Google uciekł spod topora. Kara, która jest nagrodą [OPINIA]
Departament Sprawiedliwości przegrał z Google, mimo że pozornie wygrał. O co chodzi w wyroku sądu przeciwko technologicznemu gigantowi i czy ma on w ogóle sens?
Kojarzycie scenę z Matriksa, w której Neo unika pocisków lecących w jego stronę z lufy trzymanego przez Agenta Smitha pistoletu Desert Eagle? Tak? To podstawcie teraz zamiast Agenta - Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, a w miejsce Neo - firmę Google. Ta kultowa scena doskonale obrazuje bowiem to, co wydarzyło się w 2 września w USA.
Mowa o wyroku sądu w Waszyngtonie, który stwierdził, że decyzja pierwszej instancji w procesie antymonopolowym, wytoczonym przez Departament Sprawiedliwości gigantowi technologicznemu, była zbyt surowa. I choć Alphabet, czyli właściciel Google’a przegrał także w drugiej instancji, to wyrok jest zdecydowanie łagodniejszy. Ucieszył on nie tylko właścicieli koncernu, ale także jego udziałowców. Akcje spółki podrożały o ponad 8 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska ma nowy kawałek lądu. Zobacz, jak powstaje Wyspa Estyjska
Google nie straci Chrome’a i Androida
Bardziej szczegółowo o samym wyroku przeczytacie w tekście Mirona Nurskiego na benchmark.pl, ja chciałbym się skupić na tym, co decyzja sądu drugiej instancji faktycznie oznacza. Warto jednak wskazać główny punkt. Według wyroku sędziego Amita Mehty Alphabet nie będzie musiał sprzedawać swojej przeglądarki Chrome, ani systemu operacyjnego na urządzenia mobilne Android.
Departament Sprawiedliwości uważał, że sprzedaż obu produktów byłaby niezbędna, aby ograniczyć monopolistyczne zapędy giganta. Sąd drugiej instancji uznał jednak inaczej. Dla Alphabetu jest to gigantyczne zwycięstwo. Myślę, że wszystkie inne punkty, tego wyroku zeszły na drugi plan.
Strata swojej przeglądarki i własnego systemu operacyjnego oznaczałby dla Google’a konieczność całkowitego przedefiniowania biznesu. Oczywiste jest, że obecnie, to właśnie te obszary są dla firmy kluczowe, szczególnie biorąc pod uwagę rozwój Gemini, czyli Google’owego AI.
Dane z wyszukiwarek trafią na rynek
Jak pisałem, trzeba pamiętać, że w gruncie rzeczy wyrok jest dla Google niekorzystny. To, że skala "kar" jest mniejsza, nie oznacza to jednak, że w Mountain View wystrzeliły korki od bardzo drogich szampanów.
Gigant będzie musiał iść na kilka ustępstw. Najważniejszym z nich jest otwarcie bazy wyszukiwań dla niektórych konkurentów. Google będzie musiał się dzielić tym, czego użytkownicy wyszukują w ich silniku, a także tym, w jakie linki klikają. Łatwo się domyślić, że są to bezcenne dane m.in. dla reklamodawców i marek, które chcą się dobrze pozycjonować w wyszukiwarkach.
W oficjalnym komunikacie po wyroku sądu Google wyraża swoje głębokie obawy o to, jak udostępniane dane będą przetwarzane i przechowywane. Wszystko to dosładza marketingową otoczką troski o użytkowników.
Apple bez przelewu od Google
Paradoksalnie na wyroku sądu najbardziej straci Apple. Firma z Cupertino otrzymywała bowiem od Google astronomiczne przelewy na 20 miliardów dolarów rocznie za ustawianie na urządzeniach z jabłkiem przeglądarki Google’a jako domyślnej. Użytkownicy oczywiście mogli to zmienić, ale prawdopodobnie nie działo się to zbyt często, więc Alphabet zyskiwał - szczególnie w USA - gigantyczną bazę dodatkowych użytkowników.
Wyrok sądu zakazał kontynuowania takiej polityki obu firm. Alphabet ma zaniechać płacenia Applowi za pierwszeństwo w wyszukiwaniach. Jest oczywiście luka, która pozwoli to ominąć. Zakaz dotyczy bowiem wyłącznie sytuacji, gdy Google jednocześnie zabraniał producentom sprzętów przedstawiania alternatyw użytkownikom. Przelewy będą więc dalej możliwe, o ile kupujący telefon będzie mógł wybierać w innych rozwiązaniach (wyszukiwarka Google nadal będzie ustawiona jako domyślna).
To bez znaczenia
Ważny i przełomowy wyrok sądu? Koniec monopolu Google’a? Nie, to bez większego znaczenia. Oczywiście, każde tego typu działania, które zapobiegają zawłaszczania sobie całego rynku przez jedną firmę, warto pochwalić. Czy moim zdaniem to cokolwiek zmieni. Jestem sceptyczny. Jak bowiem sam zauważył sędzia Amit Mehta, wyrok pierwszej instancji zdążył się "przeterminować", gdyż rzeczywistość cyfrowa zupełnie się przez te kilka lat zmieniła. Wszystko oczywiście ze względu na rozwój sztucznej inteligencji… w którym Google wiedzie prym. To właśnie Gemini jest jednym z najważniejszych narzędzi w rozwoju AI na globalnym rynku. To on odpowiada m.in. za "zabójcę searcha", czyli AI Overviews w wyszukiwarce Google. Obawiam się więc, że wyrok, mimo że pozornie surowy, był pociskiem, którego Neo z Matriksa w ogóle nie musiałby unikać.