Historia urządzenia, które przechodzi do historii. Skąd się wzięły bankomaty?© Pixabay.com

Historia urządzenia, które przechodzi do historii. Skąd się wzięły bankomaty?

Tomasz Bodył
30 listopada 2017

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Korzystamy z nich codziennie i praktycznie nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Mimo to, bankomaty w ciągu najbliższych kilkunastu lat będą powoli znikać z ulic. A skąd się w ogóle wzięły?

Oczywiście trudno nam teraz wyobrazić sobie ulice bez wszechobecnych bankomatów. Pogłoski o ich likwidacji można, póki co, uznać za mocno przesadzone. Ale nieubłagane fakty są takie, że gotówka jest passé. W Warszawie działają już lokale, które jej nie przyjmują. Podobnie jest z automatami biletowymi w wielu polskich miastach. Powód jest prozaiczny: gotówka (a właściwie jej obsługa) stała się za droga. Można przypuszczać, że przyjdzie czas, gdy zniknie w ogóle – a wraz z nią bankomaty w obecnej formie.

Trudne początki

Zadziwiające, że z jednej strony kariera bankomatu jest dość młoda, z drugiej zaś zapewne starsza niż wielu z nas się to wydaje. Historia tego urządzania sięga początków XX w. i, jak zwykle w przypadkach sukcesu, ma wielu ojców. To wynalazcy, ale też przedsiębiorcy i bankierzy, którzy walnie przyczynili się do jego powstania i upowszechnienia.

Obraz
© Fotolia | Andrey Kuzmin

Co ciekawe, sukces wcale nie był pewny. Jedno z pierwszych urządzeń dość szybko zostało zlikwidowane. Dlaczego? Bo wydawało się, że nie jest czymś dla zwykłych, uczciwych ludzi. "Jedynymi osobami korzystającymi z maszyny były prostytutki i hazardziści, którzy nie chcieli mieć do czynienia z kasjerami twarzą w twarz" – miał powiedzieć Luther G. Simjian, wynalazca, bez którego bankomaty prawdopodobnie by nie powstały. A powiedział tak o swoim urządzeniu uruchomionym w 1960 r. w Nowym Jorku, które zniknęło stamtąd zaledwie po pół roku, właśnie z tych powodów – najchętniej było używane przez bukmacherów, szulerów i kobiety lekkich obyczajów.

10 szylingów za patent

Najważniejsze nazwiska związane z historią bankomatów to właśnie Luther Simijan, Brytyjczyk John Shepherd-Barron oraz Amerykanin Donald Wetzel.
Simijan, Amerykanin ormiańskiego pochodzenia, swoje urządzenie nazwał "Bankograph". Zaprojektował je jeszcze pod koniec lat 30. ubiegłego wieku, ale dopiero po ponad 20 latach projekt udało się zrealizować. Pierwsze urządzenie zostało uruchomione przez City Bank of New York. O czym rzadko się mówi, Bankograph ze współczesnym bankomatem miał niewiele wspólnego, gdyż… w ogóle nie wydawał pieniędzy! Był jedynie automatyczną maszyną do ich deponowania. Przyjmował monety, gotówkę i czeki.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY-SA | Smerus

Warto zatrzymać się na roku 1962 i wspomnieć trochę zapomniane nazwisko, bez którego współczesnych bankomatów by nie było. To Adrian Ashfield, który wymyślił kartę pozwalającą na identyfikację użytkownika. Jej zastosowaniem miała być początkowo… sprzedaż benzyny. W 1964 r. została opatentowana, a Ashfield za swój wynalazek dostał okrągłe 10 szylingów. Była to wtedy zwyczajowa suma płacona za patenty.

Gotówka zamiast czekolady

Tyle jeśli chodzi o prapoczątki. Niedługo potem zostało uruchomione pierwsze urządzenie zwane już bankomatem. Jego wynalazcą był John Shepherd-Barron. Zaczęło działać 27 czerwca 1967 r. w Barclays Bank w Enfield Town w północnym Londynie. Pierwszym, który wypłacił z niego pieniądze, był znany wtedy na Wyspach aktor, Reg Varney.

Uderzyło mnie, że musi istnieć sposób, w jaki mogę zdobyć własne pieniądze w dowolnym miejscu na świecie lub w Wielkiej Brytanii. Zainspirował mnie automat z czekoladą, ale czekoladę zastąpiłem gotówką.
John Shepherd-Barron w wywiadzie dla BBC w 2007 roku

Bankomat ten wypłacał pieniądze na podstawie kart papierowych, które trzeba było najpierw kupić w banku. Po transakcji były zatrzymywane w maszynie, następnie przesyłane do banku i księgowane. Znakowano je węglem C-14 (pasek magnetyczny był wtedy nieznany), do którego dopasowywano PIN. W ten sposób można było wypłacić do 10 funtów. Początkowo PIN był sześciocyfrowy, ale Shepherd-Barron posłuchał swojej żony, która powiedziała mu, że jest w stanie zapamiętać co najwyżej kombinację 4 cyfr. Zostało tak do dziś.

Co ciekawe, węgiel C-14 jest… radioaktywny. W minimalnym stopniu, ale jednak. Niemniej Shepherd-Barron twierdził, że żeby miało to jakiś realny wpływ na ludzkie zdrowie, trzeba by użyć ponad 130 tys. kart. Za swój wynalazek dostał order Imperium Brytyjskiego.

