Ile kosztuje zbudowanie cyber-armii do podbicia świata?
Na konferencji DefCon w Las Vegas dotyczącej cyber-bezpieczeństwa oraz wszelkiego rodzaju ataków wykonywanych z pomocą komputera zaprezentowano scenariusz "internetowego armageddonu". Okazuje się, że sparaliżowanie całego świata nie wymaga wcale dużego nakładu środków, ani wiele czasu
03.08.2010 | aktual.: 03.08.2010 12:12
Były pracownik amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), Charlie Miller, który w agencji zajmował się szpiegostwem elektronicznym opracował plan cyberataku na globalną skalę. Specjalista wyjaśnił na konferencji, że został poproszony przez Estońską agencję rządową o odegranie roli generała dowodzącego hipotetycznym cyberatakiem na skalę światową.
Miller opowiedział, że przygotował scenariusz ataku Korei Północnej na USA, który całkowicie sparaliżowałby kraj. Okazuje się, że do przeprowadzenia skutecznej akcji wystarczą 2 lata przygotowań, armia 100. cyberżołnierzy oraz budżet w wysokości zaledwie 100 milionów dolarów.
Autor planu tłumaczy, że Korea Północna nie została wybrana przypadkowo. Poza faktem, że w kraju tym panuje reżim zdecydowanie wrogi USA, jest to państwo zacofane technologicznie, dzięki czemu paraliż świata pozostawiłby go praktycznie nietkniętym. Reżim Kim Dzong Ila nie jest również powiązany z praktycznie żadnymi państwami, które byłyby celem potencjalnego ataku, dzięki czemu nie byłby zmuszony udzielać im pomocy.
Strategia Millera zakłada praktyczny paraliż sieci elektrycznej, komunikacji, banków oraz wszystkich istotnych elementów infrastruktury technologicznej zaawansowanych technicznie krajów. Plan ataku zakłada również 2-letni okres przygotowań, w trakcie którego armia hackerów musiałaby utworzyć " elektroniczne przyczółki" i złamać część zabezpieczeń, aby później zaatakować w pełnej skali. Armia cyberżołnierzy miałaby się składać zarówno z wysokiej klasy specjalistów, jak i setek amatorów łamania zabezpieczeń komputerowych.
Miller wykazał również słabości swojego planu. Aby nie dopuścić do uskutecznienia ataku, państwa-cele musiałby wykryć i powstrzymać napastników na etapie 2-letnich przygotowań. Plany wrogiego reżimu mogłyby również zostać pokrzyżowane przez problemy z rekrutowaniem odpowiedniej liczby wysokiej klasy specjalistów, którzy mogliby mieć opory moralne lub po prostu bać się, że po skutecznym ataku zostaną zabici.
Miller podsumowuje, że aby nie dopuścić do "sieciowego armageddonu" musimy albo ograniczyć korzystanie z internetu - co jest mało prawdopodobne, albo opracować lepsze sposoby monitorowania aktywności sieciowych przestępców, co pozwoli zapobiec atakowi jeszcze przed jego rozpoczęciem.
Źródło: AFP