Google zwolniło programistę, który krytykował parytety w firmie. Co to mówi o świecie technologii?
James Damore narobił niezłego zamieszania swoim manifestem, w którym domaga się min. "prawa do konserwatywnych poglądów". Google mogło go zwolnić, ale to nie koniec dyskusji o idei różnorodności w branży.
08.08.2017 | aktual.: 08.08.2017 23:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
List otwarty programisty do pozostałych pracowników Google zawierał conajmniej kilka zdań, które zdaniem dyrektora generalnego firmy, Sundara Pichai przekroczyły granicę dobrego smaku. O jakie stwierdzenia chodzi? Damore podkreślał, że różnice pomiędzy kobietami a mężczynami wynikają z biologii, a nie umownie przyjętych przez społeczeństwo zasad. Dlatego jego zdaniem płeć piękna ma większe skłonności do neurotycznych zachowań, a także gorzej radzi sobie ze stresem, co rzecz jasna rzutuje na ich pracę. Jasny jest dla młodego mężczyzny zatem fakt dotykającej je nierówności w miejscu pracy. Promowane przez Google parytety uważa ża "sztuczne rozwiązanie". Na szczęście kobiety wykazują zdaniem programisty chociaż talent w kierunku "kwestii estetycznych", więc przynajmniej na coś mogą się przydać.
Nie byłby to pierwszy raz, kiedy pracownik branży IT domaga się "sprawiedliwości" i oceniania "kompetencji zatrudnianych osób bez sztucznego wymuszania parytetów". Trudno zresztą odmówić programiście minimum racji. Przewaga mężczyzn w środwisku technologicznym to od dawna szeroko poruszany temat. Przyczyn takiego stanu rzeczy upatruje się nie tylko w "szklanym suficie" ale również właśnie braku odpowiednio wykształconych kobiet w branży. Dlatego od kilku ostatnich lat można zaobserwować pozytywne zmiany, chociażby w postaci nowych programów edukacyjnych, przeznaczonych już dla uczennic szkół podstawowych. Ich celem ma być przyciągnięcie do nauki przedmiotów ścisłych większej ilości dziewczynek i obalenie stereotypu na temat ich rzekomego "braku wrodzonego talentu" w tym kierunku.
Obalanie stereotypów to coś, na czym zależy i Google, dlatego Pichai nie tylko zadecydował o zwolnieniu pracującego w firmie od 2013 roku programisty, ale też opublikował oficjalne stanowisko w sprawie. Podkreśla w nim, że marka nie zgadza się na "szerzenie raniących i szkodliwych stereotypów związanych z płcią". Dodaje też, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której pracownice Google miałyby podczas wewnętrznych spotkań "udowadniać na siłę, że potrafią negocjować i być przy tym asertywne".
Jak łatwo się domyśleć, James Damore zaczął już bronić się na łamach mediów. Jego zdaniem został zwolniony "niesłusznie i wbrew prawu", dlatego zamierza wystąpić przeciwko Google w sądzie. List opublikował, jak twierdzi, w celu rozpoczęcia szczerej i otwartej dyskusji. Dodał też kilka słów o hipokryzji zarządu, który promując różnorodność, jednocześnie nie dopuszcza do głosu osób o konserwatywnych poglądach.
Nie brakuje głosów chwalących decyzję marki o dyscyplinarnym rozstaniu się z pracownikiem, są jednak i tacy, którzy uważają, że firma nie uszanowała prawa wolności słowa i powinna za to odpowiedzieć. Wygląda więc na to, że to jeszcze nie koniec historii - jednak najciekawsze może być w niej to, jak obecnie traktujemy tzw. poprawność polityczną.