Drive-by download - jak się chronic przed atakami "przy okazji"?

Drive-by download - jak się chronic przed atakami "przy okazji"?

Drive-by download - jak się chronic przed atakami "przy okazji"?
Źródło zdjęć: © John Foxx/Thinkstock
21.09.2010 10:36, aktualizacja: 21.09.2010 10:51

Metoda "Drive-by download" jest w dzisiejszych czasach jedną z najczęstszych metod infekcji systemu. W wielkim skrócie polega ona na tym, że do kodu strony znajdującej się na serwerze wstrzykiwany jest złośliwy skrypt zawierający odnośnik do witryny serwującej szkodliwe oprogramowanie.

Po wejściu na podobnie zmodyfikowaną stronę następuje niewidoczne dla użytkownika przekierowanie do szkodliwego adresu, uruchomienie exploita, a następnie pobranie i instalacja szkodliwego oprogramowania na komputerze ofiary.

Co sprawiło, że ten sposób rozprzestrzeniania stał się tak popularny i chętnie wykorzystywany przez współczesne zagrożenia? Przede wszystkim jego prostota działania, a zarazem niesamowita skuteczność, na którą składają się liczne czynniki. Spróbujmy wymienić te najważniejsze:

- Internet jako medium - skuteczności tego czynnika nie trzeba chyba tłumaczyć. Daje on pewność jak najszerszego grona odbiorców;
- Wykorzystanie istniejących witryn internetowych - tym razem twórcy malware'u nie muszą trudzić się i tworzyć własnych portali, a następnie starać się nakłonić użytkownika do odwiedzenia zainfekowanej strony. Jakże wygodny dla nich jest fakt, że każdy użytkownik Internetu surfuje po Sieci niemal codziennie!
- Wykorzystanie zaufania - jeden z kluczowych czynników determinujących skuteczność. Czemu bowiem mielibyśmy nie ufać znanym portalom internetowym, czy też witrynom naszych znajomych, które odwiedzamy często, a które nigdy dotąd nie stanowiły zagrożenia?
- Nieprzewidywalność – nie sposób jest zmniejszyć ryzyko infekcji, ograniczając ilość odwiedzanych stron, nie da się bowiem przewidzieć, która witryna może zostać zainfekowana i kiedy;
- "Przezroczystość" infekcji - cały proces infekcji zachodzi bez udziału użytkownika i poza zasięgiem jego wzroku: nie ma konieczności kliknięcia odnośnika, wyrażenia zgody na instalację czy potwierdzenia komunikatu; szkodliwa witryna otwiera się w niewidocznej ramce, nie ma więc nawet żadnych symptomów wskazujących na to, że dzieje się coś niepokojącego. Inną interesującą cechą metody „drive-by download”. są dwa wektory ataku. W przypadku „tradycyjnych” sposobów infekcji, atak jest ukierunkowany w jedną stronę: jego cząstkowym celem jest użytkownik końcowy – pojedynczy komputer, zazwyczaj podpięty do Sieci. Tutaj natomiast, oprócz zwykłych stacji roboczych, ofiarą ataku padają również serwery WWW. Jeśli użytkownik zainfekowany sposobem „drive-by download” posiada dostęp do jakichkolwiek kont FTP, szkodliwe oprogramowanie na jego komputerze przechwytuje dane do logowania, a następnie loguje się na serwerze i rozpoczyna infekowanie znajdujących się tam plików HTML i PHP. Przywrócenie starych wersji plików
niestety nie pomoże: będą one modyfikowane na nowo, dopóki wirus nie zostanie usunięty z zainfekowanego komputera. Rodzi się taki schemat, w którym zainfekowane strony internetowe infekują komputery odwiedzających je użytkowników, zainfekowane komputery użytkowników natomiast dbają o to, aby zarazić jak największą ilość stron internetowych.

Dodajmy więc jeszcze jeden punkt do naszej listy:

- Dwutorowość ataku - zapewnia większą skuteczność i szybkość rozprzestrzeniania się zagrożenia.

