Jak groźny jest INDECT? Czy to kolejne ACTA?
Wywiad z prof. Andrzejem Dziechem, koordynatorem prac nad projektem INDECT
16.05.2012 | aktual.: 16.05.2012 14:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W tworzenie "Inteligentnego systemu informacyjnego wspierającego obserwację, detekcję i wyszukiwanie na potrzeby bezpieczeństwa obywateli w środowiskach miejskich" (INDECT) zaangażowanych jest 1. podmiotów: uczelni, instytucji i firm europejskich. Uczestniczą w nim naukowcy z Niemiec, Anglii, Francji i Hiszpanii, a AGH koordynuje projekt. Na jego realizację przeznaczono 15 mln euro, z czego 75 proc. niemal 11 mln euro pochodzi ze środków UE.
PAP: Projekt INDECT to kolejna po ACTA sprawa, która wywołuje emocje, padają słowa "śledzenie" i "inwigilacja". Jak system będzie w praktyce działał i jakie z naszych zachowań obserwował?
Prof. Dziech: Wmawia się nam, że w projekcie INDECT zajmujemy się inwigilacją obywateli. Absolutnie nie ma to miejsca. Nie ma mowy o identyfikowaniu ludzi przechodzących ulicą, zbieraniu danych osobowych, podglądaniu kogokolwiek. Cele INDECT można zgrupować w trzech kategoriach: wykrywanie zagrożeń za pomocą monitoringu, wykrywanie zagrożeń w internecie i ochrona danych. Rozwiązania, nad którymi pracujemy w grupie 1. partnerów projektu mają pomóc w wykrywaniu niebezpiecznych przedmiotów czy porzuconego bagażu, ale też służyć ochronie danych osobowych poprzez ukrywanie informacji wrażliwych.
PAP: Kto i kiedy będzie decydował czy nasze zachowanie jest właściwe czy podejrzane?
Prof. Dziech: W używanych obecnie systemach monitoringu to człowiek - dyspozytor, policjant - obserwuje obrazy z kamer, można je rejestrować, a potem w zależności od potrzeb odtworzyć lub skasować. My nie chcemy stałego monitoringu. Rozwiązania proponowane w INDECT to raczej osłabienie dotychczasowego monitoringu. Nas interesuje przekazywanie obrazu tylko wtedy, jeśli zarejestrowane zostaną sytuacje zagrażające zdrowiu lub życiu ludzi np. wyciągnięcie broni w publicznym miejscu lub porzucenie bagażu.
Kamera zawiera minikontroler lub mikroprocesor, który analizuje pewne sytuacje i rozpoznaje obiekty. Informacje o potencjalnym niebezpieczeństwie będą przekazywane do punktu dyspozytorskiego. To człowiek zdecyduje, czy zagrożenie jest rzeczywiste czy też ktoś wyjął na ulicy atrapę broni albo pistolet wodny. Do dyspozytora będzie należała ocena sytuacji i decyzja, jakie kroki podjąć zgodnie z obowiązującym prawem.
PAP: Człowiek może się mylić, na czym ma więc polegać zmiana?
Prof. Dziech: Możemy zapobiec przestępstwu, jeśli odpowiednio szybko zareagujemy na informacje przekazane z kamer np. pozostawiony bagaż. Staramy się stworzyć nowy typ kamer, które integrują obraz i dźwięk w taki sposób, że reaguje ona na wybrane dźwięki. Uczestniczący w projekcie specjaliści z Politechniki Gdańskiej opracowują aplikację, która automatycznie wykrywa zdarzenia takie jak rozbita szyba, wystrzał, wybuch, krzyk, wyrazy typu "pomocy", "ratunku", "napad". Chodzi o to, że kiedy kamera pracuje w nocy obraz nie zawsze jest wyraźny. Wtedy dźwięk jest sygnałem, że dzieje się coś niebezpiecznego. Nie ma natomiast stałego rejestrowania dźwięku, jak niektórzy nam zarzucają.
PAP: Może ludzie nie chcą takiej ingerencji w ich życie, nawet jeśli ceną za to jest mniejsze bezpieczeństwo?
Prof. Dziech: Posłużę się porównaniem. Chcemy, aby noże były ostre, więc pracujemy nad udoskonaleniem technologii ich ostrzenia, a ktoś mówi, że w ten sposób ułatwiamy prace bandytom, bo nóż może służyć także do zabijania. Czy to oznacza, że powinniśmy porzucić badania? INDECT niesłusznie jest postrzegany jako spójny system, który "wszystko robi". Tymczasem ten projekt składa się z kilku elementów niezależnych od siebie. Tworzone jest narzędzie do wykrywania niebezpiecznych przedmiotów czy bagażu pozostawionego bez opieki, a inna część projektu to prace nad ukrywaniem na obrazie informacji wrażliwych takich jak twarz czy numery rejestracyjne samochodu. Narzędzia te mogą być zintegrowane albo nie.Przeciwnicy INDECT mówią o prywatności. Dziś każdy ma telefon komórkowy. To jest naprawdę zagrożenie prywatności - są instytucje, które zajmują się identyfikacją położenia osoby na podstawie aktywnego telefonu. Ludzie się na to godzą. Rozwiązania proponowane w INDECT jedynie automatyzują proces, który jest już
obecnie realizowany.
PAP: Szef MSW Marek Cichocki zdecydował o wstrzymaniu udziału Komendy Głównej Policji w pracach nad projektem INDECT. Zdaniem ministra równowaga między bezpieczeństwem a prywatnością może być zachwiana. Projekt budzi też wątpliwości posłów, którzy chcą zwołania sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych w tej sprawie.
