Hongkong. W kampusie politechniki pozostaje 100 protestujących. "To początek końca"
Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam liczy na to, że napięta sytuacja na terenie politechniki wkrótce dobiegnie końca. Większość studentów opuściła już kampus. Obecnie pozostaje tam setka demonstrantów. Pojawiają się głosy, że to początek końca protestów.
Carrie Liam poinformowała, że na terenie kampusu Uniwersytetu Politechnicznego pozostaje obecnie około setka studentów. Wcześniej protestowało tam ponad 600 osób. Szefowa administracji Hongkongu wyraziła nadzieję, że wkrótce napięta sytuacja dobiegnie końca. Liam wierzy, że konflikt pomiędzy demonstrującymi a policją można rozwiązać na drodze pokojowej.
Studenci, którzy od trzech dni byli odcięci od świata i uwięzieni na terenie kampusu, powoli zaczynają opuszczać miasteczko akademickie. Od niedzieli brali oni udział w brutalnych starciach z policją, korzystając między innymi z łuków i koktajli Mołotowa. Funkcjonariusze odpowiadali użyciem gazu łzawiącego, gumowych kul i armatek wodnych. Wygląda na to, że służby stopniowo opanowują sytuację. Wśród mieszkańców pojawiają się głosy, że trwa "początek końca" potężnej demonstracji.
Carrie Liam podczas rozmowy z dziennikarzami, zapewniła opinie publiczną, że bezpośrednio po mianowaniu Chrisa Tanga na nowego szefa policji w Hongkongu, zwróciła się do niego o humanitarne potraktowanie demonstrujących studentów. Polityczka podkreśliła, że trwające od 5 miesięcy protesty obywatelskie dawno wymknęły się spod kontroli, a demonstranci stali się wrogami ludu, naruszającymi porządek publiczny.
Jak twierdzi nowo mianowany przez Pekin szef hongkońskiej policji, główną przyczyną narastania problemu był "fake news". W jego opinii to właśnie nieprawdziwe informacje na temat działań służb porządkowych przyczyniły się do narastającej agresji wobec funkcjonariuszy.
Tang zastąpił na stanowisku szefa policji w Hongkongu Stephena Lo, którego Rada Państwa Chińskiej Republiki Ludowej odwołała z powodu nieumiejętnego radzenia sobie z protestami.