Panaceum na "drive-by"?

Jak wynika z powyższych punktów, „drive-by download”. okazuje się być metodą innowacyjną, skuteczną i relatywnie prostą w implementacji. Nie należy się więc spodziewać, że straci ona na popularności - przynajmniej nie w ciągu najbliższych paru lat. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy się poddać i z pokorą przyjmować to, co nam fundują cyberprzestępcy. Nie możemy całkowicie zatrzymać propagacji szkodliwego oprogramowania, możemy jednak starać się zmniejszyć jego zasięg, ograniczyć skutki i utrudnić rozwój. Im wyżej będziemy stawiać poprzeczkę, tym bardziej będziemy bezpieczni.

Praca u podstaw

Niełatwo jest znaleźć skuteczne rozwiązanie, ograniczające ilość infekcji, do których dochodzi drogą „drive-by download”. Największy ciężar jest tu położony na pojedyncze komputery w sieci, ponieważ to one są odpowiedzialne za szerzenie infekcji. Źle bądź wcale niechronionych komputerów jest wciąż bardzo wiele i niestety nie zanosi się na to, żeby miało się to zmienić samo z siebie –. chociażby dlatego, że wielu użytkowników po prostu nie dba o bezpieczeństwo, a przecież nie sposób ich do tego zmusić.

Kluczem do „zwykłego”. użytkownika jest edukacja, ale edukacja aktywna, w którą sam mógłby się zaangażować, w przeciwieństwie do pasywnego przeglądania artykułów w Internecie. Edukacja taka powinna się rozpoczynać się w najniższym możliwym przedziale wiekowym, czyli w wieku szkolnym lub przedszkolnym. W dzisiejszych czasach komputer trafia w ręce dziecka bardzo wcześnie – często towarzyszy on nawet pierwszym próbom czytania i pisania. Chyba nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że stanowi on istotny element wychowania i rozwoju młodego człowieka. W tym świetle edukacja związana z odpowiednim używaniem komputera i zasobów Internetu wydaje się wręcz nieodzowna, a zasady bezpiecznego korzystania z Sieci powinny stać się jej integralną częścią. Program takiego nauczania powinien być nowoczesny i elastyczny, a zajęcia prowadzone w sposób interaktywny i atrakcyjny dla określonej grupy wiekowej. Młodzi ludzie przyjmują wiedzę spontanicznie, a stosownie wpojone zachowania przechodzą z czasem w dobre nawyki.
Ponadto, szkolenia z podstaw bezpieczeństwa komputerowego powinny być przeprowadzane w każdej firmie, w której pracownicy na co dzień korzystają z komputerów. Dobrym pomysłem byłaby również organizacja specjalnych kursów dla seniorów.

Odpowiednio przeprowadzona edukacja skutkować będzie bardziej świadomym społeczeństwem oraz, co za tym idzie, bezpieczniejszym Internetem.

Zbiorowa odpowiedzialność

To jednak są plany długoterminowe, a z zagrożeniem musimy się zmagać na co dzień. Co zrobić, aby zmniejszyć ilość infekcji już dziś, bądź w niedalekiej przyszłości? Sprawa jest o tyle poważna, że - jak w przypadku większości samorozprzestrzeniających się zagrożeń - nie chodzi tu tylko o infekcję naszego komputera, ale również o szerzenie zagrożenia dalej. Im lepiej będziemy dbać o własne bezpieczeństwo, tym bezpieczniejszy będzie Internet.

Jak więc powinniśmy się bronić? Cóż, potencjalną ofiarą może paść każdy Internauta i każda strona –. na to nie ma reguły. Przede wszystkim należy się stosować do ogólnie przyjętych zasad bezpieczeństwa, tak często dziś wspominanych: aktualne wersje oprogramowania, aktualny system operacyjny, dobrze skonfigurowana zapora sieciowa oraz ochrona antywirusowa z modułem heurystycznym będą tutaj niekwestionowaną podstawą. Na pewno dobrym, acz nieco drastycznym pomysłem będzie też wyłączenie obsługi Javascriptu w przeglądarce internetowej, jednak nie ochroni to przed wszystkimi atakami typu „drive-by download”, na przykład przed wstrzyknięciem ramki iframe w „czystym” HTML. Właściciele stron internetowych tym bardziej powinni dbać o bezpieczeństwo swoich maszyn, kładąc szczególny nacisk na silne hasła do kont FTP i skanowanie plików przed umieszczeniem ich na serwerze.

