Huragan Dorian zagraża USA. Jak i kiedy powstaje groźne zjawisko?
Huragan Dorian ciągle przybiera na sile. W niedziele 1 września osiągnął najwyższą, 5. kategorię w skali Saffira-Simpsona. Porywy wiatru sięgają nawet 350 km/h! Wyjaśniamy, kiedy i dlaczego dochodzi do powstania niszczycielskiego żywiołu.
Co to jest huragan?
Huragan to zjawisko meteorologiczne, które powstaje, kiedy temperatura wody w warstwie powierzchniowej oceanu przekracza 25 st. C. Ciepła woda ogrzewa wówczas powietrze, które zaczyna się unosić. Jeśli dojdzie do tego niskie ciśnienie i chmura burzowa (która następnie zostaje wprawiona w ruch wirowy), to stwarzają się warunki do powstania huraganu. A konkretnie do powstania cyklonu tropikalnego. "Huragan" to nazwa lokalna na Atlantyku. Natomiast na Pacyfiku zjawiska noszą nazwę "tajfunów".
Bez ciepłej wody huragany nie mają warunków. Dlatego globalne ocieplenie sprzyja ich powstawaniu - przez wzrost temperatury wód. Zdaniem ekspertów cyklonów tropikalnych, na dodatek silnych, będzie więc przybywać.
Na Atlantyku okres szczytu huraganów przypada w czasie od lata do jesieni. Jeden w pełni rozwinięty huragan uwalnia tyle samo energii, co eksplozje 10-megatonowej bomby co 20 minut. To ponad 666 razy więcej niż bomba "Little Boy", którą USA zrzuciło na Hiroszimę w 1945 roku.
Dopiero kiedy huragan wkracza na ląd zaczyna słabnąć. To dlatego, że traci energię, jaką dawał rozgrzany ocean.
Ale zagrożeniem związanym z huraganem jest nie tylko silny wiatr. Spustoszenie sieją olbrzymie fale i duże opady - w jeden dzień może spaść tyle deszczu, co przez cały rok. Konsekwencją są powodzie. Dlatego huragan uderzający w ląd to olbrzymie zagrożenie.
Siłę huraganu mierzy się za pomocą skali Saffira-Simpsona. Została opracowana w 1969 roku przez inżyniera Herberta Saffira oraz dyrektora National Hurricane Center Boba Simpsona w celu klasyfikacji huraganów. W przypadku najwyższej, piątej kategorii, prędkość wiatru może przekraczać 250 km/h.
Bombą w huragan? Absurdalny pomysł Trumpa
Według źródeł portalu "Axios.com", Trump podczas spotkania dotyczącego bezpieczeństwa narodowego miał wielokrotnie sugerować użycie bomb atomowych jako środka do powstrzymania żywiołu nawiedzającego południowo-wschodnie Stany. Wprawdzie prezydent zasugerował, że to fake news, niektórym taki pomysł mógłby chodzić po głowie.
Tak doktor Jan Olejniczak w rozmowie z WP Tech komentował propozycję:
- Przecież już z samego powodu skażenia obszaru radioaktywnymi odpadami to jest niedorzeczne. Jedynym efektem takiego postępowania byłoby ogromne spotęgowanie szkód, które i tak są wielkie w przypadku huraganów. To jak leczenie dżumy cholerą. Całkowita bzdura.
Zdaniem eksperta nie ma szans na to, by móc w jakiś sposób kontrolować żywioł. Nie mamy odpowiedzi na to, jak poradzić sobie z tak znaczącymi i destrukcyjnymi siłami natury.
Źródło: CNN