Prof. Dziech: Nie widzę zagrożenia prywatności obywateli poprzez prace nad INDECT. Nie zajmujemy się śledzeniem obywateli, nie zbieramy i nie gromadzimy danych osobowych. Kontrolował nas Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych i żadnych uchybień czy nieprawidłowości nie stwierdzono.
Zarzuca nam się, że INDECT jest zagrożeniem dla swobód obywatelskich. Unia Europejska jest bardzo czuła na tym punkcie. Jest Rada Etyki i komisje etyczne, które sprawdzają przebieg tego projektu - wszystko wypada wzorowo. My tymczasem zajmujemy się także ochroną prywatności. Zespół AGH wraz z partnerem - Uniwersytetem w Wuppertalu - jest bardzo zaawansowany w przygotowaniu technologii cyfrowych znaków wodnych, które umożliwiają zakrywanie pewnych elementów obrazu np. twarzy czy tablic rejestracyjnych oraz ochronę danych w internecie. Z innym uczestnikiem projektu - madryckim Uniwersytetem Carlosa - specjaliści z AGH pracują nad kryptografią kwantową do ochrony baz danych przechowywanych w komputerach.
PAP: Skąd więc kontrowersje i tak silny opór?
Prof. Dziech: Pokusa przedstawienia tego projektu jako inwigilacji była chyba dla niektórych osób silniejsza niż dotarcie do prawdy.
PAP: W ramach projektu ma powstać narzędzie do wyszukiwania pornografii dziecięcej.
Prof. Dziech: Prototyp, który tworzymy będzie służył do analizy kryminalistycznej. Nie ma to nic wspólnego - ze śledzeniem indywidualnych komputerów jak twierdzą niektórzy. Oprogramowanie INACT ma pomóc policjantom w przeszukiwaniu zabezpieczonych wcześniej twardych dysków, które często mają bardzo dużą pojemność. Oprogramowanie wyławia te zdjęcia, które z dużym prawdopodobieństwem zawierają cechy pornografii dziecięcej. Pracujemy też nad inteligentną wyszukiwarką akt sądowych, co może usprawnić i przyśpieszyć procedury w wymiarze sprawiedliwości.
PAP: Naukowcy pracują też nad narzędziami, które mają pomóc w przeciwdziałaniu terroryzmowi czy handlowi organami. Czy ich działanie będzie się wiązało z przeszukiwaniem internetu?
Prof. Dziech: Interesuje nas tworzenie narzędzi, które mogłyby przyczynić się do wykrywania zagrożeń związanych z handlem organami ludzkimi. Naszym celem byłoby wskazanie organom ścigania serwerów, z których pochodzą ogłoszenia o takim handlu, w celu umożliwienia dalszego, zgodnego z prawem, działania. Trzeba wyraźnie podkreślić, że nasze narzędzia nie mają nic wspólnego, jak niekiedy się sugeruje, z możliwością dotarcia do komputerów indywidualnych użytkowników.
PAP: Czy wszystkie elementy INDECT będą wdrażane i czy wymaga to zmian w prawie?
Prof. Dziech: Myślenie, że INDECT coś wdraża jest błędne. To projekt naukowo - badawczy, który łączy wysiłki dobrych europejskich ośrodków naukowych, w celu poszukiwania nowych rozwiązań służących bezpieczeństwu obywateli. Efektem prac będzie zaawansowane oprogramowanie. My zaproponujemy nowe technologie i rozwiązania, być może prototypy. Nie zajmujemy się ich wdrażaniem. Nie sądzę jednak, by ich użycie wymagało zmian w prawie, skoro np. monitoring miejski funkcjonujący obecnie jest zgodny z przepisami.
PAP: Kto będzie właścicielem rozwiązań wypracowanych w ramach INDECT?
Prof. Dziech: INDECT jest regularnym projektem UE, jednym z ponad 10. prowadzonych obecnie w dziedzinie bezpieczeństwa. Projekt ma budżet 15 mln euro, z czego 75 proc. - niemal 11 mln euro to środki przekazane przez Komisję Europejską. Właścicielami konkretnych rozwiązań będą partnerzy projektu - uczelnie i firmy. To oni zdecydują, czy przekazać je komuś czy nie.
PAP: Czy są już podmioty zainteresowane wprowadzeniem przygotowanych w projekcie rozwiązań?
Prof. Dziech: Potencjalnymi odbiorcami są Europol, policja z Hiszpanii, Łotwy, Malty i Rumunii. PAP: W jaki sposób INDECT jest i będzie testowany?
Trzeba jeszcze raz podkreślić, że nie można mówić o systemie INDECT. Jest projekt INDECT, a w nim wiele tematów do rozwiązania, również w aspekcie naukowym. Pewne wyniki badań, są już gotowe w postaci wstępnie działających prototypów, zresztą ciągle ulepszanych. Wyniki końcowe prac badawczych, są w niektórych przypadkach testowane, przykładowo system zakrywania wrażliwych fragmentów obrazu (np. twarzy) z zastosowaniem cyfrowych znaków wodnych. Testy przeprowadzane są z reguły na terenie uczelni. Każda osoba uczestnicząca w nich, podpisuje świadomą zgodę na udział w badaniach.Nie ma mowy o innych sposobach testowania tych rozwiązań np. pogłoski, że część oprogramowania miałaby być sprawdzona podczas EURO 201. są kompletnie nieprawdziwe - nie ma takich zamiarów.
_ Rozmawiała Małgorzata Wosion - Czoba _