Działajmy dwutorowo

Cyberprzestępcy atakują z dwóch stron, co zapewnia im dużo większą skuteczność. Skuteczna obrona wymaga więc podjęcia działań na obu frontach. Tak, jak zmniejszenie ilości zainfekowanych komputerów będzie skutkować w mniejszej ilości zainfekowanych stron, tak i ograniczenie infekcji stron spowoduje spadek infekcji stacji roboczych. Czy istnieje sposób, jaki mogłyby zastosować firmy hostingowe, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się szkodników w plikach przechowywanych na ich serwerach? Tradycyjne zabezpieczenia na serwerze WWW –. choć skądinąd oczywiście niezbędne - w tym wypadku nie mają większego wpływu. Z punktu widzenia serwera nie jest tutaj przeprowadzany żaden atak: klient poprawnie loguje się na swoje konto, a następnie wykonuje działania, do których ma uprawnienia.

Serwer nie jest w stanie rozróżnić, czy zalogowany do niego użytkownik jest wirusem czy nie, jednak ma możliwość oceny plików wgrywanych na serwer. Każdy plik uploadowany na serwer powinien być skanowany pod kątem obecności szkodliwego kodu. Co prawda statyczne skanowanie plików HTML i PHP nie jest na tyle skuteczne, by zablokować większość ataków, jednak zawsze jakiś procent szkodliwych stron byłby w ten sposób odrzucany. Pomysł ten wydaje się być prosty i mało oryginalny, mimo to nadal niewielu administratorów stosuje takie rozwiązanie na swoich serwerach. Problemem są prawdopodobnie jego skutki uboczne – konieczność przeskanowania każdego pojedynczego pliku oznacza w sumie o wiele wyższe zużycie zasobów serwera.

Skutecznie, znaczy drastycznie?

Gdyby każdy użytkownik Internetu sumiennie przestrzegał głównych zasad bezpieczeństwa, stosując aktualizacje, oprogramowanie antywirusowe i odpowiednie wtyczki do przeglądarki, każdy posiadacz strony dbał o bezpieczeństwo swojego konta FTP, a każda firma hostingowa stosowała regularne skanowanie plików wgrywanych na serwer, być może udałoby się zwalczyć –. albo przynajmniej w dużym stopniu ograniczyć – ataki typu „drive-by download”. Inne skuteczne metody, które w dużej mierze pomogłyby wyeliminować problem, są zbyt restrykcyjne lub zbyt niewygodne, aby próbować ich implementacji, a im bardziej skuteczna metoda, tym większe efekty uboczne. Ciężko raczej wyobrazić sobie „bezpieczny” Internet, w którym zabronione jest automatyczne wgrywanie plików na serwer, stosowanie znacznika iframe, zaciemnionych skryptów Javascript, czy może nawet odnośników do zewnętrznych stron w ogóle... Jak zawsze jednak, trzeba znaleźć kompromis między bezpieczeństwem a wygodą użytkowania. Wydaje mi się, że kilka prostych zasad
przedstawionych wcześniej w tym artykule zwiększa bezpieczeństwo nie wpływając bardzo niekorzystnie na swobodę korzystania z Internetu.

Strategiczne punkty walki z atakami typu "drive-by download"

- Edukacja użytkowników, w tym zwrócenie uwagi na odpowiedzialność zbiorową.
- Szczególny nacisk na bezpieczeństwo komputerów, z których wykonywane są połączenia FTP.
- Skanowanie plików po stronie serwera przed umieszczeniem ich w docelowym folderze.

_ Źródło: Kaspersky Lab _

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)