Tego typu ciekawostek i trudnych początków bankomatów można znaleźć więcej. Przykładowo, jedno z pierwszych urządzeń zainstalowane w Zurychu działało nieprawidłowo, a przyczyna jego usterki była dość długo nieodkryta. Dopiero później udało się to ustalić – iskrzyły druty z dwóch przecinających się linii tramwajowych, zakłócając mechanizm.

Banki, które nigdy się nie zamkną

Inną ważną postacią jest Donald Wetzel, który żyje do dziś i mieszka w USA. Jako wiceprezes do spraw nowych produktów w firmie Docutel miał na tyle dość stania w bankowych kolejkach, że w 1968 r. zaprojektował urządzanie o nazwie Docuteller. Zostało wdrożone w Chemical Bank w Nowym Jorku rok później, a po kilku latach opatentowane. Po raz pierwszy zastosowano w nim pasek magnetyczny. Cały czas jednak nie było mowy o żadnym Internecie ani innym rodzaju sieci. Początkowo wydawano karty tylko najlepszym klientom, unikając w ten sposób możliwości robienia debetu na koncie.

Jednocześnie pojawiła się moda na samoobsługę. W tym czasie powstały pierwsze supermarkety oraz samoobsługowe stacje benzynowe. W ten trend bankomaty wpisywały się idealnie. Sama technologia rozwijała się również w innych miejscach na mapie świata: w Szwecji czy choćby w Azji, gdzie japońska firma Omron zainstalowała pierwsze bankomaty poza siedzibą banku Sumitomo. Bank Chemii w Rockville Center w Nowym Jorku, uruchamiając pierwsze urządzenia, przyciągał klientów hasłem reklamowym: "2 września nasze banki zostaną otwarte o godzinie 9 rano i nigdy się nie zamkną".

Obraz
© Domena publiczna Chemical Bank of New York - wnętrze

Pierwsze bankomaty działające on-line (jakbyśmy to dziś powiedzieli) uruchomił bank Lloyd w 1972 roku (choć inne źródła jako pojawienie się takich urządzeń podają rok 1974, więc sprawa nie jest taka prosta). Bankomaty zostały skomunikowane z bankiem, który przed realizacją transakcji sprawdzał stan konta i bezpośrednio pobierał z niego pieniądze. 7 lat później uruchomiono w Denver pierwszy bankomat, za pomocą którego można było wypłacać pieniądze z różnych banków.

Plastikowy pieniądz w Polsce

Biorąc pod uwagę ówczesne realia, nie może budzić zdziwienia, że technologia ta dotarła do Polski ze znacznym opóźnieniem. Choć pierwsze karty płatnicze pojawiły się u nas już w latach 60., były to karty Dinners Club, których oczywiście nie wydawał żaden z nielicznych wtedy banków w Polsce, ale posługiwali się nimi cudzoziemcy. Można było nimi płacić m. in. w sklepach Pewex, Baltona czy Cepelia. W biurze podróży Orbis znajdował się specjalny dział zajmujący się obsługą takich kart – następnie wyodrębniony i przekształcony w spółkę Polcard, zajmującą się właśnie akceptacją kart płatniczych.

Natomiast pierwszy bankomat nad Wisłą pojawił się dopiero w 1987 r., uruchomiony przez Bank Polska Kasa Opieki SA (dziś Bank Pekao). Został on postawiony w III oddziale tego Banku w Warszawie, przy ulicy Czackiego. Takich nowatorskich rozwiązań wdrażanych przez Pekao było zresztą wtedy więcej. "Wiele rzeczy wprowadziliśmy jako pierwsi w kraju, np. system on-line, sztywne łącze z amerykańską spółką, ATM, odmiejscowienie rachunków, włączenie Pekao SA do międzynarodowej sieci SWIFT, które umożliwiło połączenie elektroniczne z największymi bankami świata" – wspomina w książce o historii Pekao wydanej w 2002 r. Bogdan Barewski, który przez wiele lat kierował przedsięwzięciami informatycznymi banku.

Obraz
© google Bank Pekao na ul. Czackiego

Obecnie na świecie działa kilka milionów takich urządzeń. Szacuje się, że w Polsce jest ich ponad 23 tys. Czy już wkrótce ich liczba zacznie maleć, aż znikną zupełnie wraz ze zniknięciem ostatniego banknotu?

Jeśli nie gotówka i bankomat, to co?

Jeśli chodzi o technologię, Pekao cały czas jest liderem. Zawsze nim zresztą było, także jako jeden z pierwszych banków wprowadzając w kraju bankowość mobilną. I o ile kiedyś potrzebny był PIN, dziś wystarczy odcisk palca. Możliwie jest to dzięki aplikacji na smartfony PeoPay. Dzięki niej mamy na bieżąco podgląd na domowe finanse: stan rachunków, kart itp. Przelewy i płatności w internecie do 200 złotych zrealizujemy w ogóle bez żadnego logowania czy podawania haseł, ale właśnie za pomocą linii papilarnych. Mając aplikację, nie musimy się też logować do bankowości internetowej podczas zakupów w Internecie. Telefonem z aplikacją banku Pekao zapłacimy też zbliżeniowo za codzienne zakupy.

Ostatecznie nieważne przecież, czy korzystamy z bankomatu, czy nie. Liczy się wygoda i sprawność użytkowania – a pod tym względem, choć już jest bardzo dobrze, z pewnością będzie tylko lepiej.

Artykuł powstał we współpracy z bankiem Pekao

wiadomościekonomiabankomat
Komentarze (18)