Fujitsu-Siemens Amilo mini, rozbijamy Atom

Fujitsu-Siemens Amilo mini, rozbijamy Atom

Fujitsu-Siemens Amilo mini, rozbijamy Atom
12.12.2008 16:02, aktualizacja: 31.03.2009 15:33

Netbooki znalazły już swoją niszę pomiędzy rozbudowanymi
smartfonami i notebookami. Coraz śmielej poczynają sobie na rynku,
coraz więcej firm dostrzega, że klienci potrzebują takiego sprzętu

Do naszej redakcji dotarła kolejny przedstawiciel rozrastającej się rodziny netbooków – Amilo Fujitsu-Siemens. Skojarzenia z EeePC nasuwają się prawie automatycznie. Procesor Intel Atom N270, 1GB RAM, zintegrowana grafika Intel 950, ekran 8, 9” o rozdzielczości 1024x600, BT i WiFi, podobne rozmiary, waga w okolicach 1 kilograma.

Obraz
© Amilo mini (fot. wp.pl)

I tyle podobieństw. Od testowanego przez nas wcześniej EeePC 901 Amilo mini różni się kilkoma rozwiązaniami. Po pierwsze został wyposażony w normalny (nie SSD) dysk twardy o pojemności 80GB. Na obecne czasy nie jest to wiele, lecz w porównaniu z 12GB z EeePC901 jest tego sporo. W końcu to nie jest główny komputer. Netbooki z definicji służą jako przenośne terminale z dostępem do Internetu, nie potrzebne są im terabajtowe dyski. Liczy się mobilność i czas pracy.

Niestety, standardowy dysk pożera znacznie więcej energii niż dysk półprzewodnikowy EeePC. Mimo zastosowania sześciokomorowej baterii, czas pracy komputerka oscyluje w okolicach 4 godzin. Cóż z tego, że możemy zabrać w podróż więcej filmów czy muzyki, jeśli nie wystarczy baterii by przebrnąć choćby przez więcej niż dwa filmy? Fakt, jadąc na dłuższe wakacje nie trzeba zabierać ze sobą dodatkowego dysku, a gniazdko z prądem zawsze, wcześniej lub później można znaleźć.

Nie mniej, przynajmniej dla mnie, netbook służy do korzystania z Internetu, drobnych prac (edytor tekstu/terminarz/książka adresowa) czy rozrywki w czasie podróży. Podróży między komputerem domowym, a tym w pracy ;-) Ewentualnie jako mikro centrum multimedialne, gdy jestem poza domem. Bardziej cenię sobie czas pracy z akumulatora, niż pojemność dysku. Tym bardziej, że EeePC 901 z podpiętym non-stop dyskiem USB 160GB pracuje w okolicach 5 godzin. Tu Amilo mini ma u mine minus. Pracuje na baterii krócej niż mój 15” laptop.

Są jednak i plusy. Zestaw złącz. Do dyspozycji mamy standardowy zestaw złącz: gniazdo zewnętrznego monitora VGA, trzy porty USB 2.0, czytnik kart 4-in-1 (SD / SDHC, MemoryStick, MMC i MemoryStick PRO) , wejście/wyjście audio. A dodatkowo slot ExporessCard/34. I to jest coś, co potencjalnie może skusić do zakupu. Można włożyć modem komórkowy 3G, kartę z dodatkowymi interfejsami, cokolwiek co może się przydać, a istnieje w formie karty ExpressCard/34.

Zabawnym pomysłem są kolorowe nakładki na osłonę ekranu. Za ich pomocą można zmienić kolorystykę netbooka i dostosować ją do koloru sukienki czy garnituru. Zakładane są na zatrzask, z ich montażem i demontażem nie ma większych problemów, robi się to bez dodatkowych narzędzi. Obudowy „clip-on” mogą zdobyć serce ludzi lubiących „personalizować” sprzęt którego używają. Można pobazgrać obudowę markerem, nakleić 100 nalepek, a potem wymienić jeden element by mieć komputer prawie „jak nowy”. Producent oferuje również przeźroczystą obudowę „clip-on”, dzięki której możemy zmienić wygląd naszej maszynki za pomocą kolorowych zdjęć czy wydruków.

Wiatraczek pracujący w Amilo jest prawie bezgłośny, jednak wieczorem w cichym pokoju słychać jak wchodzi na obroty gdy netbook jest mocniej obciążony. Jest na to rada. Można ograniczyć chłodzenie kosztem pewnego spadku wydajności. Jednak przy pisaniu listu do cioci z Londynu czy przeglądaniu stron WWW nie potrzebujemy pełnej mocy procesora. Chyba, ze strona najeżona jest animacjami flash. Wystarczy jeden ruch ręki, wciśnięcie klawisza F11 by znacznie wyciszyć komputer lub przywrócić mu pełną moc.

Największą bolączko Amilo mini jest klawiatura i trackpad. Klawiatura sprawia wrażenie jakby „pływała” w obudowie lub była niestarannie zamocowana. Każde naciśnięcie klawisza to przygoda. Klawiatura ugina się i wygina jak fale Dunaju.

Obraz
© Trackpad (fot. wp.pl)

Projektanta który projektował obudowę, a właściwie tarckpad, chyba nigdy nie używał laptopa. Albo zawsze podłączał myszkę. Ewentualnie ja za dużo używam „normalnego” notebooka w inny niż Niemcy sposób. W Amilo mini klawisze umieszczono po bokach trackpada. Używając palca wskazującego to sterowania kursorem, by jednocześnie zrobić „lewo-klik” lub przeciągnąć obiekt z wciśniętym lewym klawiszem musimy używać dwóch rąk lub zmienić przyzwyczajenia i do kierowania kursorem używać palca środkowego.

Inna ciekawostką, przynajmniej w testowanym przeze mnie modelu była kamera internetowa. Wszystkie laptopy, z którymi się do tej pory spotkałem, gdy włączało się kamerę sygnalizowały ten fakt, standardowo zapalając diodę LED obok kamery. Amilo, mimo że wydaje się taka diodę posiadać nie włączył jej ani razu. Mimo, że kamera działała poprawnie. Nie wiem czy to było uszkodzenie czy tez jakiś tajny patent Stasi.

Ogólnie netbook Amilo mini nie odbiega od liderów rynku netbooków technologiami, mamy wydajny i jednocześnie oszczędny procesor Intel Atom N270, łączność WiFi i Bluetooth, Ethernet. Ciekawym dodatkiem jest slot ExpressCard/34 dzięki któremu możemy nasz komputerek wyposażyć modem 3G. Troszkę rozczarowuje czas pracy na bateriach. Jednak jest to cena, jaką się płaci za pojemny dysk twardy. Zużywa on znacznie więcej energii niż SSD. Mechanicznie konstrukcja zapowiadała się równie ciekawie. Wymienne panele są fajnym pomysłem. Jednak tandem klawiatura plus trackpad skutecznie zniechęcały mnie do używania Amilo mini bez podłączenia myszy. Czyli jeszcze jeden grat w torbie w czasie podróży.

niewielkie wymiary
slot ExpressCard/34
wymienne obudowy "Clip-on"

klawiatura z innej epoki, miękka i ruchoma
dziwne umiejscowienie klawiszy przy trackpadzie

Obraz
© [k-o]
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)