Ciebie nie było miłością. Tak długo jak pracowaliśmy razem i widywali się codziennie zdawało mi się, że Cię kocham — lecz gdy odjechałem — zobaczyłem inne młode dziewczęta, zająłem się innymi stosunkami, obraz Twój zbladł i stracił dawny urok.

Nie związałem się dotąd z nikim, ale czuję, że lepiej będzie, gdy zwrócę Ci słowo, może zbyt pospiesznie wyrzeczone. Proszę przebacz, że ranię Twe serce, lecz gorzej byłoby gdybyśmy się pobrali nie czując prawdziwej miłości. Dziś wydaje Ci się to bardzo przykre, ale przyjdzie czas, że przyznasz mi słuszność. Wierz mi i Ty jeszcze nie wiesz co to za płomień gorący, prawdziwa miłość!".

Zdrady i inne występki

Zdecydowanie mniej ujmujący charakter miały przykłady listów, zawierających wzajemnie oskarżenia. Ta fikcyjna narzeczona znalazła się w wyjątkowo nieprzyjemnej sytuacji, gdy okazało się że jej przyszły małżonek nie dość, że pije, to jeszcze publicznie obraża ją i jej rodzinę.

Można tylko zastanawiać się, jak często zdarzały się podobne sytuacje. Z jakiegoś przecież powodu autorzy podręcznika uznali, że zamieszczenie takiego listu jest potrzebne:

"Szanowny Panie! Przed dwoma miesiącami oświadczyłeś mi Pan swoją miłość i prosiłeś Rodziców o moją rękę. Zezwolili moi dobrzy Rodzice pod warunkiem, że Pan się dobrze będziesz prowadził, a i ja za ich poradą uczyniłam Panu nadzieję mojej wzajemności. Tymczasem co się dzieje. Pan sądząc, że jestem w Nim zakochana po uszy, stałeś się dla mnie obojętnym, a co najgłówniejsza kilka razy byłeś pijany, i nawet poważyłeś się przyjść do naszego domu w nietrzeźwym stanie.

Ojciec mój też się dowiedział, że Pan w oberży pod „Złotą Sarną“ wyrażałeś się o nas w nieprzyzwoity sposób, a mianowicie dałeś poznać, że chodzi Mu głównie o posag. Dla tych powodów proszę mi dać święty pokój i uważać nasz stosunek za zerwany ".

Obraz
© materiały | fot. Albert Anker/domena publiczna

Niezbyt przyjemny wydźwięk ma też list skierowany do ojca pewnej dziewczyny, która – wbrew oczekiwaniom – okazała się daleka od ideału. I na dodatek związana z niejakim kupcem Mielcarzem:

"Z najszczerszą miłością i serdecznem przywiązaniem, oraz w nadziei pozyskania dobrej żony poprosiłem Pana o rękę Jego córki. Niestety! Wkrótce potem, zbliżywszy się nieco do Panny Amalii, miałem sposobność poznać w niej te i one nie bardzo chwalebne przymioty, które też już dawniej wywołały pomiędzy nami pewien rozstrój. Lecz mimo chętnie znosiłem, ile znieść zdołałem, gdyż spodziewałem się, że czas wszystko naprawi.

Teraz atoli mam dowody, że Panna Amalia, o co zresztą posądzałem ją od dawna, zawiązała stosunek z kupcem Mielcarzem, jaki ją dawniej z nim łączył, na nowo, i to jeszcze poufałej, niż dawniej. Ustępuję więc miejsca panu Mielcarzowi jak najchętniej i muszę Panu niniejszem donieść, że zaręczyny moje z córką Pańską uważam za zupełnie zerwane. Prosząc zatem Szanownego Pana, abyś raczył ją o tem zawiadomić, pozostaję z wszelkim szacunkiem Jego uniżonym sługą".

Codzienne tragedie

Autorzy listowników uwzględnili też sytuacje, w których to nagła zmiana położenia musiała stać się przyczyną zerwania. „Gdy w ubiegłym tygodniu wybuchł kocioł w naszej fabryce, urwał mi rękę po ramię, poparzył w twarz” – donosił ukochanej jeden z ich przykładowych narzeczonych. „Stałam się naraz nędzarką” – pisała dziewczyna, której ojciec właśnie zbankrutował.

W takich sytuacjach sami poszkodowani zwykle zwracali słowo i pierścionki, zapewniając jednak o swojej miłości. I mając pewnie cichą nadzieję, że do ślubu mimo wszystko dojdzie.

Niestety nie zawsze tak było. Narzeczonemu, który w obliczu tragedii finansowej ukochanej zdecydował się przyjąć ofertę zerwania i poszukać szczęścia gdzie indziej, doradzano taką – trzeba przyznać, wyważoną – odpowiedź:

"Jak słusznie piszesz, nie może być między nami mowy o małżeństwie. Nie myśl, bym Cię pragnął poślubić jedynie dla posagu. Nie jestem łowcą posagowym. Ty sama byłaś mi wymarzona na żonę, ale mam tego rodzaju zobowiązania, że nie mógłbym się żenić z całkiem ubogą panienką. Muszę z mojego przedsiębiorstwa otrzymanego po ojcu spłacić rodzeństwo, a na to koniecznie potrzebuję gotówki. Nie miej mi za złe, że wracam Ci słowo i pierścionek — czynię to z wielkim żalem, ale tak mi rozum nakazuje.

Nigdy Cię nie zapomnę — i proszę nie miej do mnie żalu. Jesteś tak urocza i miła, że pewnie znajdzie się niedługo ktoś taki co pozna się na przymiotach Twej duszy a sam będąc niezależnym będzie mógł dać Ci szczęście".

Obraz
© wielkahistoria.pl
Źródło artykułu:WielkaHISTORIA.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)