Dron na lotnisku Chopina. Specjaliści badają sprawę
O niebezpiecznym zdarzeniu nad warszawskim lotniskiem im. Fryderyka Chopina pisze portal TVN24.pl, który powołuje się na nagrania z wieży kontroli lotów. Niewiele brakowało do katastrofy – twierdzą informatorzy. Jak to możliwe, że dron wielkości szybowca znalazł się nad lotniskiem?
Przypomnijmy, że sytuacja o której mowa miała miejsce w sobotę (13 maja) po godz. 16. Wówczas lecący z Poznania samolot Embraer podchodził do lądowania na lotnisku Warszawa Chopina, kiedy na wysokości 2000 stóp, ok. 100 stóp (30 metrów) nad samolotem przeleciał dron żółtego koloru.
Podobne zdarzenie miało miejsce podczas kolejnego lądowania maszyny należącej do PLL LOT, która rozpoczęła rejs we Wrocławiu. Kontroler ruchu powietrznego ostrzegł pilotów, że na wysokości 2000 stóp znajduje się dron. Lotnicy z lądującego samolotu potwierdzili tę informację, dodając że dron jest wielkości szybowca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niewiadome wokół sprawy drona nad lotniskiem w Warszawie
Jak ustalił TVN24.pl, wszelkie operacje na warszawskim lotnisku zostały wstrzymane po 30 minutach od niebezpiecznego zdarzenia nad Okęciem. Rzecznik PLL LOT Krzysztof Moczulski potwierdził, że incydent z dronem miał miejsce. – Sprawę bada komisja badania zdarzeń lotniczych w PLL LOT – dodał.
Niejasne jest nie tylko to, dlaczego w ogóle nad lotniskiem pojawił się latający obiekt, którego nie powinno tam być, ale też jaka dokładnie była to maszyna i do kogo należy. Należy jednak zwrócić uwagę na doniesienia osób, które widziały sprzęt nad lotniskiem. Najprawdopodobniej mowa o dronie typu samolotowym, a wskazuje na to porównanie wielkości do szybowca. W Polsce nie są to szczególnie popularne rozwiązania, którymi interesują się amatorzy.
Drony samolotowe są generalnie wykorzystywane przez modelarzy oraz wojsko. W obu przypadkach trudno o sytuację przypadkowego lotu w zakazanej przestrzeni powietrznej. Dodatkowo nie bez znaczenia jest cena takich maszyn (np. Tiger Shark VTOL), które charakteryzują się rozpiętością skrzydeł ok. 3 m (gabaryty zbliżone do szybowca). Tego typu sprzęty kosztują zwykle przynajmniej dziesiątki tysięcy złotych, więc nie są popularnym wśród amatorów rozwiązaniem.
Warto też podkreślić, że polskie prawo wymaga zgłoszenia każdego lotu dronem w aplikacji. W tej sytuacji jednak pilot nie dopełnił tego obowiązku i nie zgłosił przelotu. Krzemińska dodaje też, że ze strony PAŻP zachowano wszelkich procedur w związku ze zdarzeniem. Nikt nie występował o zgodę na lot drona w okolicy lotniska, zatem podejrzany obiekt nie powinien się tam znaleźć.
Sprawie przyjrzała się też policja, która w sobotę sprawdziła cały rejon lotniska i nie ujawniła drona ani jego pilota. W tym miejscu należy dodać, że istnieją specjalistyczne urządzenia, które pozwalają wykryć osobę sterującą maszyną przy użyciu zdalnej aparatury. Wszak wysyła ona sygnały do statku powietrznego i dzięki nim w teorii jest możliwe zlokalizowanie pilota. Natomiast w kontekście wykrywania dronów przez radary lotniskowe – z uwagi na ich niewielkie gabaryty jest to często trudne zadanie.
"Na mocy Wytycznych nr 7 Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego z dnia 9 czerwca 2021 r. oraz przepisów ustawy z dnia 16 kwietnia 2020 r. (...) każdy lot BSP w polskiej przestrzni powietrznej powinien się odbyć po poinformowaniu PAŻP o zamiarze wykonania lotu za pośrednictwem systemu teleinformatycznego" – czytamy na stronie PANSA.pl.
Tajemnicza maszyna nad lotniskiem. Nie wiadomo, jaki dron znalazł się nad Okęciem
Rzeczony dron, którego model nie został potwierdzony przez PAŻP w teorii mógł posiadać system zabezpieczający przed startem. Dla przykładu: komercyjne drony DJI mają wbudowany system przeciwdziałający startom w bezpośrednich okolicach lotniska (i od 2020 r. odbiorniki ADS-B lokalizujące maszyny). Jeśli jednak system pozwolił na start, daje to sygnał, że nad lotniskiem Chopina znalazła się maszyna, która nie jest komercyjna.
Producent popularnych w Polsce dronów DJI nie posiada w ofercie maszyn samolotowych, która zdaniem pilotów pojawiła się nad lotniskiem. To kolejny dowód na to, że nielegalny lot mógł zostać wykonany przez sprzęt należący do kogoś, kto doskonale zdawał sobie sprawę z obowiązujących zakazów i świadomie poleciał nad płytę Okęcia. Mogła to być osoba, w ręce której trafił drogi dron samolotowy, którym przypadkowo udała się nad lotnisko.
Jeśli był to obiekt wojskowy, to należy zaznaczyć, że wojskowe drony (np. bojowy Bayraktar TB2) nie są malowane w barwy rzucające się w oczy, a więc wspomniany przez lotników PLL LOT żółty kolor. Dla amatorów-modelarzy, przelot nad lotniskiem jest z kolei ogromnym ryzykiem, a to nie pomaga w snuciu teorii na temat tego, kto i co pilotował nad lotniskiem Chopina.
Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski